“
Nie potrzebuję dodawać, że Fryderyk, choć wstrząśnięty tym młodym napadem i wyglądający zupełnie jak ktoś, kto ledwie uszedł zgrai na przedmieściu w godzinach nocnych, zastosował najwyższe środki ostrożności aby przypadkiem jakiś “wilk z lasu”, ten wilk, którego nie znał, a którego zawsze tak się obawiał, nie został wywołany. Zaraz, przyłączywszy się do Hipolita z Marią, zabrał się do “zagadania” tych niewłaściwości, a nawet zawołał na Wacława by i z nim oddać się zwykłej, odprężającej rozmowie. (…) Lękał się zapewne owego pobudzenia głębi, którego dopuściła się na nim Amelia. (…) Więc uszy po sobie, ogon pod siebie, cicho, sza!
”
”