Gdi Quotes

We've searched our database for all the quotes and captions related to Gdi. Here they are! All 100 of them:

Prawdziwa miłość jest raną. I tylko tak ją można odnaleźć w sobie, gdy czyjś ból boli człowieka jak jego ból.
Wiesław Myśliwski (Traktat o łuskaniu fasoli)
Avec celui que nous aimons, nous avons cessé de parler, et ce n'est pas le silence. --- Gdy z osobą kochaną przestajemy mówić, nie zapada cisza.
René Char
Nie, nie ludzie w naszym kraju nie mają umiejętności zrzeszania się i tworzenia wspólnoty, nawet pod sztandarem prawdziwka. To kraj neurotycznych indywidualistów, z których każdy, gdy tylko znajdzie się wśród innych, zaczyna ich pouczać, krytykować, obrażać i okazywać im swoją niewątpliwą wyższość.
Olga Tokarczuk (Prowadź swój pług przez kości umarłych)
Prawdziwie elegancka dama dłubie w nosie tylko gdy jest całkiem sama.
Astrid Lindgren (Pippi Goes on Board)
- Prawda ma swoje strony uderzające, które się chwyta, gdy się ma talent. - Tak, gdy się ma talent. Ale gdy ktoś nie ma? - Gdy nie ma, nie powinien pisać.
Denis Diderot
Drodzy są i widziani we śnie przyjaciele, Gdy prawdziwych na jawie widzim tak niewiele.
Adam Mickiewicz (Dziady)
Procurator obserwował przybysza oczami chciwymi i nieco wystraszonymi. Tak się patrzy na kogoś, o kim wiele się słyszało, o kim wiele się rozmyślało, gdy ten ktoś wreszcie się zjawia.
Mikhail Bulgakov (The Master and Margarita)
Bo przykro, gdy ktoś kopnie to, co ty kochasz. A ludzie teraz i niecierpliwi, i roztargnieni, i często mówią wcale nie to, co chcą, i robią wcale nie to, co chcą, a ot tak, co zdarzy się akurat.
Janusz Korczak (Pamiętnik i inne pisma z getta)
Pewnego dnia, gdy ojciec, pijany bardziej niż zwykle, wbił mi właśnie w czoło gruby gwóźdź i zawiesił na nim obraz, który ośmieliłem się skrytykować, powiedziałem sobie w duchu: „Byłoby pocieszające, gdyby zjawiła się wróżka i odstawiła ten numer z trzema życzeniami.
Roland Topor (Four roses for Lucienne (Litterature francaise))
Nadejdzie dzień, gdy kłamstwa zawalą się pod własnym ciężarem, a prawda ponownie zatriumfuje (Eines Tages werden die Lügen unter ihrer eigenen Last zusammenbrechen, und die Wahrheit wird wieder triumphieren)
Joseph Goebbels
Wiśnie były wyborne, a Gerda głodna, więc jadła, uśmiechając się z zadowoleniem, gdy staruszka złotym grzebieniem czesała jej złote włosy. Czesała je długo, w dziwnym blasku czerwonych i niebieskich szybek, a Gerda zapomniała o Kaju, babce i rodzicach, bo grzebień był zaczarowany, staruszka zaś była wróżką.
Hans Christian Andersen (The Snow Queen (Everyman's Library Children's Classics Series))
Są ludzie do pewnych spraw zrodzeni, Którzy nim na tor prawdziwy trafią, Nieznaczącymi się zdają I oczekują swej godziny. A gdy ich los postawi Na drodze, którą obrać powinni, Z dnia na dzień rosną i stają się RÓŻNYMI OD INNYCH!
Józef Ignacy Kraszewski
Czy ludzie niecierpliwi nie przypominają duchów, które nigdy nie są tu, w tym miejscu, i teraz, w tej właśnie chwili, ale wystawiają głowę z życia jak ci wędrowcy, którzy podobno, gdy znaleźli się na końcu świata, wyjrzeli poza horyzont.
Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe)
Mimo, że jak teraz, jesienią, dzień wydawałby się coraz krótszy i krótszy, to coraz bardziej mi się dłuży. Nieraz gdy się rano zbudzę i pomyślę, że muszę do wieczora żyć, mam wrażenie, jakby to było znów od urodzenia do śmierci. Nie wiem, czy pan kiedyś coś takiego odczuwał, ale jakby coraz trudniej było przeżyć dzień.
Wiesław Myśliwski (Traktat o łuskaniu fasoli)
Gdy się już zobaczymy, nie pozwól mi się zapomnieć. Przypominaj mi nieustannie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Chyba, że i Ty się zapomnisz. Jeśli tak, to mi nie przypominaj. Takie zapomnienie może zdarzyć się nawet największym przyjaciołom
Janusz Leon Wiśniewski (S@motność w Sieci (S@motność w Sieci, #1))
(...) czasami, gdy człowiek chce prawdy, musi jej zażądać.
Veronica Roth (Insurgent (Divergent, #2))
Nauczylem sie, ze gdy idzie o realizacje slusznych celow nalezy odsunac na bok roznice, bo moze sie zdarzyc, ze nieustanna dyskusja o tych roznicach przesloni w koncu sam cel.
Władysław Bartoszewski
Niech pan pomyśli: tracę nadzieję, gdy odżywa we mnie pragnienie życia; odzyskuję ją na nowo, gdy odczuwam w sobie pragnienie śmierci.
Gustaw Herling-Grudziński (Inny świat)
Człowiek ma prawo rządzić własną planetą; ma prawo wędrować do gwiazd i zwiedzać inne światy, ma prawo budować i tworzyć, a nawet niszczyć to, co jest jego, gdy starci rozum, ale nie ma prawa panować nad tym, co powstało bez jego udziału i bez jego udziału powinno się rozwijać
Dorota Terakowska (Lustro Pana Grymsa (Polish Edition))
Chociaż niewątpliwie dwulicowy, nie byłem obłudnikiem. Obie moje połowy postępowały najzupełniej szczerze. Byłem sobą, gdy zerwawszy tamy, nurzałem się w brudzie. Ale byłem też sobą, gdy w jasnym świetle dnia pracowałem nad postępami nauki lub niosłem ulgę cierpieniom i nędzy.
Robert Louis Stevenson (Dr. Jekyll and Mr. Hyde)
Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa. Cnotliwa kobieta nie goni za mężem, bo kto widział, by pułapka goniła mysz? Egoista: ten, który więcej dba o siebie niż o mnie. Pesymista twierdzi, że wszystkie kobiety to nierządnice. Optymista twierdzi, że nie, ale ma nadzieję. Pojęcia takie jak: wieczność, bezgraniczność zaczynam rozumieć dopiero wtedy, gdy załatwiam jakąś sprawę w urzędzie. Powiedzieć komuś: idiota! – to nie obelga, lecz diagnoza. Różnica między wielbłądem i człowiekiem – wielbłąd może pracować przez tydzień nie pijąc; człowiek może przez tydzień pić nie pracując. Żyj tak, aby znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.
Julian Tuwim
Moja dziewczynko z porcelany, kiedyś to mi się stłukła? Te białe ptaki to są słowa, którymi czas o okno stuka. Na żółtych kartkach ręce drżą, wzbiera zmarłymi słowikami, gdy w wielkiej lirze huczy bąk jak w wieczór-w śmierć zaplątany
Krzysztof Kamil Baczyński (Liryki najpiękniejsze)
Należy bowiem pamiętać, że ludzi trzeba albo potraktować łagodnie albo wygubić, gdyż mszczą się za błahe krzywdy, za ciężkie zaś nie mogą. Przeto gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób, aby nie trzeba było obawiać się zemsty.
Niccolò Machiavelli (The Prince)
Teoria prawa sowieckiego opiera się na założeniu, że nie ma ludzi niewinnych. Sędzia śledczy więc, gdy dostaje w ręce oskarżonego, może ostatecznie po długich badaniach zrezygnować z postawionego na wstępie zarzutu, ale to nie znaczy żeby miał nie spróbować szczęścia gdzie indziej.
Gustaw Herling-Grudziński (Inny świat)
Nie tęsknię za dzieciństwem, ale brakuje mi radości czerpanej z drobiazgów, nawet wtedy, gdy wokół wszystko się wali. Nie potrafiłem zapanować nad światem, w którym żyłem, nie mogłem odejść od rzeczy, ludzi ani chwil, które mnie raniły, lecz znajdowałem radość w tych niosących szczęście.
Neil Gaiman (The Ocean at the End of the Lane)
„Jedna z bomb wygięła i w klatce szympansa kraty, ale w ten sposób, że zdołał się przez nie przecisnąć na zewnątrz i poprzez ogrodzenie zoo na ulicę. [...] zachowywał się tak jak człowiek. [...] biegł na oślep. Gdy odłamek bomby urwał mu dłoń lewej ręki, trzymał okrwawiony kikut prawą i biegnąc na dwóch nogach krzyczał jak dziecko. Wpadł na tlejący asfalt, skakał po nim jak człowiek, zapalił się, upadł, skręcił w sobie i zwęglił.
Józef Mackiewicz (Sprawa Pułkownika Miasojedowa)
rewolucja - to brzmi bardzo romantycznie, ale takim nie jest. rewolucja to krew, flaki i obłęd; to małe dzieci, które zabito, bo akurat wlazły pod nogi; małe dzieci, które nie są w stanie zrozumieć, co się tu, do kurwy nędzy, dzieje; to twoja dziwka, to twoja żona, której bagnetem rozpruto brzuch, a potem zgwałcono w dupę na twych oczach; to ludzie, którzy kiedyś śmiali się na filmach z Myszką Miki, a teraz torturują swych pobratymców, zanim się więc na to zdecydujesz, to wcześniej zastanów się, dokąd może zaprowadzić uniesienie i co z niego zostanie, gdy już będzie po wszystkim
Charles Bukowski (Notes of a Dirty Old Man)
Gdy klęska stanie przed tobą, Wysłuchaj prawdy w milczeniu, Bo jakze równać ze sobą Człowieka, w którego sumieniu Pojawić się nie może Najmniejsze wstydu znamię, Gdy ty, wychowany w honorze, Potrafisz dowieść, że kłamie? W trudniejszym ćwiczony męstwie, Na Triumf spojrzyj ze wzgardą, I bądź jak struna, w szaleństwie Zmuszana do śmiechu przez barda Wewnątrz budowli z kamienia, Bowiem najtrudniej na świecie Zwyciężać pośród milczenia I cieszyć się z tego w sekrecie.
W.B. Yeats
Gdy siedzę w korku, serce bije mi z normalną szybkością. Nie jestem sam. Utknąwszy tam, mogę uchodzić za normalnego człowieka, który wraca do żony i dzieci, który ma dom. Mogę udawać, że moje życie jest czymś więcej niż tylko czekaniem na kolejną katastrofę. Że wiem, jak funkcjonować. Tak samo, jak dzieci bawią się w dom.
Chuck Palahniuk (Choke)
Bo gdy mówią tylko oczy, rozmowa toczy się przecież na "ty"...
Thomas Mann (The Magic Mountain)
Gdy Gruby Charlie był jeszcze mały, matka powtarzała mu, by policzył do dziesięciu, nim wybuchnie. Umilkł zatem, policzył powoli do dziesięciu, po czym wybuchnął.
Neil Gaiman (Anansi Boys)
Śpiew przejmuje kontrolę nad całym twoim ciałem i umysłem. Za każdym razem, gdy przestaję śpiewać, czuję się, jakbym wracała z jakiegoś dziwnego miejsca.
Florence Welch (Florence + The Machine: An Almighty Sound)
Gdy mózg nie ma już sił odpoczywać, ale jeszcze stanowczo odmawia pracy.
Siergiej Łukjanienko (Twilight Watch (Watch, #3))
Widzę przeszłość wyraźniej niż teraźniejszość. Przecież to, co jest nabiera sensu dopiero, gdy minie.
Andrzej Stasiuk (Wschód)
Księgi to też żywi ludzie. To przecież ludzie je stworzyli, oni spisywali je z mozołem i iluminowali. Gdy palisz księgę, to tak, jakbyś palił człowieka.
Dorota Terakowska (Samotność bogów)
A ty zabijałeś ludzi"?.-"Raz musiałem dobijać. Ale zazwyczaj zajmowałem się wywiadem, pisałem raporty".-"A co czułeś, jak strzelałeś do tych ludzi?". Odpowiedziałem bez wachania: "To samo, co czułem, patrząc, jak inni strzelają. Gdy istnieje taka konieczność, staje się nieważne, kto to robi. Poza tym uważam, że patrząć, ponoszę taką samą odpowiedzialność jak ci, co strzelają".
Jonathan Littell (The Kindly Ones)
Wstanę teraz, by pójść ku wyspie Innisfree, Chatka z gliny i łóz na środku wyspy stanie: W dziewięciu rzędach groch i ul, i pszczoły, i Mieszkanie będę miał na pełnej pszczół polanie. I znajdę spokój tam, gdzie świerszczy śpiewny gwar, Spokój z poranka mgieł powoli spłynie w końcu; Północ tam zawsze lśni, błyszczy południa żar, A purpurowy zmierzch pełen jest skrzydeł dzwońców. Wstanę teraz, by pójść, bo słyszę fali głos, Choć plusk. gdy liże brzeg, ledwie się wsącza w ciszę; Jezdni pod stopą bruk, chodnik czy asfalt szos, Słyszę go dzień i noc, na sercu dnia go słyszę.
W.B. Yeats
Można oskarżyć człowieka o tchórzostwo, jeśli ucieka przed wszelkiego rodzaju fizycznymi zagrożeniami. Ale gdy już nie tylko jego bezpieczeństwu i dobremu samopoczuciu, ale wręcz jego zdrowiu i jego najtajniejszemu jestestwu zaczynają zagrażać zjawiska nadprzyrodzone, bezcielesne i niewytłumaczalne, wtedy odwrót jest oznaką nie słabości, ale tego, że wybrał rozsądną linię postępowania.
Susan Hill (The Woman in Black)
Zawsze gdy spałem w dzień, potem trudno było mi dojść do siebie. Zresztą gdy nie spałem też. Może dlatego, że nie wiedziałem, kim jestem. Albo dlatego, że wiedziałem o sobie za dużo sprzecznych rzeczy.
Jaś Kapela (Janusz Hrystus)
Jesteśmy opuszczeni jak zbłąkane dzieci w lesie. Stojąc przede mną i na mnie patrząc, co wiesz o bólach, które są we mnie, i cóż ja wiem o Twoich. A gdybym padł przed Tobą, płakał i opowiadał, czegóż więcej dowiedziałbyś się o mnie niż o piekle, gdy ktoś Ci powie, że jest gorące i straszne. Choćby dlatego ludzie powinni stać przed sobą nawzajem z taką czcią, taką zadumą, taką miłością, jak przed bramą piekieł.
Franz Kafka
Niestety, kończyło się to jak zawsze rozejściem po kilkunastu miesiącach czy w rzadkich przypadkach po kilku latach. I zawsze, przyznaję, z mojej winy. Gdy nam z sobą nawet dobrze było i układało sie bez niesnasek, zgrzytów, dąsów, coś mi zaczynało w takim związku nieoczekiwanie doskwierać, a nawet wypychało mnie z niego. Mówiłem: - Musimy się rozejść.- I nie umiałem się wytłumaczyć, nie umiałem podać żadnego powodu.
Wiesław Myśliwski (Ostatnie rozdanie)
Gdy przemierzasz świat, wciąż zmieniając miejsca pobytu, ludzie wydają się lepsi. Powietrze jest lżejsze i czystsze, a trawa bardziej zielona, śpiew ptaków bardziej melodyjny, a zachody słońca za każdym razem inne.
Dorota Terakowska (Samotność bogów)
Chociaż nie odważył się jej o to zapytać, był pewien, że się masturbuje. Była zbyt inteligentna, aby tego nie robić. Tylko kobiety, które się masturbują, dobrze wiedzą, co je podnieca i umieją o to poprosić. Ponadto akt masturbacji jest jedynie dodatkiem do prawdziwego aktu, który ma miejsce w mózgu. Podbrzusze jest tylko sceną, na której się to rozgrywa. Był pewien, że ona masturbuje się, myśląc o nim. Tak, to była właśnie ta wyłączność: być w jej mózgu i w jej palcach w takim momencie. Czy można być w ogóle bliżej kobiety niż wtedy, gdy ona rozładowuje napięcie swoich fantazji, wiedząc, że nic, absolutnie nic i przed nikim nie musi udawać?
Janusz Leon Wiśniewski (S@motność w Sieci (S@motność w Sieci, #1))
Gdy umarła, jej krewni powiedzieli mi, że w ostatnich miesiącach jej życia charakter jakby od niej odpadał kawałek po kawałku, aż w końcu dziewczyna powróciła do stanu dwuletniego dziecka i tak zapadła w swój ostatni sen.
C.G. Jung (Memories, Dreams, Reflections)
Obywatel ów przydybał kota w chwili, gdy zwierzę o wyglądzie rzezimieszka (cóż na to poradzić, że koty zawsze tak wyglądają? Nie bierze się to bynajmniej stąd, że są fałszywe, lecz stąd, że obawiają się, by ktoś potężniejszy od nich – pies albo człowiek – nie uczynił im krzywdy. Skrzywdzić kota jest bardzo łatwo, ale, wierzcie mi, żaden to honor, żaden!), a więc gdy zwierzę o wyglądzie rzezimieszka w niewyjaśnionych zamiarach usiłowało udać się w łopuchy.
Mikhail Bulgakov (The Master and Margarita)
Historie są jak pająki, mają długie nogi nogi. Historie są też jak pajęczyny - człowiek może się w nich zaplątać, ale wyglądają pięknie, gdy spojrzeć na nie rankiem, oprószone rosą pod liściem. I wszystkie w elegancki sposób łączą się ze sobą.
Neil Gaiman (Anansi Boys)
Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni, gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści, które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi potok, to jest czas, który ucieka, ty pozwalasz mu przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu. I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd wiem, że masz bardzo piękne usta.
Halina Poświatowska (Dzieła Tom 1 - Poezja 1)
Przede wszystkim zerwijcie raz na zawsze z tym słowem: sztuka, a także z tym drugim: artysta. Przestańcie nurzać się w tych słowach, które powtarzacie z nieskończoną monotonią. Czyż nie jest tak, że każdy jest po trosze artystą? Nie jestże prawdą, że ludzkość tworzy sztukę nie tylko na papierze lub na płótnie, ale w każdym momencie życia codziennego - i gdy dziewczę wpina kwiat we włosy, gdy w rozmowie wypsnie się wam żarcik, gdy roztapiamy się w zmierzchowej gamie światłocienia, czymże to wszystko jest, jeśli nie praktykowaniem sztuki?
Witold Gombrowicz (Ferdydurke)
Ani tragedia, ani komedia nie stanowią wcale żywiołów serio - te nie wrażeń, lecz sumienia dotyczą, i stąd to dzieje się, że tak utęskliwych lamentów, jako i wyśmiewisk można nadużyć,czyniąc je zupełnie zobojętnionymi, gdy tymczasem serio nigdy obojętnym nie bywa ani jest.
Cyprian Kamil Norwid (Proza (Pisma wybrane, #4))
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie, z którego mam za darmo rozległe widoki: gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową ta sama mroźna próżnia milczy swą nałogową odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie. Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej. Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok. Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie słychać, co można widzieć, gdy się jest Tobą. Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki; choć jak ją nazwą, co będą mówili o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę geologiczną stojąc na naszym próchnie, łgarstwie, niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją własną mieszankę śmiecia i rozpaczy nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija kolejny stopień, rosnący pod stopą. Ale dosyć już o mnie. Mów jak Tobie mija czas-i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą. Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele, w którym zaszyfrowane są tajne wyroki śmierci lub dożywocia-co niewiele różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy, a jednak ta lektura wciąga mnie, niedorzeczny kryminał krwi i grozy, powieść rzeka, która swój mętny finał poznać mi pozwoli dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek. Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujesz z moim bólem-jak boli Ciebie Twój człowiek.
Stanisław Barańczak (Widokówka z tego świata i inne rymy z lat 1986–1988)
Ciotka pałała świętym oburzeniem, jakby przegoniono ją przez instytut pornograficzny. Gdy umarła, jej krewni powiedzieli mi, że w ostatnich miesiącach jej życia charakter jakby od niej odpadał kawałek po kawałku, aż w końcu dziewczyna powróciła do stanu dwuletniego dziecka i tak zapadła w swój ostatni sen. Popadłbym w znany błąd autobiografów, który polega na tym, że albo snują iluzje, jak to być powinno, albo kreślą jakąś apologia pro vita sua. A przecież człowiek jest zdarzeniem, nie może ocenić samego siebie, lecz raczej - for better or worse - podlega osądowi innych.
C.G. Jung (Memories, Dreams, Reflections)
Wszyscy ciągle tracimy różne ważne dla nas rzeczy - mówi, gdy telefon milknie - Ważne okazje, możliwości, doznajemy uczuć, których nie da się odwrócić. Na tym między innymi polega znaczenie życia. Lecz w naszych głowach, przypuszczam, że to jest w naszych głowach, znajduje się niewielki pokój do gromadzenia takich rzeczy jako wspomnień. Na pewno wygląda jak pokój z księgozbiorem tej biblioteki. I żeby dokładnie poznać stan własnego serca, musimy ciągle katalogować zbiory w tym pokoju. Trzeba tam też sprzątać, wietrzyć, zmieniać wodę w wazonach z kwiatami. Innymi słowy, będziesz wiecznie żył we własnej bibliotece.
Haruki Murakami (Kafka on the Shore)
To jest dzika ziemia, kraj, który sam wybrałem, W nim szorstka, skalna góra, wielkie wrzosowisko. Rzadko na pustych polach tych głos jakiś słychać, Chyba głos zimnej wody, co gdzieniegdzie płynie Przez skały i wrzos wiotki rosnący w pustkowiu. Mysz tędy przebiegnie ni ptak nie przeleci, Bojąc się myszołowa, co po niebie płynie. Szybuje tam i krąży, kołysząc skrzydłami, Królestwo swe szerokie bystrym mierzy okiem, Łowi drżenie niewielkich ukrytych żyjątek, Rozdziera na kawałki i zrzuca je z nieba; Tkliwości i litości serce nie dopuszcza, Tam gdzie woda i skała tylko są pokarmem - Życie niełatwe, strachu jest pełne i wstrząsów. Czas nigdy nie wędrował do tego odludzia, Wrzos i czarne bażyny kwitną po terminie, Skały sterczą, strumyki spływają śpiewając, O to, czy pora wczesna, czy późna, nie dbają; Niebo płynie nad głową, błękitne lub szare; Zimę poznałbyś po tym, że śniegiem zacina, Gdyby nie to, że czerwiec jej zbroi się ima. Jednak to moja ziemia, najbardziej ją kocham, Pierwszy kraj, jaki powstał z Potopu, Chaosu; Nie ma w nim żadnych dolin miłych dla popasu, Nie ma podkutych koni, krwią nie był kupiony. Kraj odwieczny - pagórki są w nim fortecami Dla półbogów, gdy kroczą po ziemi, strach siejąc Wśród tłumu tłustych mieszczan w odległych dolinach.
Robert Graves
Wezwałam stroiciela. Po wyjęciu pierwszych klawiszy zobaczyliśmy grubą warstwę kurzu, pod którym leżało przedwojenne pięć groszy. Widocznie wpadły kiedyś między klawisze jak do skarbonki. Leżał tam także biały guzik od męskiej koszuli, celuloidowy, z tęczowym połyskiem. Musiał trzasnąć przy czyimś mankiecie - kiedy właściwie? w latach trzydziestych? czterdziestych? - gdy lewa ręka - ale czyja? brała akord w najniższym rejestrze. Jesienią trzydziestego dziewiątego roku, jak wiadomo przjechali do Warszawy obcy pianiści. Bylo ich wielu i wszyscy potrzebowali kwater w dobrej dzielnicy, umeblowanych, z wygodami, najchetniej wyposażonych w przyzwoite instrumenty. Poprzedni właściciele pianin zostali czym predzej wyrzuceni z domów a instrumenty przeszły na własność nowoprzybyłych. Po stłumieniu powstania, wywołanego przez pianistów miejscowych, przyjezdni pianiści wysadzili im w powietrze dom po domu, ulicę po ulicy. Wyczucie formy wcale im w tym nie przeszkadzało.
Magdalena Tulli (Włoskie szpilki)
Gdy przejechaliśmy dwa kilometry, dotarło do mnie, że tym razem już naprawdę nie mam nic do czytania; do końca wycieczki będę musiał przeżyć bez absolutnie żadnego tekstu drukowanego, którym bym się mógł odizolować. Rozejrzałem się dookoła, serce zaczęło mi szybciej bić, świat zewnętrzny wydał mi się nagle o wiele bliższy.
Michel Houellebecq (Platform)
Nie możemy występować w obronie obojętności i ignorancji. Kolejne pokolenia coraz więcej wiedzą o tym, jak wygląda działalność przemysłu. Żyjemy w czasach, w których krytyczne podejście do chowu przemysłowego stało się częścią zbiorowej świadomości. To nas będą pytać: jak zareagowałeś, gdy dowiedziałeś się prawdy o zjadaniu zwierząt.
Jonathan Safran Foer (Eating Animals)
Nigdy nie uważał, że „czyta” książki. Język był w tym wypadku równie zdradziecki, jak u hazardzisty, który przechwala się wygraną partią, tak jakby siłą lub determinacją wydarł losowi zwycięstwo, gdy tymczasem szczęśliwy rzut sztonami nie był niczym więcej, jak tylko udaną próbą wykorzystania chwili własnej bezradności. Otwarcie książki zaś wiązało się z ryzykiem zupełnie innej miary. Otwierając książkę, nie tylko stawał się bezradny, nie tylko oddawał ileś tam zazdrośnie strzeżonych uderzeń serca władającemu piórem obcemu człowiekowi, lecz pozwalał samego siebie napisać. Czymże jest bowiem lektura księgi, jeśli nie ciągłym poddawaniem się nieprzewidywalnym kaprysom duszy jej autora?
R. Scott Bakker (The Warrior Prophet (The Prince of Nothing, #2))
A może będziesz grzała swe ciało liliowe Przy księżyca promieniach; zaś gdy głód złowrogi Zajrzy - czy z pustą kiesą na gwiaździste drogi Zbierać złoto podążysz w sfery lazurowe? Ranimeras-tu donc tes épaules marbrées Aux nocturnes rayons qui percent les volets? Sentant ta bourse à sec autant que ton palais Récolteras-tu l'or des voûtes azurées?
Charles Baudelaire
Było to siedem Grzechów Głównych. Nie mając wstępu na poświęcaną ziemię, czatowały wokół murów na zatwardziałych grzeszników, oblegając i szturmując warowne mury klasztoru. - Precz! - krzyknął Cygan, grożąc im nożem. Ryknęły śmiechem potworki, a śmiały się tak strasznie, że przerażona czarna dusza Cygana od tego śmiechu pobladła. Nagle poczuł, że już najbliższy karzeł o sinym i wzdętym obliczu łapie go za nogi i ściąga. To już chyba Pycha go rozpycha. Gniew z czerwoną brodą go rozgniewał. Doskoczyło Zabójstwo i zręcznie zabiło, a Nieczystość zanieczyściła od stóp do głów. Wtedy podbiegło Obżarstwo i zaczęło go obgryzać. Gdy został tylko ślicznie wylizany szkielecik, przywlokło się Lenistwo i jęczało, że już dla niego nic nie ma.
Wojciech Żukrowski (Porwanie w Tiutiurlistanie)
Jeśli nieszczęśliwy w paroksyzmie rozpaczy, w napadzie obłąkania sam sobie życia nie odbierze, to nie wierz mu nigdy, że chce umierać - nieszczęśliwy chce żyć właśnie- nieszczęśliwy trzyma się jutra całymi siłami drętwiejących rąk swoich, bo z jutrem łączy go coś silniejszego od nadziei samej, łączy go ciekawość: - jakie też to szczęście być może? I nieszczęśliwy boi się wszystkiego, nieszczęśliwy jest najnikczemniejszym tchórzem, chociaż sam przed sobą i przed drugimi zapiera się tego - nieszczęśliwy, gdy mu umierać przychodzi, umiera z przekleństwem na ustach, wyrzuca piekielne szyderstwo Bogu i pluje na świat, co mu niezrozumiały, niepojęty, dał potrzeby bez zaspokojenia, dał czas do cierpień, ale nie dał jednej chwili do radości.
Narcyza Żmichowska
Miliony skazane są na cichszy los od mego i miliony w milczeniu buntują się przeciwko swemu losowi. (…) Kobiety uważa się na ogół za bardzo spokojne istoty, ale kobiety czują tak samo jak mężczyźni; potrzebują ćwiczeń dla swych zdolności, pola dla swych wysiłków nie mniej niż ich bracia; cierpią, gdy są zbyt skrępowane, cierpią w bezwzględnym zastoju zupełnie tak samo, jak cierpieliby mężczyźni; i ciasnotą umysłu grzeszą ich bardziej uprzywilejowani bracia, którzy twierdzą, że kobiety powinny się ograniczyć do gotowania puddingów, robienia pończoch, grania na fortepianie i haftowania. Bezmyślnością jest potępiać je albo śmiać się z nich, jeżeli starają się robić więcej albo nauczyć więcej, niż zwyczaj wymaga dla ich płci.” -Jane Eyre "Jane Eyre
Charlotte Brontë (Jane Eyre)
I czy to zawsze musi być piwnica? Nienawidzę piwnic, z całego serca nie znoszę. Od bardzo dawna nic miłego mnie w piwnicy nie spotkało. Cholera, powinno się je wszystkie pozasypywać, pełne są tajnych laboratoriów psychopatycznych naukowców, ołtarzy ofiarnych używanych w zakazanych obrządkach, kazamatów, w których gniją ofiary szaleńców. Kilka butelek dobrego wina trzymanych tu i tam nie zmieni mojej bardzo złej opinii o piwnicach. Są dziełem szatana. Nie Lucyfera, jakiegoś innego, bardziej mrocznego, złowrogiego typka, który ma satysfakcję, gdy jakiś świr dręczy dziewicę.(...) Kiedy zostanę królową, każę zasypać wszystkie piwnice. Prewencja i profilaktyka, dwa w jednym, lepiej zapobiegać psychopatom, niż grzebać ich ofiary, czy jakoś tak." -Dora Wilk
Aneta Jadowska (Egzorcyzmy Dory Wilk (Heksalogia o Wiedźmie, #5))
Wszyscy przeczuwamy niebezpieczeństwo. Nasze jedzenie powstaje kosztem ogromnego cierpienia.Gdy ktoś proponuje nam obejrzenie filmu o produkcji mięsa, spodziewamy się horroru. Możliwe, że wiemy więcej, niż nam się wydaje. Wolimy jednak odsuwać od siebie tę świadomość. Jedząc mięso, spożywamy udręczone zwierzę. Z białka pochodzącego od torturowanych stworzeń powstają nasze mięśnie.
Jonathan Safran Foer (Eating Animals)
Wziąłem od niego gada. Był sztywny. Gąsior skrzywił się z obrzydzeniem, gdy podetknąłem mu ten totem pod nos. - To nie dla mnie. Jestem zanadto katolicki. - Wszyscy katolicy to tchórze, Gąsior - powiedział Mały. - Boją się, że jakiś iguandon mógł jednak wyjebać ich prababkę. A może, nie daj Boże, wąż? Zgroza. Stąd ten pomysł na osobowego Boga. Od razu razniej, nie? Pycha was zgubi.
Andrzej Stasiuk (White Raven)
Kiedy umieramy - jest tak jak wtedy, gdy wszystkie sceny są już umieszczone na rolce taśmy filmowej, a dekoracje rozebrane i spalone - stajemy się fantomami we wspomnieniach naszych potomków. Stajemy się wtedy upiorami, mój drogi, stajemy się mitem. Ale na razie wciąż jesteśmy ze sobą, wciąż razem jesteśmy przeszłością, odległą przeszłością. Pod kopułą mitycznej przeszłości wciąż jeszcze słyszę twój głos.
Jostein Gaarder (Maya)
W dzień przesieka wyglądała całkiem zwyczajnie, tracąc bezpowrotnie swój magiczny urok. Nic dziwnego, że prawdziwi romantycy i miłośnicy wolności wybrali noc. Noc, a nie dzień, gdy nędza i śmieci skaczą do oczu, gdy widać, jak brudne i brzydkie są nasze miasta, gdy na ulicach pełno jest głupich ludzi, a na drogach — śmierdzących samochodów. Dzień to czas więzów i pęt, obowiązków i zasad. Noc to czas wolności.
Siergiej Łukjanienko (Night Watch (Watch, #1))
Spróbuję, spróbuje się. Alors. Czy się zakochało się. Jak ma się prawdę rzec. Panno Jeleno, tak to jest, gdy się przekłada język wewnętrzny na mowę międzyludzką. Skąd się wie, że zakochany? Bo takie słowo między ludźmi, kiedy kwiaty, całusy, schadzki, namiętności, liściki, spojrzenia skryte, w wyznaniach przedślubnych i w sytuacjach romantycznych, w porywach kobiety i mężczyzny i w szaleństwie młodości. Widzi panna?
Jacek Dukaj (Lód)
Tylko w więzieniu łatwo jest zrozumieć, że życie bez czekania na cokolwiek nie ma najmniejszego sensu i wypełnia się po brzegi rozpaczą. Czekając na samotność, baliśmy się jej jednocześnie. Była ona jedyną namiastką wolności, za którą w chwilach zupełnego odprężenia płaciło się ulgą i fizycznym prawie bólem płaczu. Taki jest jednak zawsze pierwszy odruch beznadziejności: wiara, że w samotności cierpienie zahartuje się i wysublimuje jak w ogniu oczyszczającym. Mało ludzi potrafi naprawdę znieść samotność, ale wielu marzy o niej jak o ostatniej ucieczce. Podobnie jak myśl o samobójstwie, myśl o samotności bywa najczęściej jedyną formą protestu, na jaką nas stać, gdy wszystko zawiodło, a śmierć ma w sobie jeszcze ciągle więcej grozy niż uroku. Myśl, sama tylko myśl, gdyż rozpacz płynąca z świadomości jest większa od rozpaczy odrętwienia.
Gustaw Herling-Grudziński (Inny świat)
Przerażam się, stop!, dalej nie trzeba snuć myśli. Ta droga wiedzie w otchłań. Jeszcze nie stosowna pora. Nie chciałbym jednak zgubić tej myśli, pragne ją zachować, rozwijać ją, gdy wojna się skończy. Serce bije mi gwałtownie: a więc to jest celem, wielkim celem, o jakim marzyłem w okopach, jakiego szukałem, aby móc istnieć po tej katastrofie wszelkiego człowieczeństwa, więc to właśnie jest zadaniem późniejszego życia, godnym tych kilku lat grozy?
Erich Maria Remarque (All Quiet on the Western Front)
Przerażam się, stop!, dalej nie trzeba snuć myśli. Ta droga wiedzie w otchłań. Jeszcze nie stosowna pora. Nie chciałbym jednak zgubić tej myśli, pragnę ją zachować, rozwijać ją, gdy wojna się skończy. Serce bije mi gwałtownie: a więc to jest celem, wielkim celem, o jakim marzyłem w okopach, jakiego szukałem, aby móc istnieć po tej katastrofie wszelkiego człowieczeństwa, więc to właśnie jest zadaniem późniejszego życia, godnym tych kilku lat grozy?
Erich Maria Remarque (All Quiet on the Western Front)
Ewangelia według Łukasza stwierdza, że cudowne narodziny nastąpiły w roku, kiedy cesarz Oktawian August zarządził spis ludności w celu nałożę -nia podatków, a działo się to w czasie, gdy Judeą rządził Herod, Kwiryniusz zaś był namiestnikiem w Syrii. Jest to najbardziej sprecyzowana data, jaką podał którykolwiek z biblijnych autorów. Jednakowoż Herod zmarł cztery lata „przed Chrystusem”, natomiast za jego rządów namiestnikiem w Syrii nie był Kwiryniusz.
Anonymous
Nieraz słyszy się opinie, iż atrakcyjność współżycia i partnera przemija, a pozostaje przyzwyczajenie, obowiązki, dom, dzieci. Zakłada się tu zatem, iż atrakcyjność erotyczna jest z natury czasowa i całkowite poznanie ciała partnera oraz wiele przeżytych orgazmów wyczerpują możliwości rozwoju. Tego typu pogląd potwierdza się wówczas, gdy partnerzy zatrzymali się w swym rozwoju i samorealizacji seksualnej, w erotyzmie tkwi bowiem tyle możliwości, iż wystarczy ich na całe życie seksualne.
Zbigniew Lew-Starowicz (Seks Partnerski)
Panie, wiem, że jesteś zajęty, że nie masz czasu, że dziś odwiedzasz piekło, ale uważam, że powinieneś rozpędzić mój naród na cztery wiatry. Powinieneś przepędzić go od siebie jak tych przekupniów ze świątyni. Na jakąś pustynię ich wygnać, żeby się tułali jak Żydzi. Żeby im się nie wydawało, że mają do Ciebie jakiś grupowy dostęp, że im będziesz zbiorowo rozpatrywał i liczył im te wszystkie plemienne zasługi, które sobie wyobrażają, zapisują i potem w nie wierzą. Że to są zasługi przed Tobą. Panie, ja bym ich na Twoim miejscu rozgonił po całym świecie jak naród Izraela i dopiero by się okazało, ile są warci. Jakby nie mieli tego swojego Mazowsza, Kieleckiego, Grunwaldu, tych wszystkich listopadów, styczniów i wrześniów dymiących spalonym mięsem, toby się okazało. Jakby nic nie mieli. Jakby nie mieli żadnego Ruska, Niemca ani Żyda na usprawiedliwienie, ani tego swojego papieża nie mieli na pogański kult, tylko na sto kilometrów piasek, toby było wiadomo, czy oni wierzą, czy tylko robią narodowy interes. Piasek i wieczność. Tak bym zrobił. W kosmos. I Częstochowę na ich oczach bym im rozpirzył jak Jerycho, jak stragany jerozolimskich gołębiarzy. Żeby, gdy już popędzisz kota temu mojemu narodowi wybranemu, mogli przyjść do Ciebie niewidomi i chromi i żeby nie musieli z tych wiejskich poczt z żółtą trąbką wysyłać czerwonych przekazów z ostatnim groszem dla zbójeckich jaskiń w eterze. Tak sobie myślę już za Dubienką, gdy przecinam dwunastkę, która po tamtej stronie granicy zamienia się w M07 i ciągnie aż do Kijowa.
Andrzej Stasiuk (Wschód)
Izolacja przykroiła mnie na swój obraz i podobieństwo. Obecność drugiej osoby - jakiejkolwiek osoby - opóźnia natychmiast mój proces myślenia i podczas gdy normalnego człowieka kontakt z innymi pobudza do rozmowy i wyrażenia czegoś, na mnie ten kontakt działa paraliżująco, jeśli tak można rzec. Będąc sam, jestem zdolny wymyślić różne dowcipne powiedzenia, odpowiedzieć szybko na to, czego nikt nie powiedział, błysnąć inteligentną towarzyskością wobec nikogo. Ale to wszystko znika, gdy znajdę się w czyjejś obecności: znika inteligencja, nie potrafię mówić i po jakichś piętnastu minutach odczuwam jedynie senność. Tylko moi wyimaginowani i widmowi przyjaciele, tylko moje rozmowy prowadzone z nimi w marzeniach są dla mnie realne i znaczące, pobudzają mój umysł, który odbija się w nich niczym w lustrze. Ciąży mi zresztą wszelka myśl o zmuszaniu się do kontaktu z innymi. Zwykłe zaproszenie na obiad z przyjacielem budzi we mnie trudny do określenia niepokój. Myśl o jakimś obowiązku towarzyskim - pójściu na pogrzeb, rozmowie z kimś na jakiś temat w biurze, udaniu się na dworzec po kogoś, znanego czy nieznanego - sama ta myśl już mi zakłóca dzień, a niekiedy nawet w przeddzień już się trapię, źle śpię, gdy tymczasem samo zdarzenie nie ma żadnego znaczenia i nie usprawiedliwia niczego. I to zawsze się powtarza, nigdy nie mogę się tego oduczyć. "Moje obyczaje skłaniają mnie ku samotności, a nie ku ludziom": nie wiem, czy to Rousseau, czy Senancour powiedział. Ale był to ktoś w moim rodzaju, choć chyba nie mogę powiedzieć, że z mojej rasy.
Fernando Pessoa (The Book of Disquiet)
Komunizm był szary – truizm, który zatruł umysły. Więc gdy się bohatersko wyzwolilyśmy, pierwszym odruchem była wizyta w sklepie z farbami. I tak teraz wygląda moja ojczyzna: jakby małpa bawiła się pędzlem. Mnie jednak to imponuje. Ta sobiepańskość, to warcholostwo, ta wolność od reguł, od estetycznej poprawności, od napomnień znawców, czasami wręcz od rozumu: bo jak na przykład nazwać świetlne reklamy przy jednej z głównych szos w kraju, które nocą migają to na zielono, to na czerwono niczym znerwicowana sygnalizacja?
Andrzej Stasiuk (Nie ma ekspresów przy żółtych drogach)
Jeżeli ludzkość bez wyjątku raz wyrzeknie się Boga (...), to sam przez się, bez ludożerstwa, upadnie cały stary światopogląd, przede wszystkim zaś, cała stara moralność, i nastąpi wszystko nowe. Ludzie zjednoczą się, by wziąć od życia wszystko, co ono dać może dla szczęścia i radości na jednym tylko świecie, na tym świecie. Człowiek wzniesie się do boskiej, tytanicznej dumy i zjawi się człowiek-bóg. Nieustannie pokonując przyrodę, już bez granic, wolą swą i nauką człowiek będzie odczuwał w tym rozkosz tak wzniosłą, że mu zastąpi ona całkowicie dawną nadzieję na niebieskie radości. Każdy pozna, że jest śmiertelny i nie licząc już na zmartwychwstanie, powita śmierć dumnie i spokojnie jak Bóg. Pojmie w dumie swojej, że nie ma co szemrać na to, że życie jest chwilką tylko i pokocha brata swego już bez żadnego wyrachowania na zapłatę. Miłość będzie wypełniała tylko krótki moment życia, lecz samo poczucie jej chwilowości wzmocni jej ogień nieskończenie silniej, niż dziś, gdy rozpływa się w nadziejach na miłość pozagrobową i nieskończoną...
Fyodor Dostoevsky (The Brothers Karamazov)
Próbowałem dać charakterystykę dzisiejszego myślenia mówiąc, na przykład, że jest "zredukowane", że odczuwamy je jako coś "działającego nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz, stwarzającego tego co myśli", powoływałem się na naukę, na Husserla i Marcela - Boże, zmiłuj się, mówiłem jak zawsze się mówi, jak mówią nawet najznakomitsi tj. udając, że jestem u siebie w domu i że to dla mnie chleb z masłem, gdy pierwszy lepszy niedyskretny kwestionariusz położyłby mnie na łopatki. Ale już tak przyzwyczaiłem się do mistyfikacji!
Witold Gombrowicz (Dziennik 1957-1961)
Na widok wchodzącego Gustawa Piątego przestaliśmy oddychać. Za królem szła świta. Aż w oczach się ćmiło od stosownych kapeluszy z pióropuszami, od złotych szamerowań i szpad. Król zbliżył się do kapitana, który również wyszedł kilka kroków na jego spotkanie. Wobec tego rozmowa króla z kapitanem, prowadzona w języku francuskim, pozostała dla nas nieznana. Obaj byli sobą zachwyceni i śmiali się rozmawiając. Król przyglądał się nam okiem znawcy i zadawał pytania kapitanowi. Gdy patrzył na nas i słuchał wyjaśnień kapitana, rozjaśniał się coraz bardziej. Po nasyceniu swej ciekawości naszym widokiem król postanowił obejrzeć nas z bliska. Stanął kilka kroków przed idealnie wyrównanym frontem i powiedział coś po królewsku, witając nas królewskim gestem ręki. Uświadomiliśmy sobie szybko, że coś odpowiedzieć musimy. Ale co? W jakim języku? Porozumieć się między sobą nie mogliśmy. Zakomenderować też nikt nie mógł. Na to wszystko było już za późno. Owiani wspomnieniami scen Sienkiewiczowskiego „Potopu” imaginowaliśmy sobie, że Carolus Gustavus Rex przyjmuje polskich rycerzy jak przyjaciel, bez obrazy dla majestatu, jako że każdy rycerz może być w Polsce wybrany królem. Zaczęliśmy wszyscy nabierać powietrza w płuca, co było widomym sygnałem, że zaraz na królewskie powitanie odpowiemy jak na nadwornych rycerzy przystało. Gdy już zaczerpnęliśmy wystarczającą ilość powietrza, jak na komendę, jak jeden mąż, wyskandowaliśmy: - CZOŁEM, PANIE KRÓLU!!! Zadrżał król Gustaw Piąty. Zadrżała sala i świta królewska. Byliśmy przekonani, że nikt jeszcze króla z takim zapałem nie przywitał.
Karol Olgierd Borchardt (Znaczy Kapitan)
Ksiądz I na cóż ból rozdrażniać w przygojonej ranie? Synu mój, jest to dawna, lecz słuszna przestroga, Że kiedy co się stało i już się nie odstanie, Potrzeba w tym uznawać wolę Pana Boga. Gustaw (z żalem) O nie! nas Bóg urządził ku wspólnemu życiu, Jednakowa nam gwiazda świeciła w powiciu, Równi, choć różnych zdarzeń wykształceni ciekiem, Postawą sobie bliscy, jednostajni wiekiem, Ten sam powab we wszystkim, toż samo niechcenie, Też same w myślach składnie i w czuciach płomienie. Gdy nas wszędzie tożsamość łączy niedościgła, Bóg osnuł przyszłe węzły, (z żalem największym) a tyś je rozstrzygła! (mocniej, gniewny) Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto! Postaci twojej zazdroszczą anieli, A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!... Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto! I honorów świecąca bańka, wewnątrz pusta! Bodaj!... Niech, czego dotkniesz, przeleje się w złoto; Gdzie tylko zwrócisz serce i usta, Całuj, ściskaj zimne złoto! Ja, gdybym równie był panem wyboru, I najcudniejsza postać dziewicza, Jakiej Bóg dotąd nie pokazał wzoru, Piękniejsza niżli aniołów oblicza, Niżli sny moje, niżli poetów zmyślenia, Niżli ty nawet... oddam ją za ciebie, Za słodycz twego jednego spojrzenia! Ach, i gdyby w posagu Płynęło za nią wszystkie złoto Tagu, Gdyby królestwo w niebie, Oddałbym ją za ciebie! Najmniejszych względów nie zyska ode mnie, Gdyby za tyle piękności i złota Prosiła tylko, ażeby jej luby Poświęcił małą cząstkę żywota, Którą dla ciebie całkiem poświęca daremnie! Gdyby prosiła o rok, o pół roka, Gdyby jedna z nią pieszczota, Gdyby jedno mgnienie oka, Nie chcę! nie! i na takie nie zezwolę śluby.
Adam Mickiewicz (Dziady)
Obecny patrycjusz (…) był chudy, wysoki i z pozoru tak zimnokrwisty jak martwy pingwin. Raz spojrzawszy na niego można było zgadnąć, że powinien trzymać na kolanach białego kota i głaskać go obojętnie, jednocześnie skazując ludzi na śmierć w zbiorniku z piraniami; można było się założyć - o sporo - że kolekcjonuje rzadką porcelanę i obraca ją w swych sinobladych palcach, gdy z głębi lochów dochodzą echa dalekich krzyków. Można by go podejrzewać, że używa słowa “wyśmienicie” i ma wąskie wargi. Wyglądał na człowieka, którego mrugnięcia zaznacza się w kalendarzu.
Terry Pratchett (Sourcery (Discworld, #5; Rincewind, #3))
PANI Nie frasuj mi się, moje dziecię miłe, Takci na świecie być musi: raz radość, Drugi raz smutek; z tego dwojga żywot Nasz upleciony. I rozkoszyć nasze Niepewne, ale i troski ustąpić Muszą, gdy Bóg chce, a czasy przyniosą. HELENA o matko moja, nierównoż to tego Wieńca pleciono; więcej że daleko Człowiek frasunków czuje niż radości. PANI Barziej do serca to, co boli, człowiek Przypuszcza, niżli co g'myśli się dzieje. I stądże się zda, że tego jest więcej, Co trapi, niżli co człowieka cieszy. HELENA Prze Bóg, więcejci złego na tym świecie Niżli dobrego. Patrzaj naprzód, jako Jedenże tylko sposób człowiekowi Jest urodzić się, a zginąć tak wiele Dróg jest, że tego niepodobno zgadnąć. Także i zdrowie nie ma, jeno jedno. Człowiek śmiertelny, a przeciwko temu Niezliczna liczba chorób rozmaitych. Ale i ona, która wszystkim włada, Która ma wszytko w ręku, wszytkim rządzi, Fortuna, za mną świadczy, że daleko Mniej dóbr na świecie niżli tego, co złym Ludzie mianują, bo ubogaciwszy Pewną część ludzi, patrzaj, co ich ciężkim Ubóstwem trapi. A iż tego żadnej Zadości g'woli ani skępstwu swemu Nie czyni, ale niedostatkiem tylko Sciśniona, znak jest, że i dziś, gdy komu Chce co uczynić dobrze, pospolicie Jednemu pierwej weźmie, toż dopiero Drugiemu daje; skąd się da rozumieć, Co już powtarzam nie raz, że na świecie Mniej dóbr daleko niżli złych przypadków. PANI Mniej abo więcej, równa li też liczba Obojga — korzyść niewielka to wiedzieć. o to by Boga prosić, żeby człowiek Co namniej szczęścia przeciwnego doznał, Bo żeby zgoła nic, to nie człowiecza. Ale że z rady tak długo nikogo Kobieta Nie słychać! Wiem, że da bez omieszkania Znać Aleksander, skoro się tam rzeczy Przetoczą, a nam białymgłowom jakoś Przystojniej w domu zawżdy niż przed sienią
Jan Kochanowski (Odprawa posłów greckich)
Kiedy jesteśmy młodzi, każdy powyżej trzydziestki wygląda na człowieka w średnim wieku, każdy po pięćdziesiątce na starca. I czas dowodzi, wraz ze swoim upływem, że nie myliliśmy się tak bardzo. Te drobne różnice wieku — tak istotne i olbrzymie, kiedy jesteśmy młodzi — ulegają erozji. Koniec końców wszyscy zaczynamy należeć do tej samej kategorii, kategorii niemłodych. Sam nigdy się tym specjalnie nie przejmowałem. Są jednak wyjątki od tej reguły. W przypadku niektórych ludzi różnice czasu ustalone w młodości nigdy tak naprawdę nie znikają: starsi pozostają dla nich starszymi, nawet gdy jedni i drudzy są zaślinionymi stetryczałymi osobnikami. W przypadku niektórych ludzi różnica, powiedzmy, pięciu miesięcy oznacza, że będą się uważali za mądrzejszych i obdarzonych większą wiedzą niż ci drudzy, bez względu na dowody świadczące o czymś wprost przeciwnym. A może powinienem powiedzieć „z racji” dowodów świadczących o czymś wprost przeciwnym. „Z racji" tego, że — jak jest absolutnie jasne dla obiektywnego obserwatora — gdy szala przechyla się na korzyść marginalnie młodszej osoby, ta druga tym bardziej rygorystycznie podtrzymuje przekonanie o swojej wyższości. Tym bardziej neurotycznie.
Julian Barnes (The Sense of an Ending)
Pająk wysnuwa wszystko ze swojego wnętrza. (...) Nie wszyscy pisarze tak robią. Niektórzy są jak mrówki, pozbierają trochę tu, trochę tam, a potem to, czego tak pracowicie naściągali, uważają za swoje dzieło. Krytycy bez obiekcji wierzą, że niemal wszyscy pisarze zaliczają się do tej właśnie kategorii. Chętnie wskazują, że dana książka "zawiera ślady", "czerpie z", "ma dług wdzięczności wobec" pewnych tytułów lub prądów bądź współczesnych, bądź z historii literatury, i to nawet wtedy, gdy rzeczony autor nigdy nie zbliżył się do wspomnianych pozycji. Krytycy jednak przyjmują niemal za pewnik, że wszyscy pisarze są równie uczeni i w równym stopniu pozbawieni fantazji jak oni sami. Wygląda na to, że za aksjomat przyjęto niemożność powstawania jakichkolwiek oryginalnych impulsów, przynajmniej nie jest to możliwe w żadnym małym kraju, a już z pewnością nie w w naszym. Istnieje jednak również trzecia kategoria pisarzy. Ci, którzy korzystali z Pogotowia Autorskiego, byli jak pszczoły. Zlatywali się, żeby zbierać nektar w różanym ogrodzie Pająka, w ten sposób zdobywali surowiec, lecz większość z nich wkładała wiele trudu i wysiłku w jego przerobienie. Przetrawiali zebrany z róż nektar i przetwarzali go na własny miód.
Jostein Gaarder (The Ringmaster's Daughter)
Chcę ci wyznać tajemnicę Czas jest tobą Czas jest kobietą Jest osobą Pochlebioną gdy się pada na kolana U jej stóp czas jak suknia rozpinana Czas jak nie kończąca się włosów fala Rozczesywana bez końca Czas jak lustro co się w oddechu rozjaśnia i zmącą O świcie kiedy się budzę czas jak ty śpiąca czas jak ty Jak nóż przebijający mi gardło Ach czy nazwę nareszcie Tę udrękę czasu który nie odpływa tę udrękę Czasu zatrzymanego jak krew w naczyniu krwionośnym To gorsze niż pragnienie nigdy nie spełnione niż nienasycenie Oczu kiedy przechodzisz przez pokój i drżę z obawy By nie prysło urzeczenie To jeszcze gorsze niż przeczuwać cię obcą W ucieczce Z myślami gdzie indziej z innym już stuleciem w duszy Mój Boże jakie ciężkie są słowa I tak być musi Moja miłości ponad rozkoszami miłości nieprzystępna dziś dla zagrożeń Bijąca w mojej skroni mój pulsujący zegarze Kiedy wstrzymujesz oddech duszę się W moim tętnie waha się i przystaje twój krok Chcę ci wyznać tajemnicę Każde słowo Na mych wargach jest nędzarką która żebrze Utrapieniem dla twych dłoni czymś co gaśnie pod twym wzrokiem Więc powtarzam że cię kocham bo mnie zwodzi Kryształ frazy nie dość jasny by zawisnąć na twej szyi Wybacz mowę pospolitą Ona jest Czystą wodą która przykro syczy w ogniu Chcę ci wyznać tajemnicę Nie potrafię Opowiedzieć ci o czasie który ciebie przypomina I o tobie nie potrafię ja jedynie tak udaję Jak ci którzy bardzo długo stoją na peronie dworca I machają jeszcze dłonią choć pociągi odjechały Aż im słabnie przegub ręki pod ciężarem nowej łzy Chcę ci wyznać tajemnicę Ja się boję Ciebie tego co wieczorem każe podejść ci do okien Twoich gestów i słów jakich nie wymawia się zazwyczaj Powolnego i szybkiego czasu boję się i ciebie Chcę ci wyznać tajemnicę Zamknij drzwi Łatwiej umrzeć jest niż kochać i dlatego Życie moje znieść umiałem Moja miłości
Louis Aragon
Tak więc, gdy na estradzie pianista bębni Szopena, mówicie, że czar Szopenowskiej muzyki w kongenialnej interpretacji genialnego pianisty oczarował słuchaczy. Lecz, być może, w rzeczywistości żaden ze słuchaczy nie został oczarowany. Nie jest wykluczone, że gdyby im nie było wiadome, że Szopen jest wielkim geniuszem, a pianista - również, z mniejszym wysłuchaliby żarem tej muzyki. Jest możliwe również, że jeśli każdy z nich, blady z entuzjazmu, bije brawo, krzyczy i się miota, należy przypisać to temu, iż inni także miotają się krzycząc; albowiem każdy z nich myśli, że inni doznają straszliwej rozkoszy, nadziemskiego wzruszenia, wobec czego i jego wzruszenie zaczyna rosnąć na cudzych drożdżach; i w ten sposób łatwo może się wydarzyć, że choć nikt na sali nie został bezpośrednio zachwycony, wszyscy przejawiają oznaki zachwytu - ponieważ każdy przystosowuje się do swych sąsiadów. I dopiero gdy wszyscy w kupie podniecą się między sobą należycie, dopiero wówczas, mówię, te oznaki wywołują w nich wzruszenie - musimy bowiem przystosowywać się do naszych oznak. Lecz także jest pewne, że uczestnicząc w owym koncercie, wypełniamy coś w rodzaju aktu religijnego (zupełnie jakbyśmy asystowali Mszy świętej), pobożnie klęcząc przed Bóstwem artyzmu.
Witold Gombrowicz (Ferdydurke)
W sportowym sklepie pod kwadratowymi filarami kupiłem spory czerwony plecak bez stelarza i upchnąłem do niego dwa śpiwory. Cienkie, ale innych nie mieli. W pustym, wykafelkowanym na zielono mięsnym załadowałem trzy kilo boczku, parę konserw i kabanosy na okrasę i dlatego że lekkie. W tym sklepie było jak w basenie, jak w jakiejś łaźni, na srebrnych hakach wisiały biało-czerwone połcie, a kasa i waga też były srebrne. W pierwszym lepszym sklepie z manekinami na wystawie kupiłem kilka par grubych skarpet. Siekierę kupiłem w sklepie z siekierami. I jeszcze papierosy. A w monopolowym dwie butelki naszego spirytusu. Gdy płaciłem, wpadły mi w oko maleńkie flaszeczki z wyborową, takie na dwa łyki. Wypchałem sobie nimi kieszenie.
Andrzej Stasiuk (White Raven)
Tu nie ma wody tu jest tylko skała Skała bez wody i piaszczysta droga Droga wijąca się wśród gór nad nami Między skałami głazami bez wody Gdyby tu była woda stanąłbym i pił Lecz pośród skał nie można myśleć ani stać Suchy jest pot a stopy grzęzną w piachu Gdyby tu woda spływała ze skał Martwa jest paszcza gór spróchniałe zęby pluć nie mogą Tutaj nie można usiąść leżeć ani stać I ciszy nawet nie ma w górach Tylko bezpłodny suchy grzmot bez deszczu I samotności nawet nie ma w górach Tylko posępne czerwone twarze - drwią i szydzą W drzwiach lepianek z popękanej gliny Gdyby tu była woda A nie skała Gdyby tu była skała Ale i woda I woda Źródło Sadzawka wśród skał Gdyby tu był chociażby wody dźwięk A nie cykada I śpiew suchych traw Ale na skale wody dźwięk Gdzie drozd-pustelnik śpiewa pośród sosen Krop kap krop kap kap kap kap Ale tu nie ma wody Kim jest ten trzeci, który zawsze idzie obok ciebie? Gdy liczę nas, jesteśmy tylko ty i ja Lecz gdy spoglądam przed siebie w biel drogi Zawsze ktoś jeszcze idzie obok ciebie, Stąpa spowity płaszczem brunatnym, w kapturze Nie wiem czy jest to kobieta czy mąż - Kim jest ten, który idzie po twej drugiej stronie? Co to za dźwięki wysoko w powietrzu Pomruk matczynych lamentów Co to za hordy w kapturach, jak roje Na bezkresnych równinach, utykają na spękanej ziemi Otoczonej jedynie płaskim horyzontem Co to za miasto nad łańcuchem gór Pęka i zrasta się i rozpryskuje - w fioletowym wietrze Walące się wieże Jeruzalem Ateny Aleksandria Wiedeń Londyn Nierzeczywiste
T.S. Eliot (The Wasteland, Prufrock and Other Poems)
Regent nader zręcznie wprasował się do autobusu, który na pełnym gazie pędził w kierunku placu Arbackiego, i umknął. Iwan, zgubiwszy jednego ze ściganych, całą swoją uwagę skoncentrował na kocurze i zobaczył, że dziwny ów kot podszedł do drzwi wagonu motorowego linii A, który stał na przystanku, bezczelnie odepchnął wrzeszczącą kobietę, chwycił za poręcz i nawet wykonał próbę wręczenia konduktorce dziesiątaka przez otwarte z powodu upału okno. Zachowanie się kota wstrząsnęło Iwanem do tego stopnia, że zastygł nieruchomo obok sklepu kolonialnego na rogu, i wtedy zdumiał się po raz drugi, i to znacznie silniej, tym razem za przyczyną konduktorki. Ta, skoro tylko zobaczyła włażącego do tramwaju kota, wrzasnęła, dygocąc z wściekłości: -Kotom nie wolno! Z kotami nie wolno! Psik! Wyłaź, bo zawołam milicjanta! Ani konduktorki, ani pasażerów nie zdziwiło to, co było najdziwniejsze – nie to więc, że kot pakuje się do tramwaju, to byłoby jeszcze pół biedy, ale to, że zamierza zapłacić za bilet! Kot okazał się zwierzakiem nie tylko wypłacalnym, ale także zdyscyplinowanym. Na pierwszy okrzyk konduktorki przerwał natarcie, opuścił stopień i pocierając monetą o wąsy, usiadł na przystanku. Ale gdy tylko konduktorka szarpnęła dzwonek i tramwaj ruszył, kocur postąpił tak, jak postąpiłby każdy, kogo wyrzucają z tramwaju, a kto mimo to jechać musi. Przeczekał, aż miną go wszystkie trzy wagony, po czym wskoczył na tylny zderzak ostatniego, łapą objął sterczącą nad zderzakiem gumową rurę i pojechał, zaoszczędziwszy w ten sposób dziesięć kopiejek.
Mikhail Bulgakov (The Master and Margarita)
Opróżniam popielniczki, myję kieliszki, wyrzucam puste butelki, krótko mówiąc, gdy w końcu idę się odlać, mieszkanie jest na błysk. Ale podczas gdy sikam, wspomnienie niedopałków w kieliszkach i zeschniętych skórek sera wywraca mi flaki. Wkładam palce głęboko do gardła, żeby i moje ciało mogło wyrzucić wszystkie te świństwa, które w nim zalegają. Czasami skutkuje, lecz nie zawsze. Zdarza mi się spędzić dwie godziny z głową w sedesie, czekając, aż się zacznie. Zresztą, bardzo to lubię! Te wiejskie klimaty... Szmer wody spływającej nieustannie, odkąd zepsuła się spłuczka. W Paryżu brakuje nam kontaktu z przyrodą. Dlatego ludzie wydają fortuny na rośliny doniczkowe. A przecież natura to nie tylko chlorofil! To także strumyki, źródła, wodospady... Ja to wszystko mam w sraczyku i to za darmochę.
Roland Topor (Najpiękniejsza para piersi na świecie)
Ludzkość, jak się zdaje, wysila się tylko dopóty, póki oczekuje swoich idiotycznych świadectw, którymi potem może się szczycić publicznie, a gdy już ma wystarczająco dużo takich świadectw w ręce, zaniedbuje się. Przytłaczająca większość ludzi żyje tylko po to, by zdobywać świadectwa i tytuły, z żadnego innego powodu, a zdobywszy wystarczającą ich zdaniem liczbę świadectw i tytułów, spoczywa na laurach. Ludzkość, jak się zdaje, nie ma innego celu w życiu. Jak się zdaje, nie przejawia w ogóle zainteresowania własnym, niezależnym życiem, własnym, niezależnym istnieniem, interesują ją tylko owe świadectwa i tytuły, pod których ciężarem, jak się zdaje, dusi się już od wieków. Ludzie nie dążą do niezależności i w ogóle do samodzielności, nie dążą do własnego naturalnego rozwoju, tylko do zdobycia świadectw i tytułów, i gdyby wręczać je im i dawać bez jakichkolwiek warunków, w każdej chwili oddaliby życie za te świadectwa i tytuły, taka jest naga i przygnębiająca prawda. Tak mało cenią życie samo w sobie, że istnieją dla nich tylko świadectwa oraz tytuły. Wieszają te świadectwa i tytuły na ścianach swoich mieszkań, wiszą one w mieszkaniach rzeźników i filozofów, pomocy kuchennych, adwokatów i sędziów, którzy przez całe życie wpatrują się w te świadectwa i tytuły wzrokiem pełnym pożądliwości, jakiej ich oczy nabrały od nieustannego wpatrywania się w owe świadectwa i tytuły. W istocie nie mówią o sobie, jestem takim a takim człowiekiem, lecz jestem takim a takim tytułem, jestem takim a takim świadectwem. I nie utrzymują kontaktów z takim a takim człowiekiem, lecz tylko z takim a takim świadectwem i z takim a takim tytułem. Możemy więc spokojnie stwierdzić, że w rodzie ludzkim obcują ze sobą nie ludzie, ale wyłącznie świadectwa i tytuły.
Thomas Bernhard (Extinction)
Nocą, gdy nikt nie widzi, ćwiczę straszne miny, wytrzeszcz oczu i szczerz zębów, nazbyt dzikie, by znaczyły cokolwiek w mowie człowieczej fizjognomji; straszne miny, a także absolutną martwotę oblicza, bezruch najdrobniejszych mięśni czaszki, którego w świetle dnia i między ludźmi nigdy nie potrafię osiągnąć, nie mam wówczas władzy nad grymasami twarzy. Nocą, gdy śpię, widzę pod powiekami schemat, jak z pożółkłych rycin Zygi, anatomiczny schemat owej zdrady: dziesiątki twardych nici szpagatowych przewleczonych pod skórą policzków, brwi, podbródka, warg; a drugie końce tych nici trzymają otaczający mnie ludzie, w dłoniach, między zębami, zawiązane wokół dewizek zegarków i mankietowych spinek, na obrączkach, na główkach lasek i cybuchach fajek, niektórzy sami mają je wszyte w mięśnie mimiczne, albo i w serca, wprost przez pierś i kość mostka. Potem rycina ożywa — jest dzień — jest ruch — ludzie — ja — Uśmiecham się — uśmiecham się — uśmiecham się.
Jacek Dukaj (Lód)
Raz w przedwieczornej mgle w Londynie Ulicznik jakiś mnie zaskoczył Podobny był do mej jedynej Ze wstydu więc spuściłem oczy W spojrzeniu jego czując drwinę Zły chłopak szedł i całą parą Gwiżdżąc w kieszenie ręce włożył Ja za nim domy nad tą parą Jak rozstąpione fale morza On Hebrajczycy ja Faraon Niech cegły zwalą się lawiną Jeślim cię miła fałszem karmił Władcą Egiptu i władczynią Jestem i ciurą jego armii Jeśli nie jesteś mą jedyną W rogu ulicy która płonie Ogniami wszystkich swoich fasad Runami mgieł w nieutolonej Krwawiącej skardze wszystkich fasad Kobieta szła podobna do niej Ten wzrok nieludzki i niewierny Ta blizna tuż pod szyją gołą Pijana szła przez próg tawerny W tej samej chwili gdy pojąłem Każdej kochanej fałsz bezmierny Kiedy przytułał się z daleka Ulisses mądry d przystani Drgnęła staremu psu powieka I za przędziwem cienkich tkanin Żona na powrót męża czeka Do Sakontali syty chwały Wracał małżonek-król po walce Oczy miłością jej pałały Czekała blada a jej palce Samca gazeli sierść głaskały Ledwie wspomniałem szczęście króli Tu nieprawdziwa tam niedobra W której wciąż kocham się najczulej Dwa cienie które los mi dobrał Zderzyły się by zjątrzyć ból mój Żal się już piekłem na mnie wali Otwórz się niebo niepamięci Za pocałunek jej zuchwali Królowie życie z własnej chęci Nędzarze cień by swój sprzedali Zazimowałem w swej przeszłości O słońce wielkanocne grzej i Niech ciepło w sercu mym zagości Bo zmarzło tak jak w Cezarei czterdziestu męczenników kości Pamięci o mój piękny statku Czy nam już nie dość podróżować Po fali wód o przykrym smaku Od zórz po zmierzchy od różowych Aż po te smutki na ostatku Szalbierko żegnam twój kobiecy Cień pomylonych dwóch postaci I tej z którą zwiedzałem Niemcy Jam ją w ubiegłym roku stracił I nigdy nie zobaczę więcej O Drogo Mleczna płyń siostrzyco Białych strumieni ziem Chanaan Kochanek białych w mgle zachwyceń Zgrajo topielców niekochana Ciągnijmy za nią ku mgławicom Pamiętam jak innego roku Kwietniowy świr zwiastował wiosnę Śpiewałem radość u jej boku Śpiewałem miłość męskim głosem Gdy rozkwitała miłość roku
Guillaume Apollinaire
Zaczęli sezon grzewczy - na parterze wisi stosowna kartka. Dla nas to żadna nowina; i tak jest - od niedawna - ciepło, miękko, czule, bezpiecznie i przytulnie. Codzienna obojniość wygładza kontur zdarzeń - a jeszcze nie mamy po siedemdziestąt parę lat, gdy każda sójka lecąca nad podwórkiem, każda zmiana czasu z letniego na zimowy, każde wyjście z domu urasta do rozmiarów Ważnej Części Życia. Ta złość o zbitą szklankę! Przestawianie kubków na ich właściwe miejsce, z cichą, zwartą furią! Te kłótnie o kolejność czegokolwiek, troska że spodnie się przetarły... My za lat pięćdziesiąt: czuwanie nad strukturą, która, nić za nicią, niepowstrzymanie pęka, pruje się zaciekle, aż w końcu wypłyniemy na nieopisane morze bez znanych portów. Na razie możemy pomijać rozpoczęcie sezonu grzewczego milczeniem, lekceważyć porządek talerzy. Śmierć jest jak użyteczny, ale nie użyty przedmiot, który gdzieś leży w tekturze i folii na pawlaczu, pomiędzy pudłami z bombkami a nie noszonym płaszczem - pewna i gotowa; wystarczy po nią sięgnąć, gdy będzie potrzebnna.
Jacek Dehnel
Lombroso jest dokładny – tworząc calendario criminale, szczegółowo wylicza różne rodzaje zbrodni i wykroczeń. Tak więc chociaż zabójstwa najczęściej zdarzają się w lipcu, to dla ojcobójstw okresem szczytowym okazuje się styczeń i październik. Gwałty na nieletnich najczęściej zdarzają się w styczniu, a następnie w maju, lipcu i sierpniu, najrzadziej w grudniu i innych zimnych miesiącach. Podobną tendencję obserwuje się wtedy, gdy ofiarami są dojrzałe kobiety – jakkolwiek tu pewien wzrost następuje też w grudniu i styczniu. Autor sądzi, że powodem owego zimowego nasilenia jest panujący w tym okresie karnawał. Okazuje się zatem, że niektóre miesiące (te cieplejsze) sprzyjają popełnianiu przestępstw. W miesiącach ciepłych częściej zdarzają się rewolucje. (Na klimat trzeba zwracać uwagę także, gdy bada się związek zdolności twórczych i obłąkania5). Równie istotne są warunki topograficzne: „Już od dawna nie tylko wśród uczonych, ale i wśród ludu istnieje przekonanie, że najwięcej ludzi genialnych bywa w krajach górzystych, o łagodnym klimacie” (Lombroso 1987:91).
Anonymous
— Nie, to nie żarty. Opowiadam ci tylko, do czego doszedłem. Można przekazywać wiedzę, ale nie mądrość. Mądrość można znaleźć, można nią żyć, można się na niej wspierać, można dzięki niej czynić cuda, ale wypowiedzieć jej i nauczać nie sposób. Domyślałem się tego już jako chłopak i to właśnie odsunęło mnie od nauczycieli. Dokonałem pewnego odkrycia, Gowindo, które ty znowu uznasz za żart albo za błazeństwo, ale to najbardziej cenna z moich myśli. Oto przeciwieństwo każdej prawdy jest równie prawdziwe! Prawdę można przecież wypowiedzieć i ubrać w słowa tylko wtedy, gdy jest to prawda jednostronna. Wszystko, co ma postać myśli i daje się wyrazić słowami, jest jednostronne, jest połowiczne, brakuje mu całości, dopełnienia, jedności. Gdy wzniosły Gautama nauczał o świecie, musiał go podzielić na sansarę i nirwanę, na złudzenie i prawdę, na ból i wyzwolenie. Inaczej się nie da, kto chce nauczać, nie ma przed sobą innej drogi. Ale sam świat, to, co jest wokół nas i w nas w środku nigdy nie jest jednostronne. Żaden człowiek ani żaden uczynek nie należy całkowicie do sansary ani do nirwany, żaden człowiek nie jest do końca grzeszny ani święty. Tak się wydaje, owszem, ponieważ ulegamy złudzeniu, iż czas jest czymś rzeczywistym. Czas nie jest czymś rzeczywistym. A jeśli czas nie jest rzeczywisty, to i ta odległość, jaka zdaje się dzielić świat od wieczności, cierpienie od szczęścia, zło od dobra, jest tylko złudzeniem. — Jakże to? — spytał niespokojnie Gowinda. — Posłuchaj mnie, mój miły, słuchaj mnie dobrze! Grzesznik, taki jak ja i taki jak ty, jest grzesznikiem, ale kiedyś znowu złączy się z brahmanem, osiągnie kiedyś nirwanę, będzie buddą i teraz zobacz: to “kiedyś" jest złudzeniem, jest tylko przenośnią! Naprawdę bowiem nie jest tak, że grzesznik przebywa jakąś drogę, by stać się buddą, nie staje się nim w trakcie rozwoju, choć nasz umysł nie potrafi sobie tego inaczej wyobrazić. Nie, w grzeszniku jest już teraz dzisiaj przyszły buddą, cała jego przyszłość już w nim jest zawarta i w tym grzeszniku, w sobie samym, w każdym człowieku należy wielbić przyszłego, możliwego, ukrytego buddę. Świat, przyjacielu, nie jest doskonały ani też nie zbliża się powoli do doskonałości, nie: jest doskonały w każdej chwili, wszelki grzech zawiera w sobie już łaskę, każde dziecko nosi w sobie starca, każdy noworodek śmierć, każdy umierający wieczne życie. Nikomu z ludzi nie jest dane ocenić, jak daleko inny zaszedł na swej drodze, w zbóju i hulace czeka już budda, w braminie czeka zbój. Głęboka medytacja pozwala ci znieść czas, widzieć naraz wszelkie życie niegdysiejsze, obecne i przyszłe, i wtedy wszystko jest doskonałe, wszystko jest brahmanem. Dlatego wszystko, co jest, zdaje mi się dobre, śmierć na równi z życiem, grzech na równi ze świętością, roztropność na równi z głupotą, wszystko musi być takie, jakie jest, potrzeba tylko mojej zgody, mojej dobrej woli, mojego przyzwolenia, a wszystko jest dla mnie dobre, może mnie tylko wesprzeć, nie może mi szkodzić. Na własnym ciele i duszy doświadczyłem, że potrzeba mi było grzechów, potrzebna mi była rozpusta, chciwość, próżność i najstraszniejsze zwątpienie, aby nauczyć się uległości, aby pokochać świat, aby nie porównywać go z jakimś przez siebie wymarzonym, wyobrażonym światem, z wymyślonym jakimś rodzajem doskonałości, tylko zostawić go takim, jakim jest, i kochać go i cieszyć się, że do niego należę. Takie między innymi są moje odkrycia, Gowindo.
Hermann Hesse (Siddhartha)
Za cenę ogromnych wydatków, energii i pomysłowości ludzkiej wybudowano w Waszyngtonie Muzeum Holocaustu. Wcześniej podobne muzeum otwarto w Los Angeles. Nie sposób się oprzeć myśli, ile za te pieniądze można by wysłać transportów do Bośni. A ile do innych miejsc, o których nawet nie wiemy, a w których z dala od telewizyjnych kamer trwa spokojna, nieprzerwana rzeź? Żeby chociaż, jeśli już nie umiemy zatrzymać zagłady, ograniczyć ją trochę. Nieprawda, że tych wydatków nie można ze sobą zestawiać. Nieprawda, że celem budowy muzeów jest utrzymanie pamięci. Gdybyśmy naprawdę pamiętali, to zamiast gromadzić się na inauguracji Muzeum Holocaustu, prezydenci spotkaliby się na naradzie wojennej. Muzeum Holocaustu, gdy ginie Bośnia, możliwe jest właśnie dlatego, że nie pamiętamy. Gdyby chcieć otwierać nowe muzea, nie trzeb czekać półwiecza. Można choćby dziś. Eksponaty - autentyczne artefakty z masowych grobów, zdjęcia ofiar - nietrudno zebrać. Żadne nowe Archiwum Ringelbluma nie będzie potrzebne. Można nawet urządzać seminaria psychologicznez udziałem morderców, by na żywo, o ile słowo to jest właściwe, starać rozwikłać mroczne tajniki banalności zła.
Dawid Warszawski
Nie mogę więc się skarżyć, jednak coś z życia wyciągnąłem, a że inni więcej, no cóż, zresztą kto ich wie, każdy tylko trajluje, przechwala się, że z tą, że z tamtą, a naprawdę bida z nędzą, wraca do domu, siada, buty zdejmuje, do łóżka się kładzie sam z sobą, więc po co tyle gadania, ja przynajmniej, wie pan, jak człowiek tak na sobie się skupi i zacznie sobie małe, nieznaczne przyjemnostki świadczyć, nie tylko zresztą erotyczne, bo na przykład, może się pan jak basza zabawić kuleczkami z chleba, przecieraniem binokli, ze dwa lata to uprawiałem, tu mnie głowę suszą sprawami rodzinnymi, biurowymi, polityką, a ja sobie binokle… otóż, mówię, co to ja chciałem, acha, pan nie ma pojęcia jak się od takich drobnostek ogromnieje, wprost nie do wiary, człowiek się rozrasta, swędzi pana pięta to jakby gdzieś daleko na Wołyniu, na kresach, zresztą ze swędzenia pięty też można mieć trochę satysfakcji, wszystko zależy od podejścia, ujęcia intencji, panie, jeśli odcisk może boleć, to dlaczegożby nie miał i rozkoszy przysporzyć? A wsadzenie języka w zakamarki zębów? Co chciałem powiedzieć? Epikureizm, czyli rozkosznisium, może być dwojakie, bo primum dzik, bawół, lew, secundum pchełka, muszka, ergo w skali wielkiej i w skali małej, ale, jeśli w małej, to potrzebna jest zdolność mikroskopowania, dozyfikowania i właściwego podzielenia, lub rozczłonkowania, bo jedzenie karmelka możesz pan rozłożyć na etapy primum wąchanie secundum lizanie, tertium wsadzanie, quartum zabawki z językiem, ze ślinką, quintum wyplucie na rękę, przypatrzenie się, sextum rozpęknięcie za pomocą zęba, że poprzestanę na tych kilku etapach, ale, jak pan widzi, można już sobie jako tako poradzić i bez dancingów, szampana, kolacyjek, kawioru, dekoltów, frufru, pończoszek, majteczek, biustów, wyprężeń, skotek hi, hi, hi, ojej, co pan, jak pan śmie, hihihi, hahaha, ;hochoch, yych, yych, z karczkiem. Ja przy kolacji sobie siedzę, z rodziną gawędzę, z lokatorami, a przecie i tak trochę paryskiego szantanu sobie po cichu wyskrobię. I niech mnie przyłapią! Tle, he, he, nie przyłapią! Cała rzecz polega na pewnego rodzaju wewnętrznym wymoszczeniu się rozkosznisiowym i przyjemnościowym z wachlarzami, z pióropuszami, w rodzaju Sułtana Selima Wspaniałego. Ważne są wystrzały artylerii. Oraz bicie w dzwony. Wstał, ukłonił się, zaśpiewał: Gdy się nie ma, co się lubi To się lubi, co się ma!
Witold Gombrowicz (Cosmos)
Zajrzała mu przez ramię, Spodziewając się sadów i winnic, Marmuru dostatnich miast, Mórz i żaglowców zwinnych, Lecz on wykuł w lśniącym metalu Zamiast przychylnych żywiołów Pejzaż sztucznego pustkowia Z niebem jak ołów. Bura równina, ugór, który nic nie znaczył Bez źdźbła trawy, bez dróg czy drzew przy ludzkich domach; Nie było tu co zjeść, nie było usiąść na czym; A jednak w tym nijakim miejscu znieruchomiał Gęsty czworobok, jedna wielka niewiadoma: Milion oczu i butów jakiś nakaz przygnał, By równo jak pod sznurek, czekały na sygnał. Glos pozbawiony twarzy gdzieś w górze wyliczał Statystyczne dowody, że dogmat jest słuszny, Tonem suchym i płaskim jak ta okolica: Nie było braw, nie było mowy o dyskusji; Kolumna za kolumną szła w tumanie dusznym - Odmaszerowali, przekonani święcie Logiką, co ich wtrąci - gdzie indziej - w nieszczęście. Zajrzała mu przez ramię, Oczekując uczt i ołtarzy, Girland na szyjach jałówek, Ku niebu wzniesionych twarzy, Lecz na błyszczącym metalu, Gdzie modły widzieć się winno, Żar kuźni oświetlił scenę Zupełnie inną. Drut kolczasty wydzielał arbitralny skrawek Gruntu, gdzie stali, nudząc się, funkcjonariusze (Jeden rzucił ospały żart); w słońcu jaskrawym Pocili się strażnicy, za drutem posłuszne Rzędy porządnych ludzi gapiły się gnuśnie, Gdy trzech mężczyzn, ubranych w drelichy więzienne, Przywiązywano do trzech słupów wbitych w ziemię. Majestatyczna masa tego świata, wszystko, Co ma wagę, co zawsze tyle samo waży, Spoczęła w cudzych rękach; jak na pośmiewisko Rzucono ich, zmalałych, w ten krąg pustych twarzy, Bez nadziei na pomoc; co sobie zamarzył Wróg, stało się: przegrali zhańbieni; skonała W nich ludzka duma, zanim skonały ich ciała. Zajrzała mu przez ramię Oczekując atletów i gonitw, Mężczyzn i kobiet o smukłych Ciałach, muzyką wprawionych W płynny, ciepły wir tańca; Lecz on wykuł na tarczy jasnej Nie posadzkę taneczną - pole Zarosłe chwastem. Obdarty łobuz na pustkowiu dzikim Błąkał się sam, bez celu; ptak z furkotem wzleciał, Spłoszony jego celnie rzuconym kamykiem Że dziewczynę się gwałci, że gdzie dwóch ma nóż, ginie trzeci, Przyjmował jako aksjomat - on, co nie słyszał o świecie, Gdzie byłaby spełniona obietnica jakaś, I gdzie, płacz cudzy widząc, ktoś mógłby zapłakać. Wąskowargi płatnerz Hefajstos Wstał, odkuśtykał na bok: Tetyda o piersiach ze światła Mogła tylko zakrzyknąć słabo, Widząc, co bóg wykuł dla mocarza, Co otrzyma jej syn za chwilę - Mężobójca o sercu z żelaza, Młodo umrzeć mający Achilles.
W.H. Auden
Niektórym się wydaje, że czubkiem można zostać ot tak, ni z gruchy, ni z pietruchy. Ze na przykład najspokojniej w świecie spacerujesz sobie z rodziną, aż tu nagle doskakujesz do drzewa i zaczynasz je kopać, dopadasz wózeczka i plujesz dzidziusiowi w ryło, podnosisz nogę i obsikujesz kulę kaleki, jednym słowem - odbija ci. Albo inaczej, zwyczajnie szykujesz się do spania, ucałowałeś rodziców, przyjaciół, żonę, dzieci, meble, oszczędności, ubranka, bojler, umywalkę, podeszwy swoich butów, muszlę klozetową. Po prostu dostajesz hyzia. Nie, nie i jeszcze raz nie. To może jeszcze inaczej - przeglądasz pocztę, popijając poranną kawę (zachowanie w normie, tylko trochę niezdrowe dla pęcherza) i trafiasz na wredny list na swój temat, anonim. Sklecono go przy pomocy liter powycinanych z różnych piśmideł, których nie czytujesz, pośrednio zmuszając cię tym sposobem do ich lektury. - Łajdaki! Nie uda się wam! - wydzierasz się z pianą na ustach i ciach! dostajesz kuku na muniu. Bo zachodzące w mózgownicy procesy chemiczne uległy zakłóceniu, jako że bolą cię zęby. Albo dlatego, że w dzieciństwie mamusia i tatuś nie kochali cię dość mocno, bo słońce grzeje coraz słabiej, a księżyc wchodzi przez okno dwanaście po północy. Nie. nie. nie. NIE. NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE. Kto jak kto. ale ja znam się na tym i mogę stwierdzić, że ci, którzy tak mówią, po prostu bredzą. Nigdy w życiu nie zająłbym tak eksponowanej pozycji, na samym szczycie hierarchii chorób umysłowych, gdybym nie poświęcał każdej sekundy na ciężką, wytrwałą, drobiazgową pracę nad sobą i swoimi uzdolnieniami. Jeśli człowiek nie stawia sobie wymagań, to do niczego nie dojdzie. Dzisiejsza młodzież chciałaby dostać świra - bo to całkiem fajne - ale bez tego wysiłku, który jest niezbędny. Owszem, być szurniętym to nic trudnego. Ale żeby zostać prawdziwym, wielkim, pierwszorzędnym szaleńcem, na to - wierzcie mi - trzeba się nieźle napocić. A czasami trochę wypić: nie jestem wymagający, trzy kieliszki wystarczą. Ale przede wszystkim, przede wszystkim, przede wszystkim - z czego nie zdajemy sobie sprawy i czego powtarzać nigdy dość - świrowanie to wynik zbiorowego wysiłku! Tak, koleżanki i koledzy, zatkało was, co? "Jak to? Wariowanie to zajęcie grupowe? Ten się chyba z głupim widział!" No dalej, lżyjcie mnie, nie żałujcie sobie. Och, przyznaję, że niełatwo to znieść, ale kiedy za twoimi plecami stoi murem zespól, wszystko staje się prostsze. A ja, czego nie należy zapominać, mam najlepszą ekipę na świecie. Byłem we wszelakich szpitalach, u najróżniejszych psychiatrów. Wszyscy połamali sobie na mnie zęby. Najbardziej nieustępliwi, którzy od pierwszego spotkania wyrokowali z okrutnym uśmieszkiem: "To nic takiego, nic poważnego, raz dwa wróci pan do siebie." No i co? Figa z makiem. Jak wysiadają ci mądrale, teraz, gdy nikt, nawet najciemniejsza z pielęgniarek nie może zaprzeczyć, że jestem przykładem najwspanialszego, najelegantszego, najosobliwszego obłędu w stylu francuskim z końca dwudziestego wieku? Ale ja nigdy, przenigdy nie zapominam, nawet gdy piję samotnie, że udało mi się dzięki innym, dzięki mojemu zespołowi. To on przypominał mi nieustannie, że świat jest przeciw mnie, że ludzie chcą moich pieniędzy i mojej śmierci, że nie spoczną, dopóki nie wymażą mnie z listy żyjących. Dziękuję. Dziękuję wam wszystkim.
Roland Topor (Dziennik Paniczny)
Oto masz, drogi Maksie, dwie książki i kamyk. Zawsze starałem się znaleźć na Twoje urodziny coś, co wskutek swej obojętności nie zmieniałoby się, nie gubiło, nie psuło i nie mogło być zapomniane. A dumając potem miesiącami, znów nie widziałem innego ratunku, niż wysłać Ci książkę. Z książkami jest jednak utrapienie, z jednej strony są obojętne, a potem znów z drugiej o tyle bardziej interesujące, potem zaś pociągnęło mnie do tych obojętnych tylko przekonanie, które bynajmniej nic we mnie nie rozstrzygnęło, w końcu zaś, ciągle jeszcze z odmiennym przekonaniem, trzymałem w ręku książkę, która paliła tak tylko z ciekawości. Kiedyś nawet z rozmysłem zapomniałem o Twoich urodzinach, co było wszak lepsze niż posłanie książki, ale dobre nie było. Dlatego wysyłam Ci teraz ten kamyczek i będę Ci go wysyłał póki naszego życia. Będziesz go trzymać w kieszeni, ochroni Cię, wsadzisz do szuflady, również nie będzie bezczynny, ale jeśli go wyrzucisz, będzie najlepiej. Bo wiesz, Maksie, moja miłość do Ciebie jest większa niż ja sam i bardziej ja w niej mieszkam niż ona we mnie, i ma też kiepską podporę w mojej niepewnej istocie, tym sposobem jednak dostanie w kamyczku skalne mieszkanie i niechby to było tylko w szczelinie bruku na Schalengasse. Od dawna już ratowała mnie ona częściej niż sądzisz, a właśnie teraz, gdy wiem o sobie mniej niż kiedykolwiek i odczuwam siebie z pełną świadomością jedynie w półśnie, tylko tak nadzwyczaj lekko, tylko teraz jeszcze - krążę tak niczym z czarnymi wnętrznościami - dobrze zatem zrobi ciśnięcie w świat takiego kamyka i oddzielenie w ten sposób pewnego od niepewnego. Czym są wobec tego książki! Książka zaczyna Cię nudzić i już nie przestanie albo porwie ją twoje dziecko, albo, jak ta książka Walsera, rozlatuje się już, kiedy ją dostajesz. Przy kamyku przeciwnie, nic nie może Cię znudzić, taki kamyk nie może też ulec zniszczeniu, a jeśli już, to dopiero po długim czasie, także zapomnieć go nie można, ponieważ nie masz obowiązku o nim pamiętać, w końcu nie możesz go też nigdy ostatecznie zgubić, gdyż na pierwszej lepszej żwirowej drodze znajdziesz go z powrotem, bo jest to właśnie pierwszy lepszy kamyk. A jeszcze nie mógłbym mu zaszkodzić większą pochwałą, szkody z pochwał powstają bowiem tylko wtedy, gdy pochwała chwaloną rzecz rozgniata, niszczy lub zapodziewa. Ale kamyczek? Krótko mówiąc, wyszukałem Ci najpiękniejszy prezent urodzinowy i przekazuję Ci go z pocałunkiem, który ma wyrażać niezdarne podziękowanie za to, ze jesteś.
Franz Kafka