“
Poczucie straty nie jest tak ciężkie jak poczucie winy, ale więcej ci zabiera.
”
”
Veronica Roth (Insurgent (Divergent, #2))
“
Znajdź pustą butelkę. Taką, w jakich sprzedają drogie oliwy. Dmuchnij do środka i zakręć dobrze. Noś ją ze sobą wszędzie. Aż się przyzwyczaisz.
Przyzwyczaisz, lecz nie zapomnisz. Jest duża, nie mieści się w kieszeni. Niełatwo ją stłuc. Trzeba uderzyć z całej siły. O beton. O kamień. O stal.
Po tym poznasz.
Że znalazłeś siłę, by wypuścić na świat NIC.
Utraciłeś, czego nigdy nie miałeś, ale nagle tak bardzo ci brak -
Czego?
Tam nic nie było.
(Groza, groza).
”
”
Jacek Dukaj (Król Bólu)
“
Ci, których przeraża równość małżeńska, są, na co wskazuje wiele znaków, tak samo przerażeni wizją równości w parach heteroseksualnych jak równością par tej samej płci.
”
”
Rebecca Solnit (Men Explain Things to Me)
“
Zawsze znajdą się tacy, którzy wezmą na siebie obowiązek obrony Boga, jakby Najwyższa Istota czy podstawa wszelkiego bytu była czymś słabym i wymagającym wsparcia. Ludzie ci przechodzą obok wdowy przeżartej trądem i żebrzącej o kilka pais, mijając obojętnie koczujące na ulicy dzieci w łachmanach i myślą sobie:"Tak to już jest na świecie". Ale jeśli wyczują najlżejsze uchybienie wobec Boga, to całkiem inna sprawa. Czerwienieją na twarzy, dosłownie ich zatyka, wypluwają gniewne słowa. Intensywność ich oburzenia jest zdumiewająca. Ich zawziętość przeraża.
”
”
Yann Martel (Life of Pi)
“
Powiedziałeś: "Pojadę do innej ziemi, nad morze inne.
Jakieś inne znajdzie się miasto, jakieś lepsze miejsce.
Tu już wydany jest wyrok na wszystkie moje dążenia
i pogrzebane leży, jak w grobie, moje serce.
Niechby się umysł wreszcie podźwignął z odrętwienia.
Tu, cokolwiek wzrokiem ogarnę,
ruiny mego życia czarne
widzę, gdziem tyle lat przeżył, stracił, roztrwonił".
Nowych nie znajdziesz krain ani innego morza.
To miasto pójdzie za tobą. Zawsze w tych samych dzielnicach
będziesz krążył. W tych samych domach włosy ci posiwieją.
Zawsze trafisz do tego miasta. Będziesz chodził po tych samych ulicach.
Nie ma dla ciebie okrętu - nie ufaj próżnym nadziejom - nie ma drogi w inną stronę.
Jakeś swoje życie roztrwonił
w tym ciasnym kącie, tak je w całym świecie roztrwoniłeś.
”
”
Constantinos P. Cavafy
“
Teraz każdy może kultywować swój mit, jeśli ma wystarczająco dużo obornika, a więc jeśli trawa po drugiej stronie płotu wydaje ci się zieleńsza, dzieje się tak najpewniej dlatego, że jest tam pełno gówna.
”
”
Fredrik Backman (Anxious People)
“
Nigdy, nawet jako dziecko, nie widziałem takiego wysokiego budynku! – rzekł Roland– a tu jest ich tak wiele! Taak – przytaknął Eddie. Żyjemy jak w mrowisku.
Może ten widok ci się podoba, Rolandzie, ale moim zdaniem szybko się opatrzy. Bardzo szybko ci się opatrzy.
”
”
Stephen King (The Drawing of the Three (The Dark Tower, #2))
“
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie,
z którego mam za darmo rozległe widoki:
gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie
tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową
ta sama mroźna próżnia
milczy swą nałogową
odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie.
Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej.
Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie
palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok.
Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie
słychać, co można widzieć,
gdy się jest Tobą.
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili
dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki;
choć jak ją nazwą, co będą mówili
o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę
geologiczną stojąc
na naszym próchnie, łgarstwie,
niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją
własną mieszankę śmiecia i rozpaczy
nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija
kolejny stopień, rosnący pod stopą.
Ale dosyć już o mnie. Mów jak Tobie mija
czas-i czy czas coś znaczy,
gdy się jest Tobą.
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele,
w którym zaszyfrowane są tajne wyroki
śmierci lub dożywocia-co niewiele
różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy,
a jednak ta lektura
wciąga mnie, niedorzeczny
kryminał krwi i grozy, powieść rzeka, która
swój mętny finał poznać mi pozwoli
dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść
zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek.
Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujesz
z moim bólem-jak boli
Ciebie Twój człowiek.
”
”
Stanisław Barańczak (Widokówka z tego świata i inne rymy z lat 1986–1988)
“
Vladimir, Bondy i ja tak bardzo lubiliśmy piwo, że gdy przynoszono nam do stołu po pierwszym kuflu, wprawialiśmy w popłoch całą gospodę, nabieraliśmy piany w dłonie i nacieraliśmy nią sobie twarze, wcieraliśmy pianę we włosy jak Żydzi, którzy smarują pejsy wodą z cukrem, a że przy drugim piwie powtarzaliśmy ten zabieg z pianą, świeciliśmy się i pachnieliśmy piwem na kilometr. Przede wszystkim jednak – to były wygłupy – był to wyraz naszego zachwytu piwem, nieokiełznanego zachwytu tym, że jesteśmy młodzi. Byliśmy entuzjastami piwa…
”
”
Bohumil Hrabal (Czuły barbarzyńca)
“
A mój mąż...Dobrze, że go nie ma, jest w pracy. Surowo mi przykazał...Wie, że lubie opowiadać o naszej miłości...Jak w ciągu jednej nocy uszyłam sobie z bandaży sukienke ślubną.Sama. A bandaże zbierałyśmy z dziewczynami przez cały miesiąc. To były zdobyczne bandaże...Mialam prawdziwą suknię ślubną! Zachowała sie fotografia:jestem w tej sukience i w butach, ale butów nie widać, tylko ja pamiętam, że byłam w butach wojskowych. A pasek zmajstrowałam ze starej furażerki...Doskonały pasek. Ale cóż to ja...O takich głupstwach...Mąż zabronił mi pisnąć choćby slowo o milości, ani mru-mru, mam opowiedzieć tylko o wojnie. Taki jest surowy. Uczył mnie z mapą...Dwa dni mnie uczył, gdzie był jaki front...Gdzie walczyła nasza jednostka... Zaraz wezmę, zapisałam to sobie. Odczytam pani.
Czemu się smiejesz? Oj, jak ładnie się smiejesz! Ja tez sie śmiałam. No, bo jaki ze mnie historyk! Lepiej ci pokaże zdjęcie, na którym jestem w sukience z bandaży...Tak się tam sobie podobam...W białej sukience..."
Anastasija Leonidowa Żardiecka
jefrejtor, sanitariuszka
W: "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety
”
”
Swietłana Aleksijewicz (Wojna nie ma w sobie nic z kobiety)
“
Nikt nie kaze ci isc dalej - powiedzial Wirus. - Mozna siedziec i czekac na smierc. Mozna przez cale zycie siedziec i czekac na smierc. To tez jest godne, jest honorowe, moze byc przyjemne, jesli ktos potrafi czerpac z tego przyjemnosc. Nikt nigdy nie powiedzial, ze tylko jak sie idzie naprzod, to dopelnia sie los czlowieka. Mozna korzystac z chwili, mozna sobie popijac winko czy wodke. Mozna tak siedziec. Mozna tak siedziec az do smierci... i nikt nie ma prawa zarzucic komukolwiek, ze robi zle, ze to nie tak, ze powinno sie robic inaczej.To nie jest niczyja sprawa. Mozna siedziec na trotuarze i czekac... Wszystko w porzadku. Wszystko w najlepszym porzadku. Robisz dobrze, robisz jak chcesz, robisz, co chcesz. Bo nie ma idealnej recepty na zycie. Kazda recepta dobra. Kazdy moze robic, co chce i nie bedzie zadnych pretensji. Kazdy jednak... kazdy moze tez wstac i ruszyc dalej. Mozna siedziec i czekac, co przyniesie los, mozna tez pojsc za najblizszy rog i zobaczyc, czy tam jest cos ciekawego. Kazdy moze ruszyc dalej i w tym wypadku rowniez nikt nie moze miec zadnych pretensji...
”
”
Andrzej Ziemiański (Achaja. Tom III (Achaja, #3))
“
Zachować honor lub go stracić możesz jedynie wobec kogoś równego sobie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje honorowego zachowania ze strony doulosa czy kratistosa. Wobec silniejszego zachowujemy się tak, jak pozwala nam jego Forma; słabszym sami ustalamy Formę zachowania. Pies może być ci wdzięczny i możesz być dla psa łaskawa, ale nie sposób złożyć psu przysięgi.
”
”
Jacek Dukaj (Inne Pieśni)
“
MELA
Hesiu, nie gwiżdż!
HESIA
Aha! ziemia się trzęsie — co? — no, a teraz walca — moja brylantowa.
(obejmuje ją — walcują.)
MELA
Dlaczego mnie tak ściskasz?
HESIA
Bo ja jestem mężczyzna.
MELA
Ale ja nie mogę oddychać.
HESIA
Właśnie — a jak za kobietę, to tak! o!
(przerzuca się na rękę Meli)
odmlewająco! omdlewająco! a potem w oczy... w oczy... Ja tak zawsze robię...
MELA
Ty?!
HESIA
Ja! powiadam ci — studenty czerwienią się, jak buraki.
”
”
Gabriela Zapolska (Moralność pani Dulskiej)
“
Tak, ostatni dwaj koledzy minęli mnie bez pozdrowienia. A reszta w grobie. Powolutku, niepostrzeżenie zostałem sam na ziemi. Kiedy nadejdzie chandra, nie mam do kogo zadzwonić. Biorę do ręki słuchawkę telefoniczną, bawię się jej sznurem, wykręcam jakieś przypadkowe cyfry i odkładam z powrotem ebonitowa białą kość. Ale przecież w końcu wszyscy albo prawie wszyscy zostają sami na świecie. Jakoś to wytrzymują. Bo i nie ma się komu poskarżyć. Ci, co by zrozumieli, dawno odeszli, ci, co zostali, jeszcze nie wiedzą.
”
”
Tadeusz Konwicki (A Minor Apocalypse)
“
Miałam czternaście lat, kiedy odkryłam, że gdy jesteś odpowiednio ładna, świat dopasuje się do ciebie. Twoja dziwność staje się intrygująca. Nie musisz być wygadana, i tak spytają cię o zdanie. Nie musisz też być miła, koleżeńska ani słowna - ludzie zakładają, że to oni muszą zasłużyć na dobre traktowanie. Możesz obgryzać paznokcie, kląć, nie umieć robić dobieranych warkoczy, chodzić w kuriozalnych sukienkach wygrzebanych w lumpeksie i tureckich swetrach. Jeśli jesteś naprawdę ładna, może nawet pozwolą ci być mądrą.
”
”
Emilia Dłużewska (Jak płakać w miejscach publicznych)
“
Moja pierwsza zachęta: zaproś pisanie do swojego życia. Spraw, że będzie ci towazyszyło codziennie. Jeśli w tym momencie masz ochotę zaoponować i krzyknąć: „Ależ paniusiu, ja nie mam tyle wolnego czasu!”, mam dla ciebie dość szokującą odpowiedź: „Znajdziesz”. Serio, niektóre z tych pomysłów wymagają od ciebie poświęcenia minuty dziennie. Jedna minuta z 1440, jakie ma doba, to chyba nie jest aż tak wielkie wyrzeczenie, że zechcesz teraz z rozpaczy porzucić swój cel, bo zbyt wiele od ciebie wymaga?
”
”
Klaudyna Maciąg (Pisz. Publikuj. Działaj. Jak tworzyć skuteczne treści w internecie)
“
Ciągle się czuję tak, jakbym usiłował stać się kimś innym. Jakbym próbował znaleźć nowe miejsce, nowe życie, nową osobowość. To pewnie część dojrzewania, ale też próba określenia siebie na nowo. Stając się kimś innym, mogę się uwolnić od wszystkiego. Kiedyś poważnie wierzyłem, że mogę uciec od samego siebie - jeżeli tylko bardzo się postaram. Ale zawsze trafiałem w ślepą uliczkę. Dokądkolwiek zmierzałem, zawsze pozostawałem taki sam. To, czego ci brakuje, nigdy się nie zmienia. Może się zmienić otoczenie, ale wciąż pozostaję tą samą niekompletną osobą.
”
”
Haruki Murakami (Na południe od granicy, na zachód od słońca)
“
Kiedy jesteśmy młodzi, każdy powyżej trzydziestki wygląda na człowieka w średnim wieku, każdy po pięćdziesiątce na starca. I czas dowodzi, wraz ze swoim upływem, że nie myliliśmy się tak bardzo. Te drobne różnice wieku — tak istotne i olbrzymie, kiedy jesteśmy młodzi — ulegają erozji. Koniec końców wszyscy zaczynamy należeć do tej samej kategorii, kategorii niemłodych. Sam nigdy się tym specjalnie nie przejmowałem.
Są jednak wyjątki od tej reguły. W przypadku niektórych ludzi różnice czasu ustalone w młodości nigdy tak naprawdę nie znikają: starsi pozostają dla nich starszymi, nawet gdy jedni i drudzy są zaślinionymi stetryczałymi osobnikami. W przypadku niektórych ludzi różnica, powiedzmy, pięciu miesięcy oznacza, że będą się uważali za mądrzejszych i obdarzonych większą wiedzą niż ci drudzy, bez względu na dowody świadczące o czymś wprost przeciwnym. A może powinienem powiedzieć „z racji” dowodów świadczących o czymś wprost przeciwnym. „Z racji" tego, że — jak jest absolutnie jasne dla obiektywnego obserwatora — gdy szala przechyla się na korzyść marginalnie młodszej osoby, ta druga tym bardziej rygorystycznie podtrzymuje przekonanie o swojej wyższości. Tym bardziej neurotycznie.
”
”
Julian Barnes (The Sense of an Ending)
“
B[ucur] T[incu], przyjaciel z dzieciństwa, pisze mi, ze czuje gorycz, bo nie mógł się "zrealizować". Takie rozgoryczenie jest nieuzasadnione. Każdy realizuje się na własny sposób. Ci zaś, którzy myślą, że pozostali gdzieś poniżej własnych możliwości, są w błędzie. Niech tylko spojrzą na tych, którym się udało, którzy dali z siebie wszystko, którzy - dzięki zasługom czy szczęściu - stali się znani: to wraki, strzępy, ludzie przegrani (...) Nic mi oni nie mają do powiedzenia, nudzę się przy nich; za to jakież wrażenie bogactwa w zetknięciu z tamtymi! Uciekajcie od wszystkich, którzy mają za sobą dzieło!
(...)
Jedyne, co robi mi naprawdę dobrze, to praca fizyczna. Nic innego nie potrafi mnie uszczęśliwić, bo nic innego tak przyjemnie ie zawiesza wiru pytań bez odpowiedzi.
Doskwiera mi chroniczne roztargnienie. Dłuższa koncentracja męczy mnie i nudzi. Na szczęście jestem obsesjonatem, a obsesja zmusza nas do koncentracji, jest koncentracją automatyczną.
"Zrobiliście błąd, stawiając na mnie!" - mamy w chwilach przygnębienia ochotę powiedzieć tym, którzy oczekują od nas Bóg wie jakich cudów. Zostać poniżej tego co można by zrobić, co powinno się zrobić... trudno o konstatację bardziej gorzką.
”
”
Emil M. Cioran (Zeszyty 1957 - 1972)
“
Stastie sa da vidiet len v spatnom zrkadle. Zajtrajsok? Pozri nan. Uz je tu. Masakruje nase nadeje, prinasa marnost do buducnosti, gniavi nase sny. Modlil som sa za nas, Gaby, modlil som sa tolko, kolko som vladal. Cim viac som sa modlil a cim viac nas Boh opustal, tym silnejsie som veril v jeho moc. Boh nas skusa, aby sme mu dokazali, ze o nom nepochybujeme. Hovori nam, ze najvacsia laska sa rodi z dovery. Nesmieme pochybovat o krase sveta, ani pod burlivou oblohou. Ak ta neprekvapi kikirikanie kohuta ci svetllo nas hrebenmi hor,ak uz neveris v dobro svojej duse, tak uz nebojujes, to akoby si uz bol mrtvy.
”
”
Gaël Faye (Petit pays)
“
Pająk wysnuwa wszystko ze swojego wnętrza. (...) Nie wszyscy pisarze tak robią. Niektórzy są jak mrówki, pozbierają trochę tu, trochę tam, a potem to, czego tak pracowicie naściągali, uważają za swoje dzieło. Krytycy bez obiekcji wierzą, że niemal wszyscy pisarze zaliczają się do tej właśnie kategorii. Chętnie wskazują, że dana książka "zawiera ślady", "czerpie z", "ma dług wdzięczności wobec" pewnych tytułów lub prądów bądź współczesnych, bądź z historii literatury, i to nawet wtedy, gdy rzeczony autor nigdy nie zbliżył się do wspomnianych pozycji. Krytycy jednak przyjmują niemal za pewnik, że wszyscy pisarze są równie uczeni i w równym stopniu pozbawieni fantazji jak oni sami. Wygląda na to, że za aksjomat przyjęto niemożność powstawania jakichkolwiek oryginalnych impulsów, przynajmniej nie jest to możliwe w żadnym małym kraju, a już z pewnością nie w w naszym. Istnieje jednak również trzecia kategoria pisarzy. Ci, którzy korzystali z Pogotowia Autorskiego, byli jak pszczoły. Zlatywali się, żeby zbierać nektar w różanym ogrodzie Pająka, w ten sposób zdobywali surowiec, lecz większość z nich wkładała wiele trudu i wysiłku w jego przerobienie. Przetrawiali zebrany z róż nektar i przetwarzali go na własny miód.
”
”
Jostein Gaarder (The Ringmaster's Daughter)
“
Chcę ci wyznać tajemnicę Czas jest tobą
Czas jest kobietą Jest osobą
Pochlebioną gdy się pada na kolana
U jej stóp czas jak suknia rozpinana
Czas jak nie kończąca się włosów fala
Rozczesywana bez końca
Czas jak lustro co się w oddechu rozjaśnia i zmącą
O świcie kiedy się budzę czas jak ty śpiąca czas jak ty
Jak nóż przebijający mi gardło Ach czy nazwę nareszcie
Tę udrękę czasu który nie odpływa tę udrękę
Czasu zatrzymanego jak krew w naczyniu krwionośnym
To gorsze niż pragnienie nigdy nie spełnione niż nienasycenie
Oczu kiedy przechodzisz przez pokój i drżę z obawy
By nie prysło urzeczenie
To jeszcze gorsze niż przeczuwać cię obcą
W ucieczce
Z myślami gdzie indziej z innym już stuleciem w duszy
Mój Boże jakie ciężkie są słowa I tak być musi
Moja miłości ponad rozkoszami miłości nieprzystępna dziś dla zagrożeń
Bijąca w mojej skroni mój pulsujący zegarze
Kiedy wstrzymujesz oddech duszę się
W moim tętnie waha się i przystaje twój krok
Chcę ci wyznać tajemnicę Każde słowo
Na mych wargach jest nędzarką która żebrze
Utrapieniem dla twych dłoni czymś co gaśnie pod twym wzrokiem
Więc powtarzam że cię kocham bo mnie zwodzi
Kryształ frazy nie dość jasny by zawisnąć na twej szyi
Wybacz mowę pospolitą Ona jest
Czystą wodą która przykro syczy w ogniu
Chcę ci wyznać tajemnicę Nie potrafię
Opowiedzieć ci o czasie który ciebie przypomina
I o tobie nie potrafię ja jedynie tak udaję
Jak ci którzy bardzo długo stoją na peronie dworca
I machają jeszcze dłonią choć pociągi odjechały
Aż im słabnie przegub ręki pod ciężarem nowej łzy
Chcę ci wyznać tajemnicę Ja się boję
Ciebie tego co wieczorem każe podejść ci do okien
Twoich gestów i słów jakich nie wymawia się zazwyczaj
Powolnego i szybkiego czasu boję się i ciebie
Chcę ci wyznać tajemnicę Zamknij drzwi
Łatwiej umrzeć jest niż kochać i dlatego
Życie moje znieść umiałem
Moja miłości
”
”
Louis Aragon
“
Z Mattiasem Flinkiem nie było tak, że nagle wstał i przypadkiem chwycił za karabin. Wcześniej był chyba nieziemsko porządny, prawda? Ci, co nigdy się nie gorączkują, nie pozwalają sobie na złość - ci są niebezpieczni, to oni potrzebują pomocy. Przedtem ja też taki byłem. Wiecznie starałem się komuś dogodzić, byłem ugrzecznioną wersją samego siebie, człowiekiem bez poczucia własnej wartości. Miałem opinię miłego i uczynnego. Kiedy byłem mały, bałem się odpowiadać, jaki kolor jest najładniejszy (był to niebieski), ze strachu, że inni będą odmiennego zdania. Ale tych parę razy, kiedy pozwoliłem sobie okazać złość, była ona nieproporcjonalna do sprawy.
”
”
Maciej Zaremba Bielawski (Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji)
“
Jeśli los cię rzuci do szczęśliwej Ameryki, zrób, drogi Czytelniku, prosty eksperyment. W metrze czy na ulicy – oczywiście, gdy jesteś w normalnej okolicy, a nie na którymś z bandyckich przedmieść największych metropolii – zacznij się przypatrywać przypadkowemu człowiekowi. Po prostu patrz na niego, tak długo, aż cię zauważy. Podniesie na ciebie wzrok – i co zrobi? Uśmiechnie się życzliwie. Dziesięć na dziesięć. A co się stanie, jeśli ten sam eksperyment powtórzysz w Polsce? Jeśli testowana osoba jest od ciebie wyraźnie mniejsza i niższa, będzie próbować uciec, a jeśli dorównuje ci gabarytami, wykrzywi ku tobie mordę w wojowniczy grymas: co się, ka twoja, gapisz? Chcesz w ryj?!
”
”
Rafał A. Ziemkiewicz (Polactwo)
“
Kiedy nie mogłam mówić do Ciebie - pisałam. Rozdzieliła nas sina woda - pamiętasz - a ja pisałam do Ciebie codziennie (...). Pisząc powtarzałam głośno wyrazy, zdania - tak jak to czynię teraz - przymykałam oczy, aby Cię widzieć wyraźniej siedzącego obok mnie. Poprzez wiele dni byłeś moim jedynym rozmówcą, opowiadałam Ci o strachu, o nie urodzonej jeszcze nadziei. Moje listy, uporządkowane dokładnie, związane papierowym sznurkiem, leżą na dnie Twojej walizki (...). Nie potrafię nic wymyślić, muszę czekać. Gdyby można chociaż ominąć nie kończące się wieczory (...). A jednak potrzeba mi Twoich słów. Pamiętaj o mnie, dobrze? Może będę się mniej bała, może będę usypiała spokojniej...
”
”
Halina Poświatowska (Story for a Friend)
“
- Bo ty jesteś mądry, Trazymachu - powiedziałem. - Więc tyś dobrze wiedział, że gdybyś kogoś zapytał, ile to jest dwanaście, i zaraz przy pytaniu zapowiedział mu z góry: a tylko mi, człowiecze, nie mów, że dwanaście to jest dwa razy sześć, ani że to trzy razy cztery, ani sześć razy dwa, ani cztery razy trzy, bo ja nie będę znosił takich bzdur, jasną, uważam, byłoby dla ciebie rzeczą, że nikt by nie potrafił odpowiedzieć komuś, kto się tak zapyta. A gdyby ci ten ktoś powiedział: Trazymachu, jak tyto myślisz? Żebym ja nie dawał z tych zakazanych odpowiedzi - żadnej? Czy nawet, mężu osobliwy, i wtedy, jeśli jeden z tych wypadków zachodzi naprawdę? Tylko mam w odpowiedzi podać coś innego niż prawdę? Czy jak mówisz? Co byś mu odpowiedział na to?
”
”
Platón (The Republic)
“
- Więc i psy, którym ktoś szkodzi, stają się gorsze ze względu na wartość charakterystyczną dla psów, a nie na tę, którą się odznaczają konie?
- Z konieczności.
- A ludziom, przyjacielu, jeżeli ktoś szkodzi, to czy nie tak samo powiemy: że stają się gorsi ze względu na wartość charakterystyczną dla ludzi?
- No tak.
- A czy sprawiedliwość - to nie jest właśnie wartość charakterystyczna dla ludzi?
- I to oczywiste.
- I ci ludzie, którym ktoś szkodzi, przyjacielu, muszą się stawać mniej sprawiedliwi.
- Zdaje się.
- A czyż z pomocą muzyki dobrzy muzycy mogą ludzi odmuzykalniać?
- Niemożliwe.
- A tylko z pomocą sztuki jazdy na koniu dobrzy jeźdźcy mogą oduczać jeżdżenia?
- Nie sposób.
- A tylko z pomocą sprawiedliwości ludzie sprawiedliwi mogą drugich robić niesprawiedliwymi? Albo w ogóle: prawością mogą ludzie prawi drugich deprawować?
- To niemożliwe.
- Bo przecież to nie jest rzeczą ciepła - sądzę - chłodzić, tylko czegoś wprost przeciwnego.
- Tak.
- Ani suchość nie zwilża niczego, tylko jej przeciwieństwo.
- No tak jest.
- Ani dobro zatem szkód nie wyrządza, tylko jej przeciwieństwo.
”
”
Platón (The Republic)
“
To zaczyna się niepostrzeżenie, przeważnie od porażenia banałem. Któregoś dnia — ile wtedy masz lat? nie więcej niż kilkanaście — zdajesz sobie sprawę, że nigdy już nie będziesz dzieckiem. Nie przeżyjesz po raz drugi ani godziny, ani minuty z tego czasu. Już zatrzasnęły się zwrotnice, wszystko zaprzepaszczone, szanse wszystkie. Jak funkcja falowa — ze wszechmożliwości kollapsujesz do jednego jedynego stanu. Takie i tylko takie dzieciństwo poniesiesz w sobie aż do wieczności. Przegrywasz z każdym dniem. Niby wszyscy dobrze o tym wiemy — ale ty nagle pojmujesz ostatnie konsekwencje, asymilujesz tę nieuchronność do samego rdzenia swej duszy, i nogi się pod tobą uginają, kręci ci się w głowie, siadasz na ziemi, przerażony, zrozpaczony, serce bije mocno, powoli. Liczysz, raz-dwa, trzy-cztery, pięć-sześć, to są kroki śmierci, tak się skrada, tak odmierza, zegar atomowy wszechświata, metronom rozpadu połowicznego, klepsydra entropii. Żeby się wydobyć, trzeba rzeczy małych: smaku świeżego jabłka, zapachu nocy, śmiechu twej małej siostry… Wstaniesz, w końcu wstaniesz, wszyscy wstajemy. Za tobą, na ziemi, cień-pokurcz: zwłoki dziecka.
”
”
Jacek Dukaj (Extensa)
“
— Nie, to nie żarty. Opowiadam ci tylko, do czego doszedłem. Można przekazywać wiedzę, ale nie mądrość. Mądrość można znaleźć, można nią żyć, można się na niej wspierać, można dzięki niej czynić cuda, ale wypowiedzieć jej i nauczać nie sposób. Domyślałem się tego już jako chłopak i to właśnie odsunęło mnie od nauczycieli. Dokonałem pewnego odkrycia, Gowindo, które ty znowu uznasz za żart albo za błazeństwo, ale to najbardziej cenna z moich myśli. Oto przeciwieństwo każdej prawdy jest równie prawdziwe! Prawdę można przecież wypowiedzieć i ubrać w słowa tylko wtedy, gdy jest to prawda jednostronna. Wszystko, co ma postać myśli i daje się wyrazić słowami, jest jednostronne, jest połowiczne, brakuje mu całości, dopełnienia, jedności. Gdy wzniosły Gautama nauczał o świecie, musiał go podzielić na sansarę i nirwanę, na złudzenie i prawdę, na ból i wyzwolenie. Inaczej się nie da, kto chce nauczać, nie ma przed sobą innej drogi. Ale sam świat, to, co jest wokół nas i w nas w środku nigdy nie jest jednostronne. Żaden człowiek ani żaden uczynek nie należy całkowicie do sansary ani do nirwany, żaden człowiek nie jest do końca grzeszny ani święty. Tak się wydaje, owszem, ponieważ ulegamy złudzeniu, iż czas jest czymś rzeczywistym. Czas nie jest czymś rzeczywistym. A jeśli czas nie jest rzeczywisty, to i ta odległość, jaka zdaje się dzielić świat od wieczności, cierpienie od szczęścia, zło od dobra, jest tylko złudzeniem. — Jakże to? — spytał niespokojnie Gowinda. — Posłuchaj mnie, mój miły, słuchaj mnie dobrze! Grzesznik, taki jak ja i taki jak ty, jest grzesznikiem, ale kiedyś znowu złączy się z brahmanem, osiągnie kiedyś nirwanę, będzie buddą i teraz zobacz: to “kiedyś" jest złudzeniem, jest tylko przenośnią! Naprawdę bowiem nie jest tak, że grzesznik przebywa jakąś drogę, by stać się buddą, nie staje się nim w trakcie rozwoju, choć nasz umysł nie potrafi sobie tego inaczej wyobrazić. Nie, w grzeszniku jest już teraz dzisiaj przyszły buddą, cała jego przyszłość już w nim jest zawarta i w tym grzeszniku, w sobie samym, w każdym człowieku należy wielbić przyszłego, możliwego, ukrytego buddę. Świat, przyjacielu, nie jest doskonały ani też nie zbliża się powoli do doskonałości, nie: jest doskonały w każdej chwili, wszelki grzech zawiera w sobie już łaskę, każde dziecko nosi w sobie starca, każdy noworodek śmierć, każdy umierający wieczne życie. Nikomu z ludzi nie jest dane ocenić, jak daleko inny zaszedł na swej drodze, w zbóju i hulace czeka już budda, w braminie czeka zbój. Głęboka medytacja pozwala ci znieść czas, widzieć naraz wszelkie życie niegdysiejsze, obecne i przyszłe, i wtedy wszystko jest doskonałe, wszystko jest brahmanem. Dlatego wszystko, co jest, zdaje mi się dobre, śmierć na równi z życiem, grzech na równi ze świętością, roztropność na równi z głupotą, wszystko musi być takie, jakie jest, potrzeba tylko mojej zgody, mojej dobrej woli, mojego przyzwolenia, a wszystko jest dla mnie dobre, może mnie tylko wesprzeć, nie może mi szkodzić. Na własnym ciele i duszy doświadczyłem, że potrzeba mi było grzechów, potrzebna mi była rozpusta, chciwość, próżność i najstraszniejsze zwątpienie, aby nauczyć się uległości, aby pokochać świat, aby nie porównywać go z jakimś przez siebie wymarzonym, wyobrażonym światem, z wymyślonym jakimś rodzajem doskonałości, tylko zostawić go takim, jakim jest, i kochać go i cieszyć się, że do niego należę. Takie między innymi są moje odkrycia, Gowindo.
”
”
Hermann Hesse (Siddhartha)
“
„w Kalifornii nie trzeba mieć domu, bo nigdy nie jest zimno” mówi Slim i śmieje się radośnie. „Rany w życiu nie widziałaś takich ślicznych słonecznych dni, że przez większość roku nawet nie potrzeba płaszcza ani węgla do ogrzewania domu ani zimowych butów ani nic. I nigdy nie umiera się z gorąca w lecie tam na północy we frisco i Oakland i okolicach. Mówię ci, to jest miejsce do życia. I nie da się już pojechać dalej w Ameryce, zostaje tylko woda i Rosja”.
„A co jest złego w Nowym Jorku?” warczy matka Sheili.
„Och, nic!” Slim pokazuje na okno, „Ocean Atlantycki przynosi diabelne wiatry w zimie i jakiś szatański syn przenosi te wiatry na ulice, tak że człowiek może zamarznąć na progu. Bóg zawiesił słonce nad wyspą Manhattan, ale diabeł nie wpuści go w twoje okno, chyba że kupisz sobie mieszkanie w domu wysokim na mile, ale wtedy nawet nie można wyjść odetchnąć powietrzem, bo można spaść tę milę na dół, o ile w ogóle cię stać na takie mieszkanie. Można pracować, ale wtedy w ogóle nie ma się czasu, bo osiem godzin pracy to dwanaście bo trzeba doliczyć te wszystkie metra, autobusy, windy, tunele, promy, schody i znowu windy i jeszcze czekanie, bo to wielkie i beznadziejne miasto. Ale nie, w Nowym Jorku nie ma nic złego.
”
”
Jack Kerouac (Pic)
“
- Cóż jest dobrego w piciu, paleniu, bezsensownym i zgubnym trawieniu takiej ogromnej ilości mięsa zwierząt, skoro tyle rosnących wspaniałości stworzono specjalnie jako pożywienie człowieka?
- Sama jedz to swoje roślinne pożywienie, jeżeli ci smakuje. A w moje życie się nie mieszaj. Nam przyjemność sprawia palenie, picie i siedzenie za suto zastawionym stołem. U nas jest tak przyjęte, rozumiesz? Przyjęte!
- Ale wszystko, co wymieniłeś jest złe i zgubne.
- Złe? Zgubne? Ale większość moich przyjaciół i znajomych tak właśnie żyje. Jeżeli goście przyjdą do mnie na przyjęcie, usiądą do stołu, a ja do nich: "Oto orzeszków przegryźcie, jabłuszko zjedzcie, wodusi łyknijcie i nie palcie" - wtedy to dopiero będzie źle.
- Czy najważniejsze, gdy z przyjaciółmi się gromadzisz to od razu usiąść za stołem, pić, jeść i palić?
- Najważniejsze czy nie, to nieistotne. Tak jest przyjęte na całym świecie przez wszystkich ludzi. W niektórych krajach są nawet dania jakby rytualne, na przykład indyk pieczony.
- Nie wszyscy ludzie w waszym świecie to akceptują.
- Wprawdzie nie wszyscy, ale ja żyję wśród normalnych.
- Dlaczego uważasz otaczających cię za najbardziej normalnych?
- Dlatego, że jest ich większość.
- To niewystarczający argument.
”
”
Vladimir Megré (Volume II: Ringing Cedars of Russia)
“
MEFISTOFELES
A i babusie te cacane
Jakoś mi dziwnie podejrzane,
I za buziaków tych różami
Moc metamorfoz kryć się zda mi.
LAMIE
Więc spróbuj! Dość nas w tej czeredzie.
Już chwyć! a gdy ci się powiedzie,
Na dobry los swe szczęście staw.
Na cóż tych jurnych gadań zwrotki?
Toż nędznyś tylko jest zalotnik.
Chodzisz i pysznisz się jak paw! —
Wszedł w nasze koło. Ściszcie wrzaski.
Z wolna zrzucajcie teraz maski,
Niech naga wyjdzie treść na jaw.
MEFISTOFELES
Najgładszą snadź-em już wyniuchał,
obejmując ją
Oj, biada! Toż to miotła sucha!
chwytając drugą
A ta? pfe! z uzębieniem psiem!
LAMIE
Czyś wart jest lepszej ? Wątpić śmiem.
MEFISTOFELES
Tę małą z gustem bym potrykał...
Masz! Z rąk jaszczurką się wymyka!
A kosy jej jak węże dwa.
Więc do tej drugiej weź się, płowej.
Oj, tyrsos trzymam, co miast głowy
Na końcu pinii jabłko ma!
Więc cóż? Tej tłustej niech się czepię:
Może się jakoś przy niej skrzepię.
Ostatnią robię z prób: A nuż!
Pulchniutka z tyłu, jak i z przodu,
Takie to cenią ludzie Wschodu.
Ach! Pękł purchawki brzuch — i już.
LAMIE
Czas się rozpierzchnąć! Lećmy, jedźmy
I błyskawicznie syna wiedźmy
Okrążmy. Po cóż wdarł się tu?
Niepewnych, wstrętnych lotów ściskiem,
Jak nietoperza skrzydłem śliskiem!
I tak na sucho ujdzie mu.
MEFISTOFELES otrząsając się
Zda się, żem nadto nie zmądrzał tej nocy.
Jest absurdalnie tu, jak na Północy.
Tu jak tam dziwny strachów ród,
Poeci wstrętni, jak i lud.
Tu bal maskowy nam jest dan,
Jak wszędzie zresztą zmysłów tan,
Ku
masek jam się rwał urodzie,
A stworym chwytał, aż mnie otrząsało,
Już bym i chętnie dał się zwodzić.
Gdyby choć dłużej trwać to chciało.
błądząc pośród głazów
”
”
Johann Wolfgang von Goethe
“
Niektórym się wydaje, że czubkiem można zostać ot tak, ni z gruchy, ni z pietruchy. Ze na przykład najspokojniej w świecie spacerujesz sobie z rodziną, aż tu nagle doskakujesz do drzewa i zaczynasz je kopać, dopadasz wózeczka i plujesz dzidziusiowi w ryło, podnosisz nogę i obsikujesz kulę kaleki, jednym słowem - odbija ci. Albo inaczej, zwyczajnie szykujesz się do spania, ucałowałeś rodziców, przyjaciół, żonę, dzieci, meble, oszczędności, ubranka, bojler, umywalkę, podeszwy swoich butów, muszlę klozetową. Po prostu dostajesz hyzia.
Nie, nie i jeszcze raz nie.
To może jeszcze inaczej - przeglądasz pocztę, popijając poranną kawę (zachowanie w normie, tylko trochę niezdrowe dla pęcherza) i trafiasz na wredny list na swój temat, anonim. Sklecono go przy pomocy liter powycinanych z różnych piśmideł, których nie czytujesz, pośrednio zmuszając cię tym sposobem do ich lektury. - Łajdaki! Nie uda się wam! - wydzierasz się z pianą na ustach i ciach! dostajesz kuku na muniu. Bo zachodzące w mózgownicy procesy chemiczne uległy zakłóceniu, jako że bolą cię zęby. Albo dlatego, że w dzieciństwie mamusia i tatuś nie kochali cię dość mocno, bo słońce grzeje coraz słabiej, a księżyc wchodzi przez okno dwanaście po północy.
Nie. nie. nie. NIE.
NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE NIE.
Kto jak kto. ale ja znam się na tym i mogę stwierdzić, że ci, którzy tak mówią, po prostu bredzą. Nigdy w życiu nie zająłbym tak eksponowanej pozycji, na samym szczycie hierarchii chorób umysłowych, gdybym nie poświęcał każdej sekundy na ciężką, wytrwałą, drobiazgową pracę nad sobą i swoimi uzdolnieniami. Jeśli człowiek nie stawia sobie wymagań, to do niczego nie dojdzie. Dzisiejsza młodzież chciałaby dostać świra - bo to całkiem fajne - ale bez tego wysiłku, który jest niezbędny. Owszem, być szurniętym to nic trudnego. Ale żeby zostać prawdziwym, wielkim, pierwszorzędnym szaleńcem, na to - wierzcie mi - trzeba się nieźle napocić. A czasami trochę wypić: nie jestem wymagający, trzy kieliszki wystarczą. Ale przede wszystkim, przede wszystkim, przede wszystkim - z czego nie zdajemy sobie sprawy i czego powtarzać nigdy dość - świrowanie to wynik zbiorowego wysiłku! Tak, koleżanki i koledzy, zatkało was, co? "Jak to? Wariowanie to zajęcie grupowe? Ten się chyba z głupim widział!" No dalej, lżyjcie mnie, nie żałujcie sobie. Och, przyznaję, że niełatwo to znieść, ale kiedy za twoimi plecami stoi murem zespól, wszystko staje się prostsze. A ja, czego nie należy zapominać, mam najlepszą ekipę na świecie. Byłem we wszelakich szpitalach, u najróżniejszych psychiatrów. Wszyscy połamali sobie na mnie zęby. Najbardziej nieustępliwi, którzy od pierwszego spotkania wyrokowali z okrutnym uśmieszkiem: "To nic takiego, nic poważnego, raz dwa wróci pan do siebie." No i co? Figa z makiem. Jak wysiadają ci mądrale, teraz, gdy nikt, nawet najciemniejsza z pielęgniarek nie może zaprzeczyć, że jestem przykładem najwspanialszego, najelegantszego, najosobliwszego obłędu w stylu francuskim z końca dwudziestego wieku? Ale ja nigdy, przenigdy nie zapominam, nawet gdy piję samotnie, że udało mi się dzięki innym, dzięki mojemu zespołowi. To on przypominał mi nieustannie, że świat jest przeciw mnie, że ludzie chcą moich pieniędzy i mojej śmierci, że nie spoczną, dopóki nie wymażą mnie z listy żyjących.
Dziękuję.
Dziękuję wam wszystkim.
”
”
Roland Topor (Dziennik Paniczny)
“
Mój drogi Panie!
Nie powinien Pan zostać bez pozdrowień ode mnie w czas Bożego Narodzenia, zwłaszcza że przy święcie samotność może Panu ciążyć bardziej niż zwykle. Ale jeśli Pan wtedy spostrzeże, że jest ona wielka, to niech Pan się z tego cieszy; czymże bowiem (proszę sobie pomyśleć) byłaby samotność bez tej wielkości; istnieje tylko jedna samotność, ta wielka, i niełatwo dźwigać jej brzemię. I bywają chwile - prawie wszyscy je znają - gdy z chęcią zamienilibyśmy ją na jaką bądź choćby najbanalniejszą i najtańszą wspólnotę, na pozorną, nic nieznaczącą zgodność z pierwszym lepszym, najmniej godnym człowiekiem... Ale zarazem są to chyba te właśnie chwile, w których wzrasta samotność; jej wzrastanie jest bowiem bolesne jak dorastanie chłopca i smutne jak początek wiosny. To jednak nie powinno Pana wprawiać w zamęt. Ważne jest przecież tylko to: samotność, wielka wewnętrzna samotność. Trzeba się na to zdobyć - zagłębić się w siebie i całymi godzinami nikogo nie widywać. Być samotnym tak, jak było się samotnym, będąc dzieckiem, w otoczeniu dorosłych i ich spraw, które wydawały się ważne i wielkie, ponieważ ci duzi wyglądali na bardzo czymś zaabsorbowanych i ich poczynania były dla nas zupełnie niepojęte.
I jeśli pewnego dnia ujrzy człowiek, że ich zajęcia są marne, że ich praca zawodowa skostniała i zatraciła związek z życiem, to czemu nie spoglądać dalej na to wszystko jak dziecko, jak na coś obcego, za horyzont mając zawsze głębię własnego świata, rozległość własnej samotności, co sama jest pracą, rangą i zawodem? Czemu mielibyśmy chcieć zamienić mądre niezrozumienie dziecka na niechęć i pogardę. Wszak niezrozumienie oznacza bycie samemu, natomiast niechęć i pogarda - udział w tym, od czego człowiek chce się za ich pomocą odseparować.
”
”
Rainer Maria Rilke (Letters to a Young Poet)
“
Georgiano, próżniejsze i głupsze od ciebie stworzenie z pewnością nigdy nie chodziło po świecie. Nie powinnaś się była urodzić, gdyż nie umiesz spożytkować życia. Zamiast żyć dla samej siebie, w sobie i z sobą, jak każdy rozumny człowiek powinien, ty tylko szukasz, do czyjej siły mogłabyś przyczepić swoją słabość. A jeżeli nie znajdujesz nikogo, kto by był gotów wziąć na siebie ciężar takiej tłustej, słabej, pustej, niezdarnej istoty, krzyczysz, że cię maltretują, zaniedbują, żeś nieszczęśliwa. Przy tym życie musi być dla ciebie szeregiem ciągłych zmian i podniecających wrażeń, inaczej świat, wedle ciebie, to więzienie; chcesz, by cię podziwiano, by cię uwielbiano, by ci pochlebiano; potrzeba ci muzyki, tańca, towarzystwa, bez tego nudzisz się, tęsknisz, zamierasz. Czyż nie masz dość rozumu, żeby obmyślić sobie sposób życia, który by cię uniezależnił od czyjejś pomocy, od czyjejś woli poza twoją własną? Weź jeden dzień, podziel go na części, każdej jego części wyznacz zadanie, nie pozostawiaj wolnych i nie zajętych kwadransów, dziesięciu, pięciu minut, wypełnij sobie cały czas; każdą robotę z kolei wykonaj systematycznie, ściśle i dokładnie. Dzień ci upłynie, zanim się spostrzeżesz, że się zaczął, z nikomu nie będziesz zawdzięczała, że ci dopomógł przebyć choćby jedną zbędną chwilę. Nie będziesz potrzebowała szukać niczyjego towarzystwa, rozmowy, sympatii, względności; słowem, będziesz żyła tak, jak powinna żyć istota niezależna. Przyjmij tę radę, pierwszą i ostatnią, jaką ci daję, a wtedy nie będziesz potrzebowała ani mnie, ani nikogo innego, cokolwiek by się stało. Nie chcesz? Żyj dalej jak dotąd, wiecznie czegoś pragnąć, utyskując i próżnując, a będziesz musiała znieść następstwa swej głupoty, choćby były najprzykrzejsze i trudne do zniesienia."
- Eliza Reed, "Jane Eyre
”
”
Charlotte Brontë
“
Oto masz, drogi Maksie, dwie książki i kamyk. Zawsze starałem się znaleźć na Twoje urodziny coś, co wskutek swej obojętności nie zmieniałoby się, nie gubiło, nie psuło i nie mogło być zapomniane. A dumając potem miesiącami, znów nie widziałem innego ratunku, niż wysłać Ci książkę. Z książkami jest jednak utrapienie, z jednej strony są obojętne, a potem znów z drugiej o tyle bardziej interesujące, potem zaś pociągnęło mnie do tych obojętnych tylko przekonanie, które bynajmniej nic we mnie nie rozstrzygnęło, w końcu zaś, ciągle jeszcze z odmiennym przekonaniem, trzymałem w ręku książkę, która paliła tak tylko z ciekawości. Kiedyś nawet z rozmysłem zapomniałem o Twoich urodzinach, co było wszak lepsze niż posłanie książki, ale dobre nie było. Dlatego wysyłam Ci teraz ten kamyczek i będę Ci go wysyłał póki naszego życia. Będziesz go trzymać w kieszeni, ochroni Cię, wsadzisz do szuflady, również nie będzie bezczynny, ale jeśli go wyrzucisz, będzie najlepiej. Bo wiesz, Maksie, moja miłość do Ciebie jest większa niż ja sam i bardziej ja w niej mieszkam niż ona we mnie, i ma też kiepską podporę w mojej niepewnej istocie, tym sposobem jednak dostanie w kamyczku skalne mieszkanie i niechby to było tylko w szczelinie bruku na Schalengasse. Od dawna już ratowała mnie ona częściej niż sądzisz, a właśnie teraz, gdy wiem o sobie mniej niż kiedykolwiek i odczuwam siebie z pełną świadomością jedynie w półśnie, tylko tak nadzwyczaj lekko, tylko teraz jeszcze - krążę tak niczym z czarnymi wnętrznościami - dobrze zatem zrobi ciśnięcie w świat takiego kamyka i oddzielenie w ten sposób pewnego od niepewnego. Czym są wobec tego książki! Książka zaczyna Cię nudzić i już nie przestanie albo porwie ją twoje dziecko, albo, jak ta książka Walsera, rozlatuje się już, kiedy ją dostajesz. Przy kamyku przeciwnie, nic nie może Cię znudzić, taki kamyk nie może też ulec zniszczeniu, a jeśli już, to dopiero po długim czasie, także zapomnieć go nie można, ponieważ nie masz obowiązku o nim pamiętać, w końcu nie możesz go też nigdy ostatecznie zgubić, gdyż na pierwszej lepszej żwirowej drodze znajdziesz go z powrotem, bo jest to właśnie pierwszy lepszy kamyk. A jeszcze nie mógłbym mu zaszkodzić większą pochwałą, szkody z pochwał powstają bowiem tylko wtedy, gdy pochwała chwaloną rzecz rozgniata, niszczy lub zapodziewa. Ale kamyczek? Krótko mówiąc, wyszukałem Ci najpiękniejszy prezent urodzinowy i przekazuję Ci go z pocałunkiem, który ma wyrażać niezdarne podziękowanie za to, ze jesteś.
”
”
Franz Kafka
“
Mężczyźni bez kobiet" / Mężczyźni bez kobiet
(...) zapisanie samej esencji niebędącej faktami jest jak umówienie się z kimś po ciemnej stronie księżyca. Jest zupełnie ciemno, nie ma żadnych punktów orientacyjnych. A do tego powierzchnia jest za duża. Próbuję powiedzieć, że powinienem był się zakochać w M, kiedy miała czternaście lat. Ale naprawdę zakochałem się w niej znacznie później i (niestety) nie miała już wtedy czternastu lat. Spotkaliśmy się w nieodpowiednim czasie. Tak jakbyśmy pomylili umówiony dzień. Miejsce i godzina się zgadzały, ale dzień był nie ten. Lecz M nadal miała w sobie czternastoletnią dziewczynę. Ta dziewczyna kryła się w niej w całości – nie częściowo, jak w moim przypadku. Kiedy uważnie wytężałem wzrok, udawało mi się dostrzec, gdy przychodziła i odchodziła. Podczas seksu, gdy trzymałem M w ramionach, stawała się staruszką albo dziewczynką. W ten sposób zawsze żyła we własnym czasie. W takich chwilach bez namysłu tak mocno ją obejmowałem, aż sprawiałem jej ból. Być może za mocno. Ale musiałem. Nie chciałem jej nikomu oddać.
(...) nagle stajesz się jednym z mężczyzn bez kobiet. Ten dzień przychodzi nieoczekiwaniebez żadnego ostrzeżenia, bez żadnej wskazówki, bez przeczucia, złego znaku, nikt nawet nie zapukał ani znacząco nie chrząknął. Mijasz zakręt i orientujesz się, że już tam jesteś. Ale nie możesz się cofnąć. Gdy raz miniesz ten zakręt, to miejsce staje się twoim jedynym światem. I nazywany w nim jesteś jednym z „mężczyzn bez kobiet”. Bardzo chłodno i w liczbie mnogiej.
(...)
A kiedy raz zostaniesz mężczyzną bez kobiety, twoje ciało głęboko przesiąknie kolorem tej
samotności. Jak w dywan o pastelowych barwach wsiąka plama czerwonego wina. Choćbyś miał dużą wiedzę na temat prowadzenia domu, jej usunięcie prawdopodobnie okaże się straszliwie trudne.Z upływem czasu nieco zblednie, ale pewnie pozostanie plamą do końca twojego życia. Ma prawa jako plama, czasami nawet ma prawo do publicznego wypowiadania się jako plama. Będziesz musiał żyć z jej łagodnym blednięciem i wieloznacznym kształtem.
W tym świecie inaczej brzmią dźwięki. Inaczej odczuwa się pragnienie. Inaczej rosną włosy. Inaczej zachowują się pracownicy Starbucksów. Solówka Clifforda Browna też brzmi inaczej. Inaczej zamykają się drzwi w metrze. Inna jest nawet odległość spacerem z Omotesandō do Aoyama Itchōme. I nawet jeżeli potem los ześle ci nową kobietę, jeśli będzie wspaniałą kobietą (a raczej: im wspanialsza będzie, tym bardziej), w tej samej chwili zaczniesz myśleć o tym, że ją utracisz. Sugestywne cienie marynarzy, dźwięk obcych języków, którymi mówią (grecki? estoński? tagalog?) wywołują w tobie niepokój. Nazwy egzotycznych portów całego świata napawają cię strachem. A to dlatego, że wiesz już, jak to jest być mężczyzną bez kobiety. Jesteś perskim dywanem w pastelowych barwach, a samotność nigdy nieznikającą plamą z portwajnu. Tak więc samotność przychodzi z Francji, a ból rany ze Środkowego Wschodu. Dla mężczyzn bez kobiet świat jest bezmiernym i bolesnym chaosem, ciemną stroną księżyca.
”
”
Haruki Murakami (Men without women (Only novel))
“
Nie potrzebujesz sumienia, kiedy jesteś świadomy, nie potrzebujesz sumienia, kiedy jesteś wrażliwy. Nie uciekasz się wtedy do przemocy, nie jesteś przepełniony strachem. Zapewne sądzicie, że jest to ideał nieosiągalny. No cóż, przeczytajcie tę książkę. Spotykam wszędzie osoby, które nagle poznały tę prawdę: korzenie zła są w tobie. Kiedy to wreszcie zrozumiesz – przestaniesz tyle od siebie żądać, tak wiele po sobie się spodziewać, zmuszać się, by rozumieć. Dbaj o siebie, dostarczaj sobie pełnowartościowego dobrego pokarmu. Nie myślę tu tylko o jedzeniu: myślę o zachodach słońca, o przyrodzie, o dobrym filmie i dobrej książce, o pracy dającej radość, o dobrym towarzystwie i... miejmy nadzieję, że uda ci się przełamać swoje uzależnienie od uczuć innych.
”
”
Anonymous
“
– Rzecz w tym – tłumaczył facet z fryzurą à la lata siedemdziesiąte, podobny do Kazimierza Deyny – że za komunizm brali się nie ci, co potrzeba. Znaczy – Moskale. Oni czego nie zaczną, to spierdolą.
– Gdyby za komunizm wzięli się Niemcy czy, jeszcze lepiej, Szwedzi – ciągnął Deyna – to cały świat wyglądałby inaczej. Wszyscy by pojęli, że to najlepszy system, jaki może być. Bo tak – Deyna zaczął odginać palce – pracę masz, dom masz, spokojną głowę masz, urlop masz, wszystko masz. Tyle że – przestał odginać i strzepnął popiół z podjętego z popielniczki papierosa – wzięły się za to Kacapy. I spierdoliły, jak wszystko inne. Spierdolić taką piękną ideę!
”
”
Ziemowit Szczerek
“
I jeszcze powiedz: gdyby zjawił się Anioł Boży i rzekł, że za cenę krzywdy jednego człowieka wróci na ziemię raj, powiedziałbym: "Nie trzeba raju"... A gdyby rzekł: "Chrystus tak chce", wiesz, jaka byłaby moja odpowiedź? Oto: "Nie wierzę ci, Aniele".
”
”
Teodor Parnicki (Aecjusz, ostatni Rzymianin (Aecjusz, #1))
“
Chodziłam po domu i mamrotałam coś do siebie. Kiedy człowiek jest starszy, takie zajęcie sprawia przyjemność. Rozprawiasz się, z kim chcesz, wygłaszasz repliki, które nie przyszły ci do głowy w danej chwili, uśmiechasz się na miłe wspomnienie, odtwarzasz rejestr zdarzeń, ilekroć masz na to ochotę, żeby zrozumieć, dlaczego sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Całe twoje życie jest tam, z tobą, w tym samym pokoju. Twoje plany są raczej planami z przeszłości niż planami na przyszłość.
”
”
Dan Lungu (Sînt o babă comunistă!)
“
Bywa, że godzinami wpatrujesz się w drzewo, opisujesz je sobie, badasz każdy szczegół: korzenie, pień, konary, liście, każdy pojedynczy liść, każdą żyłkę, i znów każdą gałąź, i nieskończoną grę obojętnych kształtów, o które dopomina się lub przywołuje twój zachłanny wzrok (...). W miarę jak twoje postrzeganie się wyostrza, staje się cierpliwsze i swobodniejsze, drzewo wybucha i powraca do życia w tysiącu zielonych odcieni, w tysiącu liści jednakowych, a jednak odmiennych. Wydaje ci się, że mógłbyś spędzić całe życie pod tym drzewem, nie wyczerpując jego zasobów, nie rozumiejąc go, bo nie musisz tu niczego rozumieć, masz jedynie patrzeć: o tym drzewie możesz powiedzieć tylko to, że jest drzewem; drzewo zaś może ci powiedzieć tylko to, że jest drzewem, ma korzeń, pień, gałęzie i liście. (...) Drzewo nie ma dla ciebie żadnej nauki ani przesłania. Jego siła, jego dostojeństwo, jego życie (...) to tylko obrazy, widoczki, równie bezużyteczne jak spokój pól, jak zdradliwość uśpionej wody, nieustraszoność ścieżek, które nie pną się za wysoko, ale za to pną się samodzielnie, jak uśmiesz zboczy, na których dojrzewają w słońcu winne grona.
Właśnie dlatego drzewo tak cię fascynuje, zadziwia i daje odprężenie; dlatego że jego kora, gałęzie, liście są bezspodrne bezspornością nieoczekiwaną i wolną od wszelkich oczekiwań. Może właśnie dlatego nigdy nie zabierasz na spacer żadnego psa, bo pies na ciebie patrzy, o coś cię błaga, coś do ciebie mówi. Jego oczy pełne wilgotnej wdzięczności, jego miny zbitego psa, skoki radosnego psa, nieustannie zmuszają cię do nadawania mu podłego statusu domowego zwierzęcia. Wobec psa nie możesz być obojętny, nie bardziej niż wobec człowieka. Za to nigdy nie wdasz się w dialog z drzewem. Nie mógłbyś żyć obok psa, ponieważ pies w każdej chwili będzie się domagał, abyś dał mu żyć, abyś go karmił, głaskał, był dla niego człowiekiem, stał się jego panem, gromowładnym bogiem, którego jedno pieskie słowo psa ukorzy. A drzewo o nic nie prosi. Możesz być sobie bogiem psów, bogiem kotów, bogiem biedaków, wystarczy ci smycz, płucka, trochę grosza, ale nigdy nie będziesz panem drzewa. Sam zechcesz stać się drzewem.
”
”
Georges Perec (Un homme qui dort)
“
Ptaki wydają krzyki, świergoty i trele, nawołują się ochryple. Wielkie drzewa drżą. Natura zaprasza cię, jest ci przychylna. Żujesz źdźbła trawy, które zaraz wypluwasz: krajobraz nie krzepi cię zbytnio, spokój pól cię nie wzrusza, wiejska cisza nie drażni cię ani nie koi. Czasami tylko zaciekawi cię jakiś owad, kamień, opadły liść lub drzewo: bywa, że godzinami wpatrujesz się w drzewo, opisujesz je sobie, badasz każdy szczegół: korzenie, pień, konary, liście, każdy pojedynczy liść, każdą żyłkę, i znów każdą gałąź, i nieskończoną grę obojętnych kształtów, o które dopomina się lub przywołuje twój zachłanny wzrok. W miarę jak twoje postrzeganie się wyostrza, staje się cierpliwsze i swobodniejsze, drzewo wybucha i powraca do życia w tysiącu zielonych odcieni, w tysiącu liści jednakowych, a jednak odmiennych. Wydaje ci się, że mógłbyś spędzić całe życie pod tym drzewem, nie wyczerpując jego zasobów, nie rozumiejąc go, bo nie musisz tu niczego rozumieć, masz jedynie patrzeć: o tym drzewie możesz powiedzieć tylko to, że jest drzewem; drzewo zaś może ci powiedzieć tylko to, że jest drzewem, ma korzeń, pień, gałęzie i liście. Nie możesz oczekiwać innej prawdy. Drzewo nie ma dla ciebie żadnej nauki ani przesłania.
Właśnie dlatego drzewo tak cię fascynuje, zadziwia i daje odprężenie; dlatego że jego kora, gałęzie, liście są bezsporne bezspornością nieoczekiwaną i wolną od wszelkich oczekiwań. Może właśnie dlatego nigdy nie zabierasz na spacer żadnego psa, bo pies na ciebie patrzy, o coś cię błaga, coś do ciebie mówi. (...) Wobec psa nie możesz być obojętny, nie bardziej niż wobec człowieka. Za to nigdy nie wdasz się w dialog z drzewem. Nie mógłbyś żyć obok psa, ponieważ pies w każdej chwili będzie się domagał, abyś dał mu żyć, abyś go karmił, głaskał, był dla niego człowiekiem, stał się jego panem, gromowładnym bogiem, którego jedno pieskie słowo psa ukorzy. A drzewo o nic nie prosi. Możesz być sobie bogiem psów, bogiem kotów, bogiem biedaków, wystarczy ci smycz, płucka, trochę grosza, ale nigdy nie będziesz panem drzewa. Sam zechcesz stać się drzewem.
”
”
Georges Perec (Un homme qui dort)
“
Wtedy znów Krzyś, który, z podbródkiem opartym na dłoni, dalej patrzył na świat, zawołał nagle: - Puchatku! - Co? - rzekł Puchatek. - A kiedy ja... Puchatku... kiedy ja... - Co, Krzysiu?
- Kiedy już przestanę nic nie robić... - Już zupełnie? - No, w każdym razie nie tak bardzo... Puchatek czekał na dalszy ciąg, lecz Krzyś zamilkł znowu. - Co, Krzysiu? Powiedz! - rzekł Puchatek. - Powiedz, Puchatku, kiedy ja już... rozumiesz... kiedy ja już przestanę nic nie robić, czy będziesz tu czasami przychodził? - Ja? - Tak, Puchatku. - A czy ty też tu będziesz? - Będę, Puchatku, będę naprawdę, przyrzekam ci. - To dobrze - rzekł Puchatek - Puchatku, przyrzeknij mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Nawet kiedy będę miał sto lat. Puchatek pomyślał troszkę. - A ile lat ja wtedy będę miał? - zapytał. - Dziewięćdziesiąt dziewięć. Puchatek kiwnąłłebkiem. - Przyrzekam - odpowiedział. Z oczyma ciągle zwróconymi na świat Krzyś wyciągnął rękę i poszukałłapki Puchatka. - Puchatku - rzekł Krzyś poważnie - jeśli ja... jeśli ja już nie będę... - tu urwał i zaczął znowu - ty zrozumiesz, prawda? - Co zrozumiem? - Ach, nic! - zaśmiał się Krzyś i zerwał się na nogi. - Chodźmy! - Dokąd? - spytał Puchatek. - Wszystko jedno dokąd - rzekł Krzyś. * * * I poszli, trzymając się za ręce. I dokądkolwiek pójdą i cokolwiek im się zdarzy po drodze, mały chłopczyk i jego Miś będą zawsze bawić się wesoło ze sobą w tym Zaczarowanym Miejscu na skraju Lasu.
”
”
A.A. Milne
“
- Jeśli jeszcze raz wspomni o Brouerach - powiedziała Marjorie do Rita - to ją uduszę.
- Są jej przyjaciółmi - odparł Rico, zerkając na nią z zaciekawieniem. - Najlepszymi przyjaciółmi. Dlaczego ci się to nie podoba?
- Nie mówię, że mam coś przeciwko temu. Nie podoba mi się, że stanowią ideał, do którego jestem porównywana.
- Wszystkim dzieciakom wydaje się, że inne rodziny są idealne.
- Ja nigdy tak nie myślałam.
- Owszem, ale ty jesteś dziwna - stwierdził.
”
”
Sheri S. Tepper
“
Wsi, a raczej ziemi, gleby, przestworu w tej porze roku doktor nigdy jeszcze nie widział. Budził się w nim święty instynkt praczłowieczy, mglista namiętność do roli, do siewu i pielęgnowania zboża. Uczucia jego rozproszyły się i błąkały w tych szerokich widokach. Tam pod lasem, który dopiero zaczęły barwić liście, wśród wzgórza otoczonego drzewami leży miejsce na dom. Olchy i sokory jeszcze są czarne. Tylko wysmukła, strzelista brzoza okryła się już cienką mgłą liści tak szczelnie, że nagie pręty już się ukryły. Dokoła pniów uśmiechają się bladoniebieskie przylaszczki. Obok lasu ciągnie się wąska dolina, a środkiem niej przepływa strumień. Jakiś człowiek idzie po zboczu górki, schyla się, coś tam robi, nad czymś pracuje, coś sadzi czy sieje...
"Szczęść ci Boże, człowieku... Niech się stokrotnie urodzi twe ziarno" – myśli Judym i zatapia oczy w tym miejscu, jakby było domem jego rodzinnym.
”
”
Stefan Żeromski (Ludzie bezdomni)
“
- Dałeś mi setki powodów. - odparłam z kluchą w gardle. - Twoim największym błędem jest to, że nie rozumiesz jakim jesteś człowiekiem, Layallu Hendersonie. Jakim cudownym, mądrym, samokrytycznym, refleksyjnym jesteś mężczyzną, zdolnym do tak głębokich i poważnych uczuć, że czasem się boję, że nie zdołam dotrzymać ci kroku. Dlatego proszę, nigdy więcej nie mów, że nie wiesz, jak mi dziękować za moje wsparcie. Robisz to w każdej sekundzie, w której ze mną jesteś.
”
”
Lena Kiefer (Don't LEAVE me (Don't Love Me, #3))
“
Kordian zerknął pytająco na Chyłkę i wskazał kieszeń, w której schowała komórkę.
- Nic ważnego - odparła.
- W takim razie może złożylibyśmy kondolencje?
- A co to zmieni?
- Nic, ale może wypadałoby.
- To podejdź, powiedz, że tracąc ukochaną osobę, zyskali znajomego wśród aniołów, że za jakiś czas będą pamiętać o życiu, a nie śmierci Harry'ego, że jeśli dotychczas nosili go w sercu, to teraz...
- To chyba sama go nie masz, co?
Odwróciła się do niego i zmrużyła oczy.
- W pewnym sensie nie - przyznała. - I właśnie w tej sprawie zamierzam zawrzeć z tobą umowę na podstawie artykułu osiemset trzydziestego piątego Kodeksu cywilnego.
- Co?
- Umowa przechowania, Zordon. Depozyt.
- Tak, wiem, ale...
- Ale nie spodziewałeś się romantyzmu prawniczego, rozumiem. - odparła, machnąwszy ręką. - Ja też nie, ale cała ta rzewna atmosfera tak na mnie działa.
- Chcesz powiedzieć, że...
- Że jako deponent oddałam ci przedmiot umowy na przechowanie. A ty jako depozytariusz masz obowiązek zachować je w niepogorszonym stanie.
”
”
Remigiusz Mróz (Testament (Chyłka i Zordon, #7))
“
Upływ czasu miał leczyć rany, ale Chyłka miała wrażenie, że jego jedyną konsekwencją jest przybliżanie do śmierci. Do utraty świadomości bez szans na jej odzyskanie. Do wytchnienia. Jeśli to właśnie mieli na myśli wszyscy ci, którzy twierdzili, że z czasem każda blizna się goi, Joanna była gotowa przyznać im rację. Doświadczała nocy wypełnionych tak głęboką pustką, że wszystko zdawało się tracić sens.
”
”
Remigiusz Mróz (Testament (Chyłka i Zordon, #7))
“
- Na wzrok nie narzekam - zauważyła Joanna, rozsiadając się jeszcze wygodniej. - Choć kiedy Zordon zapomina się przy słuchaniu nowego singla Taco Hemingwaya i zaczyna się gibać, nawet bym chciała.
- Nie gibię się.
Chyłka przewróciła oczami, a potem na powrót skupiła wzrok na Żelaznym.
- Od czasu do czasu gestykuluje nawet w rytm muzyki - mruknęła.
- Nazywamy to rapowaniem.
- No właśnie - odparła z bólem w głosie, nie odrywając spojrzenia do Artura. - Wyobrażasz sobie, co przechodzę na co dzień?
- A co ja mam powiedzieć?
- Masz dziękować Bogu, że zesłał ci takie błogosławieństwo jak ja.
- O tak. Szczególnie kiedy nastawiasz budzić pół godziny przed czasem tylko po to, żeby mieć satysfakcję z kilkukrotnego wciskania drzemki - odparował Kordian.
- Przynajmniej nie żłopię porannej kawy, jakby ktoś podpiął mi grdykę do wzmacniacza.
- Piję całkiem normalnie. Ty za to masz dziwną manię wyłączania światła w lodówce.
- To nie żadna mania, tylko roztropność - zaprotestowała Joanna i westchnęła ciężko. - W głowie mi się nie mieści, że w dwudziestym pierwszym wieku, kiedy wszystko podobno jest smart, nikt nie wpadł na to, żeby nocą ta pieprzona iluminacja była słabsza. Nie, zamiast tego otwierasz drzwiczki i czujesz się, jakby Bóg właśnie stworzył świat.
Oryński mruknął pod nosem.
- Szkoda, że takiej roztropności nie wykazujesz przy ładowaniu zmywarki. Przez twoje braki w znajomości zasad Tetrisa za każdym razem...
- Talak, talak, talak - ucięła.
Żelazny popatrzył się na nich jak na dwójkę uciekinierów z zamkniętego ośrodka dla psychicznie chorych. Kordian uśmiechnął się pod nosem, a potem wymierzył palcem w Chyłkę.
- Myśli, że to coś zmieni - rzucił do Artura.
- Co takiego, do cholery?
- Talak - włączyła się Joanna. - W prawie islamu to formułka, po której między kobietą a mężczyzną dochodzi do rozwodu. Wystarczy, że facet trzykrotnie wypowie to słowo i po sprawie.
- U nas to jednak nie działa - dodał Kordian. - Wiem, bo sprawdzałem.
”
”
Remigiusz Mróz (Kontratyp (Chyłka i Zordon, #8))
“
- Chociaż trzeba ci oddać, że złożyłeś szlachetną deklarację.
- Tak?
- W pewnym momencie oznajmiłeś ni mniej, ni więcej, że nawet jak będę wyglądała jak Michael Jackson, będziesz mnie kochał.
Wcisnął hamulec tak mocno, że Chyłką rzuciło w przód. Syknęła z niezadowoleniem, jakby iks piątka stała się żywym organizmem, któremu zadał ból.
- To była sytuacja kryzysowa - zauważył.
- Więc wycofujesz to oświadczenie?
- Nie, ale...
- W takim razie zostaje w mojej głowie zaprotokołowane.
Wcisnął pedał gazu, tym razem z należytą ostrożnością, a potem skierował auto ku centrum. Nie musiał upewniać się, dokąd jechać - ustalili to już wcześniej i żadne z nich nie przyjmowało, że cel mógłby się zmienić.
- Wolałbym po prostu...
- Co? - przerwała mu. - Wyznać mi po raz pierwszy expressis verbis miłość w innych okolicznościach?
- I w inny sposób.
- Za późno. Słowo się bekło, Zordon
”
”
Remigiusz Mróz (Kontratyp (Chyłka i Zordon, #8))
“
- Chcę tylko, byś mnie kochał (...) Nie z powodu tego, co mogę zrobić albo jak wyglądam, czy też dlatego, że cię kocham - ale dlatego, że jestem.
- Doskonała, bezwarunkowa miłość? (...) Niektórzy powiedzieliby ci, że tylko Bóg może tak kochać, ale mogę spróbować.
”
”
Diana Gabaldon (A Breath of Snow and Ashes (Outlander, #6))
“
Nikt nie patrzy na ciebie tak, jak ci się wydaje. nikt nie myśli o tobie tego, co byś chciał. Każdy interesuje się wyłącznie sobą.
”
”
Brianna Wiest (The Mountain Is You: Transforming Self-Sabotage Into Self-Mastery)
“
Lekarze biorą udział w ogromnej liczbie szkoleń, gdzie tak naprawdę kształci się ich na zasadzie: jaki lek i kiedy używać. Tylko KTO prowadzi te szkolenia, kto je finansuje i kto tak naprawdę za tym stoi?
”
”
Jerzy Zięba (Ukryte Terapie: Czego ci lekarz nie powie - część 1)
“
(...) istnieje pewna ciekawa teoria grzechu pierworodnego, o której chciałem ci opowiedzieć (...) – niektórzy teologowie uważają, że w przypadku Adama i Ewy nie chodziło o zjedzenie zakazanego jabłka, tylko o znęcanie się nad dzieckiem.
- Znęcanie się nad dzieckiem?
- Tak. Czy sądzisz, że inny grzech byłby w stanie przechodzić z pokolenia na pokolenie? Wykorzystywanie dzieci – znęcanie się i molestowanie seksualne – trwa przez wieki. Dzieci, nad którymi się znęcano, stają się okrutnymi mordercami. Zaczynają dręczyć swoje dzieci i tak dalej. Taki grzech może rozchodzić się niczym fale na wodzie do dwudziestego albo trzydziestego pokolenia.
- Ciekawa teoria.
- I ma też praktyczne konsekwencje. Ponieważ wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy, więc jesteśmy ze sobą powiązani niczym rodzina. Jeśli kogoś krzywdzimy, krzywda nie zatrzymuje się na tej osobie, ale idzie dalej. Ból łatwo się rozprzestrzenia. (...)
- To straszne! A gdzie jest koniec tego łańcucha?
- (...), może nim być miłość. Dobre uczynki.
”
”
Rachel Reiland (Get Me Out of Here: My Recovery from Borderline Personality Disorder)
“
Jeszcze jedna rzecz. Z jakiegoś powodu, przed południem, nasz organizm jest bardziej odporny na działanie insuliny niż po południu. Innymi słowy, Matka Natura tak nas stworzyła, że rano powinniśmy się raczej powstrzymać od spożycia dużej ilości węglowodanów, bo komórki tego nie chcą!
”
”
Jerzy Zięba (Ukryte Terapie: Czego ci lekarz nie powie)
“
Zwolennicy rynku używają niekiedy argumentu, że korupcja występująca w gospodarce centralnie planowanej niweczy w istocie wszelkie przewagi, które system ten mógłby posiadać. Ci sami dyskutanci nie rozpatrują jednak na ogół wpływu, jaki wywierają standardy moralne na funkcjonowanie gospodarki rynkowej. Nie może nas to dziwić, ponieważ gdyby zajęli się bliżej tą sprawą, to musieliby dojść do przekonania, że ograniczenie jednostkowych egoizmów jest zasadniczym spoiwem społeczeństwa. Zwolennicy Hayka i Miltona Friedmana wierzą, tak samo jak marksiści, iż jedno lekarstwo może zwalczyć wszelkie choroby; własność prywatna i wolny rynek spełniają w ich doktrynie taką samą rolę, jaką w marksizmie pełni kolektywizacja i centralne planowanie. (Maxa Webera olśnienia i pomyłki, ss. 174-175)
”
”
Stanislav Andreski (Max Weber's Insights and Errors (International Library of Sociology))
“
Lubiłem czerpać korzyści ze swojej sławy. Kiedy widziałem piękną dziewczynę, mówiłem do niej: – Hej, chodź tutaj, porozmawiajmy. Podoba ci się ten samochód? To mógł być na przykład jakiś mercedes. Dziewczyna odpowiadała zwykle: – Wow, jest śliczny. – Naprawdę sądzisz, że ten samochód jest śliczny? – Jasne, że tak. Marzę o takim aucie. – A ja marzę o tobie. Dokonajmy więc uczciwej wymiany, co ty na to? Chodź ze mną. Działało za każdym razem.
”
”
Anonymous
“
— Pójdziesz jutro ze mną do biblioteki, zapiszemy cię... Będziesz mogła sobie czytać, co zechcesz. Tylko słuchaj, głupia, pytaj się, co wybrać! Nie można tak jednego za drugim: poezje i „Zagadnienia leninizmu”!
— Oj, kiedy one bardzo ciekawe, te zagadnienia.
— Głupiaś. To nie dla bab. Zresztą — przyniosę ci od Brzozy jeszcze parę takich. Brzoza już wrócił ze szpitala, sam doradzi. Nie można tak jak dzicy ludzie: co pod ręką...
”
”
Aleksander Ścibor-Rylski (Węgiel)
“
Ty nawet nie rozumiesz tej dziewczyny. Ona jest fascynująca. Jest wybitna. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Uwierz mi, nie rozumiesz jej, ale nie czuj się źle z tego powodu. Po prostu jesteś takim samym wałachem jak reszta. Nie potrafiłeś dostrzec tego potencjału. To najbardziej niesamowita osoba, jaką poznałem w życiu. Ma olbrzymią inteligencję, potencjał. Wiesz, patrzyłeś na nią, bo fascynowało cię coś, czego w ogóle nie rozumiałeś. Jak monolit w 'Odysei Kosmicznej'. Łapiesz?
Nie łapiesz. Nic dziwnego. Monolit nas fascynuje, bo jest, kurwa, czymś niezrozumiałym. Nie potrafimy go ogarnąć i dlatego tak nas przyciąga. I tak samo jest z nią. Przyciągnęła cię, jak wielki magnes. Pssssyt. Jesteś. Jeb. Aczkolwiek, ją trzeba zrozumieć. Ona jest... Ona jest niebywała, stary. Ona doskonale wie, na czym to wszystko polega. Człowieku, ona rozumie całą grę. Widzi cały system. Na razie ją to przerasta. Ale pod odpowiednią opieką, ona rozkwitnie. Człowieku, nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo. Ona widzi tyle zależności, tyle niuansów, po prostu trzeba ją przekonać, że to jest naturalne, że to jest jej wiedza, jej geniusz. Że to generalnie jest jak dar, jak błogosławieństwo. Kumasz. Tylko ona jest jeszcze tak pogubiona, nieporadna, wymaga tak dużej opieki. A ty w ogóle tego nie załapałeś. Ale stary, nie przejmuj się, nie bój się - prawie nikt by tego nie załapał. (...) Tutaj trzeba roztoczyć klosz i leczyć, a nie wydaje mi się, żebyś się do tego szczególnie nadawał. Sam wymagasz kuracji. Nie za bardzo wiesz, co się dzieje. Nie wiesz, dlaczego cię tak bardzo zafascynowała. Odpowiem ci. Zafascynowała cię, bo jesteś od niej jakieś tysiąc razy głupszy. To normalne. Jesteś w większości. Nie przejmuj się.
”
”
Jakub Żulczyk (Zrób mi jakąś krzywdę... czyli wszystkie gry video są o miłości)
“
Przypominam sobie, jak bardzo byłem przestraszony, mówiąc bliskiemu przyjacielowi: "Naprawdę nie potrzebuję ciebie. Mogę być całkowicie szczęśliwy bez ciebie. Mówiąc ci o tym – czuję zarazem, że twoje towarzystwo przynosi mi wielką radość; właśnie teraz nie ma we mnie żadnych obaw, zazdrości, prób zawładnięcia tobą, uczepiania się ciebie. To wspaniałe uczucie być z tobą, nie czepiając się ciebie. Jesteś wolny, tak jak i ja.
”
”
Anonymous
“
Krzyknąłem, że nie jestem ani pisarz, ani członek czegokolwiek, ani metafizyk, czy eseista, że jestem ja, wolny, swobodny, żyjący... Ach, tak, odrzekli, jesteś więc egzystencjalistą.
Ale nagość moja, transoceaniczna, stamtąd, z pampy, nagość, która była mi potrzebna do miłości mojej z Argentyną (wbrew memu wiekowi!) nie pozwalał mi nie być z nimi obnażającym. Wytworzyła się nieprzyzwoitość. Z jakimż zażenowaniem te tuzy przyjmowały mój wzrok namiętnie naiwny, dobierający się do nich poprzez ubranie... śmiertelna dyskrecja, dyskretna melancholia, zgaszenie taktowne, odpowiadały mojemu żądaniu stamtąd, z peryferii świata, z ojczyzny Indian. Ubrani od stóp do głowy, opatuleni, choć maj przecież, z twarzami wystylizowanymi przez fryzjerów... a każdy miał w kieszonce mały posążek, zupełnie nagi, by mu się przypatrywać okiem znawcy. Panuje skromność i rozwaga. Nikt nie narzuca się nikomu. Każdy robi swoje. Produkują i funkcjonują. Kultura i cywilizacja. Uwięzieni w stroju, ledwie się mogą ruszać, podobni do owadów posmarowanych czymś lepkim. Kiedy zacząłem zdejmować spodnie powstał popłoch, dawaj drała drzwiami i oknami. Pozostałem sam. Nikogo nie było w restauracji, nawet kucharze uciekli... dopierom wtedy się spostrzegł, że co to, na Boga, co robię, co ze mną... i skrzywiony stałem z nogawką jedną na nodze, drugą w ręku.
Wtem Kot wchodzi z ulicy i widząc mnie tak stojącego pyta ze zdumieniem: - Co ty, zwariowałeś? Mnie wstyd i chłodno, odpowiadam, że tak trochę zacząłem się obnażać, a wszystko uciekło. Mówi: - Oszalałeś, tobie się w głowie pomieszało, gdzie by tu kto się twojej nagości przestraszył, przecie na całym świecie nie znajdziesz takiego zdzierania szat, jak tutaj... czekaj, na królików trafiłeś, ale ja ci sproszę lwów takich, że choćbyś goły na stole tańczył, ani mrugną! Stanął tedy zakład między nami, zakład szlachecki i polski (bo ja z Kotem nie po argentyńsku a po polsku się czułem, bo tę babkę wspólną mieliśmy), i nie dzisiejszy, chyba tak z końca zeszłego stulecia. No, dobra! Sprosił kogo trzeba, intelekty najbrutalniej obnażające, ja nic, aż kiedy już do wetów przyszło, zaczynam portki zdejmować. Zwiali, grzecznie przeprosiwszy, że niby czas na nich! Więc Leonor Fini i Kot do mnie mówią: - Jakże to, nie może być żeby oni się przestraszyli, przecie intelekty wyspecjalizowane w tym mają! Mnie ciężko bardzo i źle na duszy, smutek mnie zżera, mało brakowało a byłbym się gorzko rozpłakał, ale mówię: - Cała rzecz w tym, że oni, uważacie, nawet rozbieraniem się ubierają i nagość to u nich tylko jedna para pantalonów więcej. Ale jak ja tak zwyczajni portki spuściłem, to ich zemgliło, a głównie dlatego, żem nie robił tego wedle Prousta, ani a la Jean Jacques Rousseau, ani wedle Montaigne'a czy w sensie egzystencjalnej psychoanalizy, tylko ot tak sobie, byle zdjąć.
”
”
Witold Gombrowicz (Dziennik 1961-1966)
“
Pamiętam, że gdy miałem jedenaście i dwanaście lat, brałem udział w demonstracjach przeciwko wojnie w Wietnamie. Jeździliśmy z ojcem do Waszyngtonu. Potem maszerowaliśmy z kolegami w Nowym Jorku. Do dziś pamiętam, jak głęboko i instynktownie nienawidzili nas robotnicy budowlani, policjanci i strażacy, czyli ludzie, których rodziny wojna dotykała najmocniej. Nasz antywojenny przekaz się nie przebił, ponieważ wyszedł od ludzi postrzeganych przez nich (i słusznie) jako zgraja dzieciaków z college’u, którym jest za dobrze, którym mamusie i tatusiowie płacili za edukację, jakiej oni nigdy nie będą mogli zapewnić własnym dzieciom. A tu proszę, ci hałaśliwi, pochłonięci sobą ideowcy, tak odmienni od ludzi z ich środowiska, bez skrępowania i z wyższością wykładają im przy każdej okazji o problemach „klasy robotniczej”, zwykle przemawiając ze schodów Uniwersytetu Columbia.
”
”
Anonymous
“
Więcej inteligencji wymagało napisanie tego starego wiersza, Davidzie, niż stworzenie świata. Mówisz jak członek Kościoła Episkopalnego. Wiem, o co ci chodzi. Od czasu do czasu sam o tym myślę. Wszystko jest tak głupio proste. Musi coś w tym być. Musi! Tak wiele brakujących fragmentów. Im dłużej się nad tym zastanawiasz, tym bardziej słowa ateistów brzmią jak pienia religijnych fanatyków. Myślę, że szukanie nadrzędnej przyczyny jest iluzją. Mamy do czynienia jedynie z ciągłym procesem i niczym więcej. - Brakujące kawałki, Lestacie. Oczywiście! Wyobraź sobie przez chwilę, że skonstruowałem robota, idealną replikę siebie. Załóżmy, że dałem mu wszystkie encyklopedyczne informacje - no wiesz, programuję jego komputerowy mózg. Tylko kwestią czasu będzie, nim przyjdzie i zapyta: „Davidzie, gdzie reszta? Powiedz, jak to się zaczęło? Dlaczego nie wyjaśniłeś, co spowodowało wielki wybuch, co dokładnie zaszło, gdy minerały i inne obojętne składniki nagle rozwinęły się w komórki organiczne? Co z wielką rozpadliną w zapisach skamieniałości?” Roześmiałem się wesoło. - A ja musiałbym załamać biedaka - dodał - mówiąc, że nie ma wyjaśnienia, że nie posiadam brakujących elementów.
”
”
Anonymous
“
Żadne zaklęcie nie ułatwia życia. Żeby utrwalić w pamięci nawet najprostsze z nich, trzeba trzech miesięcy. A potem używasz go i – fiu! – zniknęło. To właśnie jest głupie w tej całej magii. Przez dwadzieścia lat studiujesz czar, który sprowadza ci do sypialni nagie dziewice. Ale wtedy jesteś już tak zatruty parami rtęci i półślepy od czytania starych ksiąg, że nie pamiętasz, co dalej robić.
”
”
Anonymous
“
Trzy lata temu pojechałem z Wysokim Komisarzem ds. Uchodźców, żeby obejrzeć obozy dla uchodźców na granicy Sudanu i Etiopii, i przeżyłem coś szalenie dramatycznego. Pojechaliśmy do najbardziej straszliwych miejsc, jakie można sobie wyobrazić. Ludzie dostawali dziennie trzy litry wody, co miało starczyć na mycie, gotowanie, pranie, picie. Jedli pół kilo kukurydzy dziennie, żadnego mięsa, żadnych warzyw. Setki, tysiące ludzi umierało. Wróciliśmy do Addis Abeby. Następnego dnia poleciałem do Europy. Wylądowałem w Rzymie. To był letni wieczór. Na Piazza Navone kłębiły się tłumy ludzi, wokół pełno restauracji, ludzie cieszyli się życiem, muzyką, jedzeniem. A we mnie tkwiło to, co zobaczyłem przed moim odlotem. W tym wszystkim można ujrzeć dramat współczesnego świata. Ci ludzie z Piazza nigdy nie dowiedzą się, jak żyją ich bracia i siostry zaledwie dwa lub trzy tysiące kilometrów dalej. Zrobiłem masę zdjęć. Tamci ludzie to tylko szkielet i skóra. Trzydziesto-latkowie, ale wyglądali na sześćdziesięcio-siedemdziesięcioletnich starców. I umierali. Kobiety z tego obozu ubrane były w worki po kukurydzy, worki z ONZ. Życie w dwóch tak odmiennych światach stwarza, jak sądzę, moralne zobowiązanie do tego, by o tym mówić.
”
”
Anonymous
“
Ehem... Niepełnoletni osobniku płci męskiej, rasy kaukaskiej, o zamiarach ewidentnie niezgodnych z literą kodeksu nadrzędnego tudzież cywilnego, nie mówiąc już o dobrych obyczajach! Nakazuję ci, z mocy artykułu sześćdziesiąt trzy łamane przez osiem paragraf czternaście zero jeden, i tak dalej, i tak dalej, odpieprzyć się w tej chwili od tego mebla!
”
”
Anonymous
“
Przedstawię ci teraz małą teoryjkę, i sam zobacz, czy pasuje do twojego życia. Mnie się wydaje, że życie, rzecz jasna, jest puste, i żadnego sensu w nim generalnie nie ma, ani nie istnieje przeznaczenie, to znaczy takie określone, jawne, tak że się rodzisz i wszystko już wiesz: moje przeznaczenie to być kosmonautą, albo, powiedzmy, baleriną, albo zginąć młodo... Nie, tak to nie. Kiedy przeżywasz wyznaczony ci czas... jakby to objaśnić... Może się zdarzyć, że przydarzy ci się coś, co sprawi, że będziesz wykonywał określone działania i podejmował określone decyzje, przy czym masz wolny wybór: jak chcesz, to robisz tak, jak nie - to inaczej. Ale jeśli podejmiesz prawidłową decyzję, to rzeczy, które się będą dalej z tobą działy, już nie będą, jak się wyraziłeś, przypadkowymi zdarzeniami. Będą uwarunkowane wyborem, którego dokonałeś. Nie chodzi mi o to, że jeśli zdecydowałeś się mieszkać na Linii Czerwonej zanim stała się Czerwona, to już nigdzie się stamtąd nie ruszysz i wszystkie zdarzenia w twoim życiu będą wyglądać odpowiednio, mówię o bardziej subtelnych sprawach. Ale jeśli znów znajdziesz się na rozstaju, i znów podejmiesz konieczną decyzję, potem pojawi się przed tobą wybór, który nie wyda ci się już przypadkowy, oczywiście, jeśli się tego domyślisz i będziesz umiał go sobie uświadomić. I twoje życie przestanie być po prostu zbiorem przypadków. Przeobrazi się... w fabułę, czy coś takiego, wszystko będzie ze sobą powiązane pewnymi ciągami logicznymi, choć niekoniecznie bezpośrednio. I to właśnie będzie twoje przeznaczenie. Na pewnym etapie, jeśli zabrnąłeś na swej drodze wystarczająco daleko, twoje życie tak bardzo zmieni się w fabułę, że zaczną ci się przytrafiać dziwne rzeczy, niewytłumaczalne z punktu widzenia nagiego racjonalizmu, bądź twojej teorii przypadkowych zdarzeń. Za to bardzo dobrze będą się wpisywać w logikę linii fabularnej, w którą teraz zmieniło się twoje życie. Myślę, że przeznaczenie nie istnieje sobie ot tak, trzeba do niego dojść, i jeśli wydarzenia w twoim życiu zaczną się układać w fabułę, to może cię to zabrać tak daleko... Najciekawsze, że człowiek może sam nawet nie podejrzewać, że to się z nim dzieje, albo widzieć wydarzenia w istocie nieprawdziwie, próbować je systematyzować zgodnie ze swoim światopoglądem. Ale przeznaczenie ma własną logikę.
”
”
Anonymous
“
Zdawało się, że Komendę Główną AK opanowały pewnego rodzaju wizje. Tak jakby jej członkowie wyobrażali sobie, że w opuszczonej przez Niemców Warszawie czekają na przysłowiowym czerwonym dywanie na to, by powitać Sowietów eleganckim wojskowym salutem na znak obustronnego szacunku, uznania i dobrej woli. Ludzie ci przeżyli wojnę, tworząc armię podziemną z myślą o wywołaniu powstania przeciwko Niemcom, a teraz nadeszła chwila, by odnieść wielkie polityczne zwycięstwo nad Stalinem. Nadal nie mogli zrozumieć, że mając zaledwie kilku tysięcy słabo uzbrojonych żołnierzy, nie dysponują niczym, co choćby przypominało siły wojskowe zdolne pokonać jedną, a może nawet dwie największe armie świata, ale nie istniał plan „B”.
”
”
Anonymous
“
Przed wojną. Kawiarnia Ziemiańska w Warszawie. Dymna chmura. Stolik pisarzy i poetów. Awangarda. Proletariat. Surrealizm. Socrealizm. Wyzwoleni z przesądów. Mówią: - Głupie snobizmy epoki kończącego się mieszczaństwa! Albo: - Śmieszne uprzedzenia rasowe feudalizmu!
Lecz ja przysiadam się i z miejsca zaznaczam, choć mimochodem, że moja babka była kuzynką Burbonów hiszpańskich. Po czym najuprzejmiej podsuwam im cukier - nie Kazimierzowi jednak (który wśród nich królował gdyż najlepszym był poetą) ale Henrykowi (który jest bardziej z towarzystwa i ma ojca pułkownika). Gdy zaś rozpoczyna się dyskusja popieram zdanie Stefana gdyż on z ziemiańskiej rodziny. Albo mówię: - Stasiu, poezja poezją, ale przede wszystkim ci radzę: nie bądź gminny. Albo: - Sztuka jest zjawiskiem w pierwszym rzędzie heraldycznym! Śmieją się lub poziewają, albo protestują - ale ja tak miesiącami, latami całymi z niezłomną konsekwencją absurdu, z powagą nonsensu, z największą pracowitością dlatego właśnie iż rzecz niewarta pracy. - Nuda, idiotyzm, kretyństwo! - krzyczą, ale powolutku jeden, potem drugi ulega, oto już ten bąknął, że jego dziadek miał willę w Konstancinie , tamten daje do zrozumienia, że siostra babki była "ze wsi" , a inny jeszcze niby dla zabawy wyrysował swój herb na bibułce. Socrealizm? Surrealizm? Awangarda? Proletariat? Poezja? Sztuka? - Nie. Las drzew genealogicznych, a my w ich cieniu.
Powiedział mi poeta Broniewski.
- Co pan robi? Co to za dywersja? Pan nawet komunistów zaraził herbarzem!
”
”
Witold Gombrowicz (Dziennik 1953-1956)
“
- Ten stary - mówi starannie wylizując łapę - na prawdę go ożywiono?
- Tak.
- Znowu jest żywy, chodzi i mówi?
-Wątpię żeby mówił, a tym bardziej chodził, ale żyje.
- Szkoda - mruczy Szczekn.
- Szkoda?
- Tak. Szkoda, że nie mówi. Bardzo jestem ciekaw co jest tam.
- Gdzie?
- Tam gdzie on był, gdy stał się martwy.
Uśmiecham się.
- Myślisz, że tam w ogóle coś jest?
- Powinno być. Powinienem przecież gdzieś być, kiedy mnie już nie będzie.
- A gdzie się podziewa prąd elektryczny kiedy się go wyłącza?
- Tego nigdy nie mogłem zrozumieć - przyznaje Szczekn.- Ale Ty rozumujesz nieściśle. Tak, nie wiem gdzie się podziewa prąd elektryczny, kiedy się go wyłącza, ale nie wiem także skąd się bierze kiedy się go włącza. A skąd ja się wziąłem to wiem i rozumiem.
- A więc gdzie byłeś kiedy Cię nie było? - ale dla Szczekna to nie jest żaden problem.
- Byłem we krwi swoich rodziców. A przedtem we krwi rodziców swoich rodziców.
- A więc kiedy Ciebie nie będzie, będziesz w krwi swoich dzieci.
- A jeśli nie będę miał dzieci?
- Będziesz w ziemi, w trawie, w drzewach.
- To nie tak! W trawie i w drzewa będzie moje ciało, ale gdzie będę ja sam?
- W krwi twoich rodziców też byłeś nie Ty sam, tylko twoje ciało. Nie pamiętasz przecież jak ci było w krwi twoich rodziców.
- Jak to: nie pamiętam? Bardzo wiele pamiętam. - dziwi się Szczekn.
- Fakt, masz rację. - mamroczę pokonany. - Przecież wy macie pamięć genetyczną.
- Nazwać to można jak kto chce. - mruczy Szczekn. - Ale ja na prawdę nie wiem gdzie ja się podzieję jeśli zaraz umrę. Przecież nie mam dzieci.
Decyduję się przerwać tę dyskusję. Jest dla mnie jasne: nigdy nie zdołam przekonać Szczekna, że "tam" nie ma niczego.
”
”
Arkady Strugatsky (Beetle in the Anthill)
“
Oczywiście o ile wcześniej nie umrę w przedziale drugiej klasy pociągu InterCity gdzieś pomiędzy Warszawą a Krakowem lub pomiędzy Poznaniem a Wrocławiem, co pewnie byłoby upokarzające, w ogóle umieranie w Polsce jest, jak sądzę, upokarzające, szczególnie gdy jest to zejście z powodów naturalnych, można powiedzieć, że śmierć na skutek nowotworu lub schorzeń układu krążenia jest w Polsce śmiercią wstydliwą, upokarzającą, wręcz upodlającą, zarówno w pociągu, jak i w szpitalu, nie widzę większej różnicy i nie potrafiłbym się zdecydować, gdzie wolałbym umrzeć, śmierć w Polsce jest ponadto śmiercią nieludzką, bo tutaj umierający człowiek pozostaje człowiekiem jedynie wtedy, gdy zabijają go za ojczyznę, a on umiera, odmawiając różaniec, ponieważ umierać należy jedynie na wojnach, w powstaniach oraz w katastrofach narodowych, względnie w masowych wypadkach komunikacyjnych, wtedy natychmiast ogłaszana jest żałoba narodowa, a więc stan, który naród uwielbia, oczywiście władza także, kiedy ruszają korowody trumien, nakazuje się: zabaw hucznych nie urządzać, a jeśli nie jest to akurat ogólnopolska żałoba narodowa, ukochane igrzyska i karnawał śmierci, to bywa przynajmniej wojewódzka, bo przecież wciąż słyszymy o wypadkach autokarów z dziećmi jadącymi na kolonie, busów wiozących robotników sezonowych, górników przysypanych na kilkuset metrach swoim czarnym złotem, odnoszę wrażenie, że stan żałoby narodowej jest stanem wyczekiwanym z utęsknieniem, choć oczywiście nie przez tych, którzy zabawy huczne urządzają. Od kiedy nie prowadzimy wojny narodowowyzwoleńczej, pozostaje nam hołubienie śmierci w katastrofach narodowych, ponieważ musimy umierać spektakularnie, żeby umierać przyzwoicie, niemęczeńska śmierć jest śmiercią niemęską, niepolską, taka śmierć nie podoba się Bogu, ponieważ Bóg ma inne plany wobec Polski, Bóg chce przecież, żebyśmy umierali, to nie jest Bóg miłosierny, to jest jakiś Bóg nieustannie miotający pioruny na cały naród i na każdego z osobna, ja sam czuję czasami, że mnie piorun strzela, tyle już tych piorunów przyjąłem, że nie mam miejsca na następne. W kraju, w którym z upodobaniem ryje się na nagrobkach sentencję: „Bóg tak chciał”, od Boga wymaga się nie miłosierdzia i miłości, ale zabijania. Nigdy nie rozumiałem, jak można napisać na grobie dwuletniego dziecka, że Bóg tak chciał. A że ludzie, którzy kazali ów napis wyryć, idą potem do kościoła i modlą się za duszę swego zmarłego dziecka, tego już całkiem nie jestem w stanie pojąć, śmierć dziecka i śmierć zwierzęcia są śmierciami najstraszniejszymi, gdyż tylko dziecko i zwierzę są niewinne, w człowieku dorastającym zaczyna się już budzić ukryty grzech pierworodny, grzech zła i potworności, budzi się i rozkwita, i jeśli się go w odpowiednim momencie nie zetnie, będzie rozsiewał wokół swe nasiona. Te wszystkie zbiorowe żałoby także są emanacjami zła, odnoszę wrażenie, że wszyscy wciąż czekają w napięciu, aż będą mogli wywiesić biało-czerwone flagi z kirem, zjednoczyć się w bólu, ponieważ ludzie tutaj, ci wszyscy moi kolejowi współpasażerowie, są w stanie jednoczyć się jedynie w bólu, jakiekolwiek inne jednoczenie nie zostało im dane, tyle że z bólu straty rodzi się ból nienawiści, stan żałoby jest tak wygodny, tak wspaniały, bo nie przewiduje żadnej refleksji, a jedynie cierpienie, cierpienie zaś najlepsze jest wtedy, gdy jest bezrefleksyjne.
”
”
Anonymous
“
No bo czy masz jeszcze prawo uważać się za osobę poczytalną, gdy zaczynasz robić rzeczy, których tak naprawdę nie chcesz, a z drugiej strony nikt też nie wydał ci żadnego polecenia?
”
”
Jakub Żulczyk (Zrób mi jakąś krzywdę... czyli wszystkie gry video są o miłości)
“
Nie celuję ani w ich system myślowy, ani w ich system polityczny, a tylko w sumienie tych komunistów, którzy nim potrząsają jak sztandarem. Chcę przyszpilić tę ich subtelną a świńską zmianę tonu, gdy przewekslowuje się ich na własny teren, to nagłe ujawnienie chytrości, to doznanie fatalne, gdy z nim rozmawiasz, że znienacka światło zmienia ci się w ciemność - że nie masz do czynienia z kimś światłym, a tylko z kimś zaślepionym, jak noc najczarniejsza. Wolnomyśliciel? Tak, na swoim podwórku. Na swoim, fanatyk. Niewierzący? W tobie; w sobie pielęgnujący wiarę z zapałem mnicha. Mistyk, który ucharakteryzował się na sceptyka, wierzący zażywający niewiary, jak instrumentu, tam gdzie to może być przydatne jego wierze. Sądziłeś, że przed tobą ludzka dusza, spragniona prawdy, ale oto błysnęły chytre ślepia polityki. Mniemałeś, że idzie o świadomość, czyli o duszę, czyli o etykę, ale okazuje się, że najważniejszy jest triumf rewolucji.
”
”
Witold Gombrowicz (Dziennik 1953-1956)
“
W mojej pamięci jest swoim własnym cieniem. Która z nich jest realniejsza, kobieta, która rozłożyła się na trawiastej skarpie moich wspomnień, czy też ta powłoka kurzu i suchy szpik, jedyne jej ślady, które przechowała ziemia? Na pewno gdzieś trwa dla innych, ruchoma figura w gabinecie figur woskowych, jakim jest pamięć, ale ich obraz jest inny niż ten, który ja noszę w myślach, a wszystkie różnią się między sobą. W ten sposób człowiek rozgałęzia się i rozszczepia w umysłach innych ludzi. Nie trwa, nie może trwać, bo to nie jest nieśmiertelność. Nosimy w sobie postacie zmarłych do chwili, aż sami nie umrzemy, a wtedy to nas noszą przez krótką chwilę, a potem ci, co nas nosili, odchodzą, i tak dalej, aż po najdalsze, wymykające się wyobraźni pokolenia.
”
”
John Banville (The Sea)
“
Gotowanie nigdy mnie nie ciekawiło, dlatego pomyślałem sobie, że kupno The Joy of Cooking i przeczytanie tej książki od deski do deski będzie dobrym pomysłem. Ale to było tak, jakbym zasiadł do The Art of Computer Programming Donalda Knutha po to, by nauczyć się programowania, podczas gdy tak naprawdę lepiej usiąść przed komputerem i spróbować stworzyć coś, co będzie ci się podobać[5].
”
”
Anonymous
“
NOS4A2 (Joe Hill) - Your Highlight on page 628 | location 8861-8868 | Added on Friday, 30 January 2015 23:41:13 Mężczyźni nie mogą przestać myśleć o kobietach. Myślą o jakiejś pani tak, jak głodny myśli o krwistym steku. Kiedy jesteś głodny i czujesz zapach steku pieczonego na grillu, rozprasza cię ściskanie w gardle i przestajesz myśleć. Kobiety są tego świadome. Wykorzystują to. Dyktują warunki, tak samo jak twoja matka przed kolacją. Jeśli nie posprzątasz pokoju, nie zmienisz koszuli i nie umyjesz rąk, nie wolno ci usiąść do stołu. Większość mężczyzn wyobraża sobie, że będą coś warci, jeśli spełnią warunki narzucone przez kobiety. Ale kiedy usunie się kobietę z obrazka, mężczyzna może odzyskać odrobinę wewnętrznego spokoju. Kiedy nie masz się z kim targować, z wyjątkiem samego siebie i innych mężczyzn, możesz się w końcu odnaleźć. To wspaniałe uczucie.
”
”
Anonymous
“
- Chodź, Słoniczko, mam Ci coś ważnego do powiedzenia - powiedziała Mama-słoń pewnego razu, gdy pod wieczór pomarańczowe słońce wtapiało się w pomarańczową pustynię, a stado szarych słoni w szarym zmierzchu wyglądało jak stado cieni. - Jeżeli będziesz sama, moja Słoniczko, to w chwili uniesienia i serdecznej radości pamiętaj zawsze owinąć trąbę wokół czegoś, co jest bardzo ciężkie: wokół rosłej palmy albo ogromnego głazu, tak abyś nie odfrunęła do gwiazd. Kiedy natomiast, słuchaj, Kochanie, uważnie, poczujesz, że jest Ci bardzo ciężko i bardzo jesteś nieszczęśliwa, to rozłóż cztery łapki na boki - wtedy piaski pustyni nie pochłoną Cię tak łatwo - i staraj się sobie przypomnieć, jak to było kiedyś, gdy jak balonik unosiłaś się nad światem.
”
”
Joanna Klara Teske (Wschód i zachód słonia)
“
„Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu – pamiętaj, jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece, jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swoją głoś spokojnie i jasno. Słuchaj też tego, co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, bo oni też mają swoją opowieść. (...) Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwichrzonymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwym”[33].
”
”
Anna Kamińska (Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz)
“
Tak się składa, że jeśli wrzucisz w Google frazę «karierowiczki», wyskoczy ci całkiem sporo linków, ale jeśli wrzucisz «mężczyźni karierowicze», wyszukiwarka spyta, czy masz na myśli: „mężczyźni – kariery” (…). «Karierowiczostwo» – patologiczna potrzeba posiadania płatnej pracy – jest dolegliwością, na którą najwyraźniej cierpią jedynie kobiety
”
”
Rebecca Solnit (Men Explain Things to Me)
“
Udajac, że jestem zajęty czymś innym niż nia i że muszę ja zostawić dla innych przyjemności, myślałem wyłacznie o niej. Często nie docierałem dalej, niż równina ciagnaca się nad Gourville, a ponieważ przypomina ona nieco tę, która zaczyna się powyżej Combray, w kierunku Meseglise, nawet tak oddalony od Albertyny cieszyłem się myśla, że choć mój wzrok nie może jej objać, to sięgajaca dalej niż on, owiewajaca mnie silna i ciepła morska bryza musi, niezatrzymywana przez nic aż do Quetteeholme, zakołysać w końcu gałęziami drzew spowijajacych Saint-Jean-de-la-Haise swoim listowiem, pieszczac twarz mojej przyjaciółki, i przerzucić podwójny węzeł między nami w tym niezwykle rozległym, lecz bezpiecznym ustroniu, jak podczas owych zabaw, kiedy to dwoje dzieci znajduja sie na chwilami poza zasięgiem swojego głosu i wzroku, lecz pomimo tego oddalenia, wciaż jest ze soba. Wracałem drogami, z których widać morze i gdzie kiedyś, jeszcze zanim woda pojawiła się w prześwicie wśród gałęzi, zamykałem oczy z myśla, że tym co zobaczę, będzie jękliwa prababka ziemi, trwajaca, jak w czasach, gdy nie było jeszcze żywych istot, w swojej obłakańczej i niepamiętnej krzataninie. Teraz te drogi były dla mnie tylko trasa wiodaca ku Albertynie; kiedy odnajdowałem je w niezmienionej postaci, wiedzac, dokad suna prosto, a gdzie zakreca, przypominałem sobie, że jechałem nimi, myślac o pannie de Stermaria, jak również to, że w podobnym pośpiechu jak do Albertyny mknałem po paryskich ulicach śladami pani de Guermantes; nabierały dla mnie głębokiej monotonii, moralnego znaczenia wykresu, którymi podażała moja natura. Było to czymś naturalnym, ale przecież nie obojętnym; drogi te przypominały mi, że moim losem jest gonitwa za widmami, za istotami, które w dużej części istnieja tylko w mojej wyobraźni; sa bowiem ludzie - tak było od dziedziństwa ze mna - dla których wszystko, co ma ustalona wartość, jak majatek, kariera czy pozycja społeczna, zupełnie się nie liczy; tym, czego ludzie ci potrzebuja, sa cienie. Poświęcaja dla nich cała resztę, zrobia wszystko, porusza niebo i ziemię, aby tylko spotkać się z danym cieniem. Ten jednak szybko znika; biegnie się wówczas za kolejnym, by potem wrócić, być może, do poprzedniego. Nie był to pierwszy raz, gdy poszukiwałem Albertyny, dziewczyny ujrzanej pierwszego roku na tle morza. To prawda, inne kobiety znalazły miejsce między pokochana pierwszym razem Albertyna a ta, której obecnie nie opuszczałem; inne kobiety, chociażby diuszesa de Guermantes. Po co jednak, mógłby ktoś zapytać, tak troszczyłem się o Gilbertę, zadawałem sobie tyle trudu dla pani de Guermantes, skoro stałem się jej przyjacielem po to tylko, aby nie myśleć już o niej, lecz wyłacznie o Albertynie? Mógłby na to odpowiedzieć, zanim umarł, Swann, wielki miłośnik cieni. Drogi wokół Balbec pełne były tych poszukiwanych cieni, zapominanych i znowu tropionych, niekiedy tylko dla jednego spotkania, aby otrzeć się o urojone życie, które natychmiast znikało. Na myśl o tym, że tamtejsze drzewa, grusze, jabłonie i tamaryszki mnie przeżyja, słyszałem od nich jak gdyby radę, bym zasiadł wreszcie do pracy, skoro nie wybiła jeszcze godzina wiecznego odpoczynku.
”
”
Marcel Proust (Sodom and Gomorrah)
“
- Potencjalni klienci zobaczą adwokatów, którzy wytoczyli wojnę organom ścigania - oznajmiła. - I którzy ośmieszą to kartonowe państwo.
- Tak ci się wydaje?
- No - potwierdziła Joanna z lekkim uśmiechem. - To trochę tak, jak z kupowaniem alkoholu.
- Znaczy?
- Jak wrzucisz do wózka parę małpek wódki, będziesz wyglądał na alkusa. Ale jak weźmiesz jedną normalną, nikt nie zwróci na to uwagi.
”
”
Remigiusz Mróz (Skazanie (Chyłka i Zordon, #15))
“
Oryński wiedział, że musi starannie dobierać słowa.
- Moja przyszła żona może sobie robić, co jej się żywnie podoba...
- Nie wspominając już o tym, że po ślubie kobiety ot tak pozbywają się nazwiska, którym posługiwały się od kilkudziesięciu lat, i biorą sobie wasze? - przerwała mu.
- O - rzucił Kordian. - Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
- Bo nie ma o czym.
- Joanna Oryńska. Brzmi całkiem nieźle.
- Lepiej będą brzmieć twoje łamane kości.
- Albo Joanna Chyłka-Oryńska - kontynuował, odginając się na oparcie fotela biurowego. - Mnie się podoba.
- A mnie Kordian Chyłka.
- Nie no - mruknął. - To brzmi dziwnie, jakby ktoś po prostu zwracał się do nas obojga. Nie jak imię i nazwisko.
- To zmienimy ci oficjalnie imię. Na Bakłażan.
”
”
Remigiusz Mróz (Skazanie (Chyłka i Zordon, #15))
“
— Cezary! Co się z tobą dzieje? Nie jadłeś i nie piłeś…
— Spałem.
— Dobrze. Ale każże sobie cokolwiek przynieść. Co każesz?
— Proś, żeby mi tu przynieśli herbaty. Jestem cokolwiek niezdrów i dlatego nie mogę
iść do stołu.
— No, do stołu nie ma po co, bo już wszyscy dawno śpią. Ale Maciejunio coś ci
sprokuruje.
— Nie trzeba! Słowo ci daję, że nie trzeba! Poczekam do jutra.
— Chłopcze! Co się z tobą dzieje! Co tam ukrywasz na twarzy?
— Szedłem przez park wieczorem. Gałęź mię uderzyła w policzek.
— Dziwna gałęź, która trafia akurat w policzek. Nawet gałęzie dają w naszych stronach
po twarzy. Co za kraj przestarzałego honoru!
— Tak. Kraj cokolwiek zanadto przestarzałego honoru.
— Czaruś! — rzekł nagle Hipolit z wyrzutem — cóż ty, bracie, tak się kryjesz przede
mną! Nie chcę ci się narzucać, skoro się kryjesz.
— Ależ nie kryję się! Spałem.
— Widzę przecie, że chowasz w sobie jakąś mękę. Coś się tu dzieje dookoła ciebie,
czego nie mogę zrozumieć. Mówią mi różne głupstwa, a nawet świństwa. Niczemu nie
wierzę. Teraz ta pręga na twarzy…
— Daj mi pokój!
— Czyż nie byliśmy żołnierzami jednego strzeleckiego rowu! — mówił Hipolit ze
łzami, chwytając towarzysza za rękę. — Poznałem cię do dna i nie mieliśmy obadwaj
tajemnicy przed sobą. Jeden za drugiego szedł jakby za siebie samego. Słowo — jeden
trupem by się był położył za drugiego. A teraz ty w moim gnieździe rodzinnym, tu, na
moich śmieciach, zmagasz się z jakimś wrogiem, a mnie w tej sprawie już nie masz za
brata. To mię boli, Baryka!
”
”
Stefan Żeromski (Przedwiosnie)
“
Co pani ma właściwie do tego Freuda" - pyta terapeutka, a ja nie wiem od czego zacząć. (...) jest archetypem najbardziej wkurwiającego kolesia w pokoju, Znacie go. To ten, który w podstawówce na pytanie o jedno życzenie odpowiadal "nieskończona liczba życzeń", w liceum odkrył returykę i postawił sobie za cel nigdy nie przegrać żadnej dyskusji - niezależnie od tego czy ma rację. (...) Freud był duchowym ojcem typów, którzy mowią, że kobiety są zbyt emocjonalne, tylko po to, żeby patrzeć, jak gotujesz się ze złości. (...) Cały jego system zbudowany jest tak, by nie można było udowodnić mu, że się myli. Nie zgadzasz się? Mechanizm obronny. Wkurza cię terapeuta? Tak naprawdę jesteś zły na ojca. Nie pamiętasz żadnej z sugerowanych ci rzeczy? Cóż, najwidoczniej je wyparłeś. Jednego Freudowi nie można odebrać: był mistrzem nazywania rzeczy.
”
”
Emilia Dłużewska
“
Miałam 11 lat. Poprzyklejałam sobie na ciele plastry, straciłam przytomność, obudziłam się w publicznym szpitalu."
"O, cholera! To tylko szczebelek wyżej od szukania pomocy w internecie."
"W sumie tak. Ale nie wszyscy możemy być bogaci. Poza tym nie było tam wcale tak źle. Mieli terapeutów na etatach. Z jednym nawet rozmawiałam."
"Naprawdę?" głos mężczyzny znów zaczyna drżeć. "Co ci powiedział?"
"Że na świecie jest pełno ludzi, którzy potrzebują jego pomocy bardziej niż ja i że kiedy następnym razem będę chciała zwrócić na siebie uwagę, powinnam to zrobić w sposób, który nie będzie kosztował podatników."
"O kurde, co za du... dupek." Joelem znów rzucają dreszcze.
"Nie do końca. Miał rację. Nigdy już tego nie spróbowałam, więc jego porady okazały się skuteczne.
”
”
Peter Watts (Starfish (Rifters, #1))
“
- To nie twój interes, nie? Duszołap nie wtrąca się w twoją procedurę chirurgiczną, prawda? Czemu więc podważasz główny plan strategiczny?
Uśmiechnąłem się.
- Niepisane prawo wszystkich armii, Kapitanie. Niższe szarże mają prawo kwestionować rozsądek i kompetencję swych dowódców. To jest zaprawa, która chroni armię przed rozsypką.
Kapitan spojrzał na mnie z dołu, z racji niższego wzrostu, swymi szeroko rozstawionymi oczyma spod krzaczastych brwi.
- Chroni przed rozsypką, co? A wiesz, co ją napędza?
- Co mianowicie?
- Tacy faceci jak ja, kopiący w tyłek takich jak ty, gdy ci zaczną filozofować. Rozumiesz, co mam na myśli?
- Sądzę, że tak, panie Kapitanie.
Odszedłem, zabrałem apteczkę z wozu, gdzie ją schowałem, i zabrałem się do roboty.
”
”
Glen Cook (The Black Company (The Chronicles of the Black Company, #1))
“
– Tak, pustelniku. W taki sposób zwalcza się Zło! Jeśli Zło chce wyrządzić ci krzywdę, zadać ci ból – uprzedź je, najlepiej wtedy, gdy Zło się nie spodziewa. Jeśli zaś nie zdołałeś Zła uprzedzić, jeśli zostałeś przez Zło skrzywdzony, to odpłać mu! Dopadnij, najlepiej wtedy, gdy już zapomniało, gdy czuje się bezpieczne. Odpłać mu w dwójnasób. W trójnasób. Oko za oko? Nie! Oboje oczu za oko! Ząb za ząb? Nie! Wszystkie zęby za ząb! Odpłać Złu! Spraw, by wyło z bólu, by od tego wycia pękły mu gałki oczne. I wtedy, popatrzywszy na podłogę, możesz śmiało i pewnie powiedzieć: to, co tutaj leży, już nie skrzywdzi nikogo, nikomu nie zagrozi. Bo jak może komuś zagrozić, nie mając oczu? Nie mając obu rąk? Jak może skrzywdzić, gdy jego flaki włóczą się po piachu, a jucha w ten piach wsiąka?
”
”
Andrzej Sapkowski (The Tower of the Swallow (The Witcher, #4))
“
Nikt bowiem tak zachłannie nie pragnie mocy panowania, jak ci, których, tam gdzie rozkoszy wypatrywali, wyszydzenie spotkało.
”
”
Teodor Parnicki (Koniec "Zgody Narodów": Powieść z roku 179 przed narodzeniem Chrystusa)
“
Nacjonalizm ukraiński był w Rosji, całkiem inaczej niż czeski, polski lub fiński, zwykłym kaprysem, błazenadą paru tuzinów drobnomieszczańskich inteligentów, bez najmniejszych korzeni w stosunkach gospodarczych, politycznych czy duchowych kraju, bez żadnej tradycji historycznej, ponieważ Ukraina nigdy nie wytworzyła narodu ani państwa, bez jakiejkolwiek kultury narodowej prócz reakcyjno-romantycznych wierszy Szewczenki. Wygląda to tak, jak gdyby pewnego pięknego ranka ci od wybrzeża aż do Fritza Reutera zapragnęli założyć nowy dolnoniemiecki naród i państwo. I tę zabawną farsę paru profesorów uniwersytetu i studentów Lenin i towarzysze rozdęli sztucznie do znaczenia czynnika politycznego swoją doktrynerską agitacją z „prawem do samookreślenia aż do itd.”. Użyczyli pierwotnej farsie znaczenia, aż wreszcie farsa stała się śmiertelnie poważna, nie stała się wprawdzie poważnym ruchem narodowym, bo nie ma dlań korzeni, ale stała się szyldem i wspólną flagą kontrrewolucji! Z tego jaja wylęgły się w Brześciu niemieckie bagnety.
”
”
Róża Luksemburg (The Russian Revolution)
“
Z pewną nerwowością potarła bliznę na szyi.
- Trudno - podsumowała. - W najgorszym wypadku zostanę ciotką Chyłką. Jakoś przeżyję.
Kordian też się napił.
- No, daj głos, Zordon.
- Ale nie wiem, co mam powiedzieć.
- Zacznij od tego, że jestem twoją wymarzoną istotą ludzką.
Poczuł, jak uśmiech rysuje się na jego twarzy. Nie mół dłużej znieść tak dłużej odległości mięzy nimi. Wstał, podszedł do niej i zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, podniósł ją i ruszył do sypialni.
- Tego akurat nie muszę ci mówić - oznajmił. - Manifestum non eget probatione.
”
”
Remigiusz Mróz (Afekt (Chyłka i Zordon, #13))
“
Uśmiechnął się i pociągnął łyk Tequili Sunrise.
- A ja mówię, że ani trochę nie myślałaś o tym.
- A niby o czym?
Przesunął dłońmi po jej nogach tak delikatnie, jakby obchodził się z czymś kruchym i cennym.
- O tym, że ci dobrze - powiedział. - Bo miłość w jakiś sposób sprawia, że każdą swoją ulubioną piosenkę słyszysz na nowo, zupełnie jakby to był pierwszy raz, a każdy poranek jest jak rozpoczynanie życia od początku. I o tym, że w tej chwili nie potrzebujesz niczego więcej, by czuć się pełna.
”
”
Remigiusz Mróz (Afekt (Chyłka i Zordon, #13))
“
- Robiłam wszystko, żebyśmy przerwali - dodała. - Zatrzymywałam i siebie, i ciebie. Tak jak wcześniej, stawiałam ci zasieki, wznosiłam wokół siebie mury, budowałam przeszkody nie do przejścia. Ale ty jakimś sposobem wszystkie pokonywałeś. I robiłeś to bez trudu, jakby było to dla ciebie naturalne. Jakbyś nie musiał się tego uczyć, w przeciwieństwie do innych, którzy próbowali, i którym się to nie udawało.
”
”
Remigiusz Mróz (Egzekucja (Chyłka i Zordon, #14))
“
- Potem wszystko się posypało - powiedziała. - Ale paradoksalnie dzięki temu zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Przestało się liczyć wszystko inne, istotne było tylko to, co między nami. Ja zrozumiałam, że szczęście drugiej osoby jest nieodzowne mojemu, a ty... ty byłeś gotów poświęcić wszystko, żeby mi to pokazać.
Zordon odchrząknął niepewnie.
- To musiałem być całkiem niezły.
- Byłeś i jesteś - odparła i przez moment się wahała. - I musisz zrozumieć jedną rzecz.
- Jaką?
- Zawsze wychodziłam z założenia, że miłość jest oddawaniem komuś do ręki broni, którą może cię unicestwić. Przy tobie zrozumiałam, że tak nie jest. TO nie broń, tylko tarcza, która chroni cię przed wszystkim, co na świecie złe. A nawet jeśli tak nie jest, to i tak nie ma znaczenia, bo ufam ci na tyle, żeby dać ci tę broń i mieć pewność, że nigdy jej nie użyjesz.
”
”
Remigiusz Mróz (Egzekucja (Chyłka i Zordon, #14))
“
- A druga sprawa? - mruknęła.
- Hm?
- Mówiłeś, że są dwie problematyczne kwestie.
- Ano tak - przyznał Kordian i na dłużej zawiesił na niej wzrok, marszcząc czoło. - Druga jest nieco bardziej skomplikowana.
- Znaczy?
- Nie wiem, jak powiedzieć ci, że cię kocham.
Uśmiech powoli zarysował się na twarzy Chyłki. Jak na zawołanie korek przed nimi zaczął się rozładowywać, a ona skorzystała z okazji i przyśpieszyła.
- Poradzisz sobie - odparła. - Jak nie słowem, to czynem.
Zerknął na nią pytająco.
- Nie zapominaj, że jesteś mi dłużny świadczenie polegające na dożywotnim pozostawaniu w stosunku pełnej zależności - dodała Chyłka. - A ja zamierzam dokonać egzekucji tej wierzytelności.
”
”
Remigiusz Mróz (Egzekucja (Chyłka i Zordon, #14))
“
Wadryś-Hansen zwróciła się do niego, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale w tej samej chwili zadzwonił jego telefon. Wyjąwszy komórkę, zobaczył nezapisany numer. Nie zastawiał się ani chwili.
- Tak? - spytał.
- Oglądałeś?
Nawet gdyby Kordian chciał ukryć, kim jest osoba dzwoniąca, nie dałby rady. Szeroki uśmiech na jego twarzy mówił sam za siebie. Dominika naraz spięła się, ale zupełnie to zignorował.
- Pytasz o tę warszawską syrenkę na brzegu Wisły? - spytał.
- Ja ci, kurwa, dam syrenkę.
”
”
Remigiusz Mróz (Ekstradycja (Chyłka i Zordon, #11))
“
- Brawo, Zordoniątko - szepnęła mu do ucha, przesuwając dłoń na jego ramię. - Wieczorem będzie nagroda.
- Jaka?
- Pozwolę ci się sponiewierać.
Obrócił się do niej i uniósł brwi.
- Tak?
- Tak - potwierdziła zmysłowym głosem. - Zabierzesz mnie do wegeriańskiej knajpy na kolację.
Mruknął pod nosem, jakby rzeczywiście ta wizja była wyjątkowo kusząca.
- Aż tak pozamiatałem?
- Aż tak - przyznała. - Będę na twoich oczach żreć glony i zieleninę.
”
”
Remigiusz Mróz (Ekstradycja (Chyłka i Zordon, #11))
“
A tęskniłem za Tobą, tęskniłem.
Zawsze i wiecznie tęskniłem za Tobą, za tą chwilą, w której byliśmy jedno, nierozerwalnie jedno, tęskniłem za tą chwilą, kiedym Cię ze siebie wyłonił, kiedy kształty mego ducha układały się w linie Twego ciała, drgania mych nerwów lały w Cię życie, kiedy stałaś się istotą mego ducha, jego treścią w ciało przeistoczoną.
Kocham Cię, jak zachodzące słońce kocha łany pszeniczne w parnych zmierzchach lata, ostatnimi, krwawymi promieniami; niechętnie odchodzę od Ciebie, jak słońce, co się z ziemią żegna z bólem i z żalem, że nie będzie mogło widzieć świętych tajemnic nocy.
Tajemnicę nocy i otchłannych przepaści — w Tobie, w Tobie chciałem ją ujrzeć. Szukałem jej rozpalonymi, męką dyszącymi palcami; gdyby ostrza lancet wcinałem je w głąb Twej duszy, ale znikała, usuwała się, wabiła mnie, a gdym sięgał głębiej, zaprzepadała się.
Duch mój, z którego powstałaś, którego kształtem i ruchem żyjesz, wił się w bolesnej rozpaczy, by Cię od nowa wssać, w siebie roztopić w swych żarach jak kawałek metalu — Ciebie zagubioną, oderwaną połowę.
Obcą mi jesteś, bo tylko to mogłoby Cię rozpoznać, co we mnie jest martwe: a ja Cię tylko kochałem moją duszą — moją chorą sceptyczną duszą, co zapomniała samicę w Tobie, a widzi tylko poddaną służebnę i niewolnicę.
Ale kochałem Twoje kłamstwo, boć i dusza ma kłamliwa.
Ale podczas gdy Twoje kłamstwo mogło, co najwyżej, parę głupich mężczyzn uwieść i mamić, stworzyło kłamstwo moje naukę, odkryło nowe światy, wyłoniło z siebie poezję i zmusiło ludzkość wejść na nowe ścieżki, otworzyło jej nowe tory i drogi.
Kocham Twoją zbrodniczość, bo sam jestem zbrodniarzem.
Kocham, gdy czuję, że rwiesz się ku mnie, że chcesz spełnić słowo przeznaczenia; Twą chucią rozwiązałaś zagadkę mego bytu, wytłumaczyłaś moją istotę mnie samemu.
I to Twoja przewaga.
Toć to to, czego uczynić nie zdołałem.
I takoż kocham Twoje kłamstwo i Twoją zbrodniczość, bo jedno jakoż i drugie są tylko pomocniczą funkcją Twej płci, nią uchwyciłaś we mnie duszę wszechświata, szarpałaś, budziłaś ją, by ujarzmić ją dla nowej przyszłości, co z Twego łona wykwitnąć miała.
Przed oczyma moimi rozpościera się zjawa straszliwej męki, którą z Tobą przeżyłem.
Pamiętasz, kiedyś się w pijanym szale Twej rozszalałej chuci wplatała we mnie głęboko, och tak boleśnie głęboko?
Gdzieś z dołu dolatywały nas dźwięki jakiejś pijanej muzyki — poprzez zieloną, gęstą umbrę dżdżyło słabe dogorywające światło — i wtedy czułem jak drgania Twego ciała udzielały się memu, jak się wwijały wężowym czołgiem w krew moją, jak serce w coraz to mniejszych odstępach bluzgało prądy krwi w tętnice, a w mózgu zadrżały dawno, dawno już nietrącane struny.
Była chwila, żem uczuł szczęście.
Wsłuchiwałem się w bolesne natężenie, z jakim się zbierały, łączyły i skupiały płciowe pierwiastki w mej duszy, z rozkoszą czułem, jak się poprzez ciało moje przewinęły zimne dreszcze — czułem, jak krtań się ściskała i z trudem wykrztuszała słowa miłosne, samowiedza ma traciła siłę i coraz słabiej odróżniała jawę od snu — ale naraz ułożyło się Twe ciało w pospolitą, bezwstydną linię i w jednej chwili załamało się wszystko we mnie: znowu mózg pochwycił szatańskimi szpony tworzącą się chuć i zdusił ją.
A tyś leżała, żebrałaś Twą żądzą — milcząca, z zawartymi powiekami.
A jam się śmiał — śmiałem się cynicznie, dziko, z całym strasznym, dzikim bólem — śmiałem się, że myślałem, iż mi wszystkie żyły w mózgu popękają.
Biedne dziecko. Twe łono matczyne Cię oszukało — innego męża trzeba ci było odnaleźć, instynkty Twe płciowe ku innemu zwrócić.
Ale uspokój się: ujrzałaś tajemnicze Saïs mego życia.
”
”
Stanisław Przybyszewski (Requiem aeternam)
“
- Jesteś tam? - odezwał się Żelazny.
- Tak. Ale dalej nie wiem, o co ci chodzi.
- O tych twoich dwóch. Wybiegli z kancelarii, jakby się paliło.
- Zordon i patyczak?
- A masz jakiś innych przydupasów?
”
”
Remigiusz Mróz (Wyrok (Chyłka i Zordon, #10))
“
Machnęła ręką, a smuga dymu zawisła przed jego twarzą. Potem Chyłka sztachnęła się ostatni raz i zgasiła papierosa.
- Co ci padło na głowę? - rzuciła.
- Nie wiem. Może chęć uratowania ciebie?
- W ten sposób?
- A miałem jakieś wyjście?
- Szukałeś w ogóle jakiegoś? - odparowała. - Czy z góry założyłeś, że najlepiej będzie spierdolić sobie całe życie i znów trafić za kratki?
Wzruszył ramionami.
- O nie, mój drogi. Tak się nie będziemy bawić.
- Co mam niby powiedzieć? - żachnął się. - Robiłem, co mogłem.
”
”
Remigiusz Mróz (Wyrok (Chyłka i Zordon, #10))