Polski Quotes

We've searched our database for all the quotes and captions related to Polski. Here they are! All 90 of them:

POETA Po całym świecie możesz szukać Polski, panno młoda, i nigdzie jej nie znajdziecie. PANNA MŁODA To może i szukać szkoda. POETA A jest jedna mała klatka - o, niech tak Jagusia przymknie rękę pod pierś. PANNA MŁODA To zakładka gorseta, zeszyta trochę przyciaśnie. POETA ---A tam puka? PANNA MŁODA I cóż za tako nauka? Serce-!-? POETA A to Polska właśnie.
Stanisław Wyspiański (The Wedding)
- Wziąłem ostatnio, wyobraźcie sobie państwo, udział w konkursie na najbardziej polski wyraz. Wiecie, co zaproponowałem? […] Żółć. Z dwóch powodów. Po pierwsze, składa się ono z samych znaków diakrytycznych charakterystycznych ekskluzywnie dla języka polskiego i w ten sposób zyskuje rangę tyleż oryginalności, co niepowtarzalności. […] – Po drugie, mimo że wyraz ten językowo jest tak dystynktywny, zawiera pewne treści uogólniające, w symboliczny sposób stanowi o naturze wspólnoty, która się nim, przyznajmy, że niezbyt często, posługuje. Oddaje pewien charakterystyczny nad Wisłą stan mentalno-psychiczny. Zgorzknienie, frustrację, drwinę podszytą złą energią i poczuciem własnego niespełnienia, bycie na “nie” i ciągłe nieusatysfakcjonowanie.
Zygmunt Miloszewski (Ziarno prawdy (Teodor Szacki, #2))
Nie ufałem wiarom, doktrynom, ideologiom, instytucjom. Mogłem więc oprzeć się tylko na sobie. Ale przecież byłem Polakiem, urobionym przez polskość, żyjącym w Polsce. No więc trzeba mi było poszukać mojego "ja" głębiej, tam gdzie ono już nie było polskie, a po prostu człowiecze.
Witold Gombrowicz
Your mother is going to be fine," the nurse says. I breathe more easily but the word settles into my stomach. Fine. Was she fine before?
Sara Polsky (This is How I Find Her)
Já nemám rád prázdné mluvení o slovanství, jako nemám vlastenčení. Prosím vás, kolikpak z našich slavjanofilů dovede aspoň číst rusky, polsky, srbsky? (..) A nač to mluvení: normální člověk nevytrubuje do světa, ţe miluje své rodiče, svou ţenu, své děti; to se rozumí samo sebou. Kdyţ miluješ svou vlast, nemusíš o tom mluvit, ale udělej něco kloudného; o nic jiného nejde.
Karel Čapek (Talks with T. G. Masaryk)
Potęga frazesu była i jest w Polsce arcypotęgą. Działa ona na mózg polski zupełnie tak, jak duża butla spirytusu.
Stanisław Mackiewicz (Stanisław August)
Największym kłopotem Polski jest to, że sama siebie puści z torbami. I nie będzie do tego potrzebny żaden Żyd, tak jak nie trzeba było żadnego rosyjskiego zamachu, żeby rozbić Polskę i urządzić jej małą wojnę domową.
Andrzej Stasiuk (Życie to jednak strata jest)
Jakże to może być? Przecież Chrystus urodził się 24 grudnia, to nie może się rodzić drugi raz w styczniu! Nie może! Nasz polski Chrystus urodził się 24 grudnia! Jakże… Tego człowiek nie zrozumie, choćby jeszcze żył sto lat!
Mariusz Szczygieł (100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku. Tom 1: 1901-1965)
Czy w ogóle można być obywatelem Rosji w podobny sposób, jak się jest obywatelem Polski, Francji, Węgier, czy nawet Europy? Czy można czuć odpowiedzialność albo w ogóle związek z tym, co wyrabia twój kraj - kraj o długości dziewięciu tysięcy kilometrów?
Andrzej Stasiuk (Wschód)
I nie miłować ciężko, i miłować / Nędzna pociecha. (SONET V, O nietrwałej miłości rzeczy świata tego)
Mikołaj Sęp Szarzyński (Rytmy Polskie)
Nie rozumiesz. Każda religia, która nakazuje wyznawcom kochać odległego, zapewne wymyślonego boga bardziej od tych, których powinni kochać, rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim dzieci, jest okrutna i nieludzka. Więc jak widzisz, nie sądzę, żebym należał do ludzi, których można nawrócić na wiarę w waszego ukrzyżowanego boga.
Harry Sidebottom (King of Kings (Warrior of Rome, #2))
Partnerka Clavaina została chirurgicznie zmodyfikowana w ten sposób, że mogła przyjąć w macicy żywy mózg po operacji będącej prostym odwróceniem cesarskiego cięcia - zabieg wykonywał Clavain. Ciało mężczyzny zostawili na miejscu, by znaleźli je strażnicy. Następnie Hybrydowcy sklonowali dla tego człowieka nowe ciało i wpakowali do środka ciężko doświadczony mózg.
Alastair Reynolds (Redemption Ark (Revelation Space, #2))
Trzeba to wyznać otwarcie i bez osłony, że lenistwo ducha Polski, cudem z martwych wskrzeszonej, ściągnęło na tego ducha batog bolszewicki. Polska żyła w lenistwie ducha, oplątana przez wszelakie gałgaństwo, paskarstwo, łapownictwo, dorobkiewiczostwo kosztem ogółu, przez jałowy biurokratyzm, dążenie do kariery i nieodpowiedzialnej władzy. Wszystka wzniosłość, poczęta w duchu za dni niewoli, zamarła w tym pierwszym dniu wolności. Walka o władzę, istniejąca niewątpliwie wszędzie na świecie, jako wyraz siły potęg społecznych, partii, obozów i stronnictw, w Polsce przybrała kształty monstrualne. Nie ludzie zdolni, zasłużeni, wykształceni, mądrzy, których mamy dużo w kraju, docierali do steru władzy, lecz mężowie partii i obozów, najzdolniejsi czy najsprytniejsi w partii lub obozie. Jak po spuszczeniu wód stawu, ujrzeliśmy obmierzłe rojowisko gadów i płazów.
Stefan Żeromski (Na probostwie w Wyszkowie)
Za „marne” niby prawo zgromadzania się, już dotąd setki ludzi poginęły od kul; za prawo wolnej prasy, więzienia przepełnione, za wolność stowarzyszeń tyle samo więźniów i męczenników da lud… A przecież na tych zgromadzeniach będą mowy, na które poeci i „piękne duchy” będą kręcili nosami, a w „wolnej prasie” rozsiądzie się kurierkowy blagier lub sprzedajny pismak, a w wielu stowarzyszeniach będą głupcy nudzili się z głupcami!… Czyżby lud się omylił? O nie! i tysiąckroć nie! Lud się nie omylił wołając o prawa człowieka, nie omylił się znosząc pańszczyznę i burząc Bastylię, nie omylił się nawet, wołając o konstytuanty i parlamenty burżuazyjne. To było konieczne i to musiało przyjść. I nie mylił się zrzucając z siebie obce najezdnicze jarzmo, ustanawiając własnych urzędników, biorąc w posiadanie pozór bodaj swojej zwierzchniczej władzy w państwach konstytucyjnych. I nie omyli się również i polski lud, walcząc o polską republikę demokratyczną.
Ignacy Daszyński
—Numer jeden — rzekł Siemion, wyciągając z plastykowej siatki z reklamą jogurtu „Danone-Kids" butelkę wódki. — Smirnowka. —Rekomendujesz? — spytałem ze zwątpieniem. Nie uważam się za specjalistę od wódek. —Już ją dwieście lat piję. A przedtem była znacznie gorsza, możesz mi wierzyć. Zaraz pojawiły się dwie szklanki z rżniętego szkła, dwulitrowy słoik, gdzie pod zaklepaną metalową pokrywką znajdowały się ściśnięte maleńkie ogóreczki, duża torba z kiszoną kapustą. —A popitka? — spytałem. —Wódki się nie popija, chłopcze — pokiwał głową Siemion. — Popija się podróbki.
Sergei Lukyanenko (Night Watch (Watch, #1))
Z Mattiasem Flinkiem nie było tak, że nagle wstał i przypadkiem chwycił za karabin. Wcześniej był chyba nieziemsko porządny, prawda? Ci, co nigdy się nie gorączkują, nie pozwalają sobie na złość - ci są niebezpieczni, to oni potrzebują pomocy. Przedtem ja też taki byłem. Wiecznie starałem się komuś dogodzić, byłem ugrzecznioną wersją samego siebie, człowiekiem bez poczucia własnej wartości. Miałem opinię miłego i uczynnego. Kiedy byłem mały, bałem się odpowiadać, jaki kolor jest najładniejszy (był to niebieski), ze strachu, że inni będą odmiennego zdania. Ale tych parę razy, kiedy pozwoliłem sobie okazać złość, była ona nieproporcjonalna do sprawy.
Maciej Zaremba Bielawski (Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji)
Wyczuwałem coraz bardziej, że u Amerykanów – inaczej niż u Brytyjczyków – podświadomie działa wypieranie faktów, które nie mieszczą się w zakodowanym w ich głowach i mentalności schemacie: mały wywiad z tej… jak jej tam. Polski nie może przecież pozyskiwać istotnych wiadomości i być rozgrywającym w tak decydującej walce. To się po prostu nie może zdarzyć. Od czegoś takiego rozpadłoby się wszystko, cały wszechświat.
Anonymous
Nie wiemy, co się stało, mówili bohaterowie straconych złudzeń, byliśmy przekonani, że wygramy, przeciwnik całkowicie nas zaskoczył swoją chęcią zwycięstwa, choć wszystko wskazywało na to, że Bóg nam sprzyja i słuszność jest po naszej stronie. Przez ostatnie miesiące niezwykle ciężko pracowaliśmy nad naszą wyższością moralną, wiele energii włożyliśmy w przewagę etyczną, często powtarzaliśmy najwznioślejsze pieśni; jesteśmy bardzo rozczarowani i zawiedzeni, mówił polski trener w publicznym oświadczeniu dla mediów, nasze serca przepełnia smutek, ale także sportowa złość, ponieważ przegraliśmy niesprawiedliwie. Nie ulega wątpliwości, że przez cały czas byliśmy i nadal jesteśmy lepsi, w przyszłości chcemy zaś być jeszcze lepsi. Nasze racje moralne były bardzo dobrze przygotowane, konsultowaliśmy się z historykami i teologami, okazało się jednak, że w dzisiejszych czasach każdy ma swoje racje moralne i inni mają lepsze, nowsze i świeższe. Nie ma już dziś drużyn ze słabymi racjami moralnymi, nawet te zespoły, które jeszcze niedawno były słabeuszami, poczyniły ogromne postępy w relatywizacji i dziś zarówno indywidualne wyszkolenie, jak i zbiorowe działanie wychodzą im bardzo dobrze, co nas też głęboko zasmuca. Musimy teraz przemyśleć to bolesne niepowodzenie i wyciągnąć z niego słuszne wnioski. Najbliższe kilka lat planujemy poświęcić na budowę drużyny, która będzie potrafiła nawiązać walkę jak równy z równym z najsilniejszymi przeciwnikami. Pozostaniemy przy sprawdzonym stylu gry, ale oczywiście wzmocnimy i poprawimy nasze najbardziej udane zagrywki, zmyłki i kiwki. Świetnie też nam wychodziła gra w dziada, nasza koncepcja podawania sobie piłki w poprzek boiska – jak to mówią – nie miała sobie równych. Proszę pokazać mi drugi zespół z tak wysokim procentem podań w poprzek boiska. Poza tym najładniej ze wszystkich drużyn śpiewaliśmy Jeszcze Polska nie zginęła. To świadczy o bardzo wysokim morale drużyny.
Anonymous
Infrastruktura nie jest Polski najmocniejszym punktem, lepiej rozwinięta jest martyrologia, na przykład.
Anonymous
Dnia 1 października o godzinie drugiej po południu ustały działania wojenne według układu kapitulacji. Na pięć minut przed tym, o 13.55, artyleria polska zestrzeliła jeszcze jeden samolot. Odparła ostatni, bardzo gwałtowny nalot wykonany przez Niemców z przyczyn niedających się odgadnąć, zapewne z dzikiej żądzy zabijania Polaków. Był to pięćdziesiąty trzeci samolot zbity w obronie morza. Potem Hel umilkł. Antena na dachu Polski powiedziała światu wszystko. Komandor dostał się do niewoli. Rozminowując pola, według warunków umowy, rozmawiał często z Niemcami. Uważali oni półwysep za niezdobyty. Dowództwo planowało desant, do którego przygotowano sześćdziesiąt okrętów i dwieście bombowców. Przewidywano wysadzenie wojsk z dwu stron broniącej się pozycji. Hel nazywali wulkanem. Mój znajomy nie komentował faktów. Rozumieliśmy się bez tego. Wystarczyło nam spojrzeć dokoła, na wesołe i szczęśliwe morze Brazylii, i porównać je z losem naszych wód, ściśniętych w kostniejącej garści. Kazimierz Wierzyński, Pobojowisko,
Anonymous
Dzień na wschodzie Polski Ależ‍ to był długi dzień. Czwartek, 16 czerwca. Wstałem o szóstej rano, wypiłem kawę, wsiadłem do auta i pojechałem jakieś sto pięćdziesiąt kilometrów na wschód do więzienia w miejscowości Uherce blisko ukraińskiej granicy. Jeżdżę tam co jakiś czas, by rozmawiać z więźniami zamkniętymi na specjalnym oddziale dla uzależnionych od alkoholu i narkotyków. Terapeuci twierdzą, że wizyty ludzi z zewnątrz pomagają. No więc jeżdżę tak raz na kilka miesięcy i po prostu z nimi rozmawiam. Sam kiedyś, bardzo dawno, siedziałem w więzieniu i to mi ułatwia sprawę, gdy staję naprzeciwko trzydziestu ponurych, wytatuowanych facetów, których podstawową cechą jest brak zaufania. Staję i po prostu mówię o życiu, o tym, jak sam byłem więźniem, o swoich przygodach z alkoholem, o tych wszystkich rzeczach, które mogą im być bliskie. Czasami włączam projektor i pokazuję im zdjęcia ze swoich podróży. Wybieram miejsca piękne i puste: Mongolia, Syberia, Daleki Wschód. Patrzą w półmroku na ekran, na nieskończoność stepu, na bezmiar Ałtaju i wyobrażam sobie, że ich dusze doznają czegoś na kształt oczyszczenia, czegoś na podobieństwo tęsknoty i na tę krótką chwilę opuszczają ciasną, gorącą i nieco smrodliwą salę. Pamiętam dobrze, że gdy sam byłem w więzieniu, to moim największym skarbem była widokówka z jesiennymi górami. Mogłem się w nią wpatrywać godzinami. Była jak okno. Jesienne góry były tymi samymi górami, które i dziś otaczają więzienie, do którego przyjeżdżam. Takie ironiczne przygody gotuje nam los. Dwie godziny później pojechałem dwieście kilometrów na północ. W miasteczku Krasnystaw miałem rozmawiać z kolegą o Stanisławie Bojarczuku. Bojarczuk żył lat osiemdziesiąt sześć i nigdy nie opuścił swojej rodzinnej wsi. W dzieciństwie zaledwie przez kilka miesięcy chodził do szkoły. Nauczył się czytać i pisać, ale nie do końca przyswoił sobie znajomość poprawnej ortografii i gramatyki. Poza tym wiódł życie biednego rolnika. Można nawet rzec, że jego bieda częstokroć przypominała nędzę. Zostawił po sobie około tysiąca sonetów. Tak: klasycznych w formie, niezwykle wysublimowanych, poetycko kunsztownych, jak tylko sonet być może. Spisanych częstokroć na skrawkach papieru, na marginesach gazet, na czymkolwiek. Ten wiejski samouk użył do opisu swojego świata tej najtrudniejszej poetycko formy. Czytał w przekładzie Dantego i Petrarkę. Pasąc swoje dwie chude krowy, często doświadczając głodu, wchodził w dialog z dziedzictwem europejskiej kultury. Książki pożyczała mu miejscowa elita. Pod koniec życia, już za czasów komunizmu, korzystał z biblioteki. O tym rozmawialiśmy z kolegą do mikrofonu w miasteczku Krasnystaw, do którego Bojarczuk chadzał ze swojej wsi na niedzielne msze święte. A ja sam miałem w pamięci swoje chłopskie pochodzenie oraz fragmentaryczną edukację. A potem,‍ o zmierzchu, pojechałem jakieś czterdzieści kilometrów na zachód do wsi Gardzienice, gdzie Włodzimierz Staniewski prowadzi swój teatr. Na zapadłej prowincji, pośród łąk i pastwisk, Staniewski próbuje tchnąć nowe życie w Eurypidesa. Tego wieczoru pokazywali akurat Ifigenię w Taurydzie. Półgodzinny‍ spektakl był esencją teatralnej energii. Ruch, taniec, dźwięk, śpiew i słowo stapiały się w materię elementarną, w pierwotną siłę, która porywała ciała i aktorów, i siedzących w kręgu widzów. Jakby jednych i drugich pochłaniał płomień rodzący się gdzieś w głębi ciał, w głębi biologii. Gdy już się skończyło i wszyscy poszli, nie miałem sił, by się podnieść. Po tym jednym dniu, który o szóstej rano zaczął się od zwykłej kawy.
Anonymous
Oczywiście o ile wcześniej nie umrę w przedziale drugiej klasy pociągu InterCity gdzieś pomiędzy Warszawą a Krakowem lub pomiędzy Poznaniem a Wrocławiem, co pewnie byłoby upokarzające, w ogóle umieranie w Polsce jest, jak sądzę, upokarzające, szczególnie gdy jest to zejście z powodów naturalnych, można powiedzieć, że śmierć na skutek nowotworu lub schorzeń układu krążenia jest w Polsce śmiercią wstydliwą, upokarzającą, wręcz upodlającą, zarówno w pociągu, jak i w szpitalu, nie widzę większej różnicy i nie potrafiłbym się zdecydować, gdzie wolałbym umrzeć, śmierć w Polsce jest ponadto śmiercią nieludzką, bo tutaj umierający człowiek pozostaje człowiekiem jedynie wtedy, gdy zabijają go za ojczyznę, a on umiera, odmawiając różaniec, ponieważ umierać należy jedynie na wojnach, w powstaniach oraz w katastrofach narodowych, względnie w masowych wypadkach komunikacyjnych, wtedy natychmiast ogłaszana jest żałoba narodowa, a więc stan, który naród uwielbia, oczywiście władza także, kiedy ruszają korowody trumien, nakazuje się: zabaw hucznych nie urządzać, a jeśli nie jest to akurat ogólnopolska żałoba narodowa, ukochane igrzyska i karnawał śmierci, to bywa przynajmniej wojewódzka, bo przecież wciąż słyszymy o wypadkach autokarów z dziećmi jadącymi na kolonie, busów wiozących robotników sezonowych, górników przysypanych na kilkuset metrach swoim czarnym złotem, odnoszę wrażenie, że stan żałoby narodowej jest stanem wyczekiwanym z utęsknieniem, choć oczywiście nie przez tych, którzy zabawy huczne urządzają. Od kiedy nie prowadzimy wojny narodowowyzwoleńczej, pozostaje nam hołubienie śmierci w katastrofach narodowych, ponieważ musimy umierać spektakularnie, żeby umierać przyzwoicie, niemęczeńska śmierć jest śmiercią niemęską, niepolską, taka śmierć nie podoba się Bogu, ponieważ Bóg ma inne plany wobec Polski, Bóg chce przecież, żebyśmy umierali, to nie jest Bóg miłosierny, to jest jakiś Bóg nieustannie miotający pioruny na cały naród i na każdego z osobna, ja sam czuję czasami, że mnie piorun strzela, tyle już tych piorunów przyjąłem, że nie mam miejsca na następne. W kraju, w którym z upodobaniem ryje się na nagrobkach sentencję: „Bóg tak chciał”, od Boga wymaga się nie miłosierdzia i miłości, ale zabijania. Nigdy nie rozumiałem, jak można napisać na grobie dwuletniego dziecka, że Bóg tak chciał. A że ludzie, którzy kazali ów napis wyryć, idą potem do kościoła i modlą się za duszę swego zmarłego dziecka, tego już całkiem nie jestem w stanie pojąć, śmierć dziecka i śmierć zwierzęcia są śmierciami najstraszniejszymi, gdyż tylko dziecko i zwierzę są niewinne, w człowieku dorastającym zaczyna się już budzić ukryty grzech pierworodny, grzech zła i potworności, budzi się i rozkwita, i jeśli się go w odpowiednim momencie nie zetnie, będzie rozsiewał wokół swe nasiona. Te wszystkie zbiorowe żałoby także są emanacjami zła, odnoszę wrażenie, że wszyscy wciąż czekają w napięciu, aż będą mogli wywiesić biało-czerwone flagi z kirem, zjednoczyć się w bólu, ponieważ ludzie tutaj, ci wszyscy moi kolejowi współpasażerowie, są w stanie jednoczyć się jedynie w bólu, jakiekolwiek inne jednoczenie nie zostało im dane, tyle że z bólu straty rodzi się ból nienawiści, stan żałoby jest tak wygodny, tak wspaniały, bo nie przewiduje żadnej refleksji, a jedynie cierpienie, cierpienie zaś najlepsze jest wtedy, gdy jest bezrefleksyjne.
Anonymous
Na jachcie pływającym gdzieś po Morzu Śródziemnym trwa spotkanie Komitetu Olimpijskiego, a na nim jako reprezentant Polski Aleksander Kwaśniewski. W chwili gdy wnoszony jest szampan i kawior, Kwaśniewski wznosi ręce do nieba i głośno wzdycha: – Takie życie kocham, do tego się urodziłem. Jakiś czas później bohater tej opowiastki prostował
Anonymous
Krzyknąłem, że nie jestem ani pisarz, ani członek czegokolwiek, ani metafizyk, czy eseista, że jestem ja, wolny, swobodny, żyjący... Ach, tak, odrzekli, jesteś więc egzystencjalistą. Ale nagość moja, transoceaniczna, stamtąd, z pampy, nagość, która była mi potrzebna do miłości mojej z Argentyną (wbrew memu wiekowi!) nie pozwalał mi nie być z nimi obnażającym. Wytworzyła się nieprzyzwoitość. Z jakimż zażenowaniem te tuzy przyjmowały mój wzrok namiętnie naiwny, dobierający się do nich poprzez ubranie... śmiertelna dyskrecja, dyskretna melancholia, zgaszenie taktowne, odpowiadały mojemu żądaniu stamtąd, z peryferii świata, z ojczyzny Indian. Ubrani od stóp do głowy, opatuleni, choć maj przecież, z twarzami wystylizowanymi przez fryzjerów... a każdy miał w kieszonce mały posążek, zupełnie nagi, by mu się przypatrywać okiem znawcy. Panuje skromność i rozwaga. Nikt nie narzuca się nikomu. Każdy robi swoje. Produkują i funkcjonują. Kultura i cywilizacja. Uwięzieni w stroju, ledwie się mogą ruszać, podobni do owadów posmarowanych czymś lepkim. Kiedy zacząłem zdejmować spodnie powstał popłoch, dawaj drała drzwiami i oknami. Pozostałem sam. Nikogo nie było w restauracji, nawet kucharze uciekli... dopierom wtedy się spostrzegł, że co to, na Boga, co robię, co ze mną... i skrzywiony stałem z nogawką jedną na nodze, drugą w ręku. Wtem Kot wchodzi z ulicy i widząc mnie tak stojącego pyta ze zdumieniem: - Co ty, zwariowałeś? Mnie wstyd i chłodno, odpowiadam, że tak trochę zacząłem się obnażać, a wszystko uciekło. Mówi: - Oszalałeś, tobie się w głowie pomieszało, gdzie by tu kto się twojej nagości przestraszył, przecie na całym świecie nie znajdziesz takiego zdzierania szat, jak tutaj... czekaj, na królików trafiłeś, ale ja ci sproszę lwów takich, że choćbyś goły na stole tańczył, ani mrugną! Stanął tedy zakład między nami, zakład szlachecki i polski (bo ja z Kotem nie po argentyńsku a po polsku się czułem, bo tę babkę wspólną mieliśmy), i nie dzisiejszy, chyba tak z końca zeszłego stulecia. No, dobra! Sprosił kogo trzeba, intelekty najbrutalniej obnażające, ja nic, aż kiedy już do wetów przyszło, zaczynam portki zdejmować. Zwiali, grzecznie przeprosiwszy, że niby czas na nich! Więc Leonor Fini i Kot do mnie mówią: - Jakże to, nie może być żeby oni się przestraszyli, przecie intelekty wyspecjalizowane w tym mają! Mnie ciężko bardzo i źle na duszy, smutek mnie zżera, mało brakowało a byłbym się gorzko rozpłakał, ale mówię: - Cała rzecz w tym, że oni, uważacie, nawet rozbieraniem się ubierają i nagość to u nich tylko jedna para pantalonów więcej. Ale jak ja tak zwyczajni portki spuściłem, to ich zemgliło, a głównie dlatego, żem nie robił tego wedle Prousta, ani a la Jean Jacques Rousseau, ani wedle Montaigne'a czy w sensie egzystencjalnej psychoanalizy, tylko ot tak sobie, byle zdjąć.
Witold Gombrowicz (Dziennik 1961-1966)
Po raz pierwszy spotkała się z sytuacją, w której historia sprzed pół wieku mogła wciąż żyć i wpływać na losy Polski. Ta myśl i to, co usłyszała, spowodowało, że nagle otworzył się przed nią świat zpełnie zapomniany. I poczuła dreszcz wzruszenia, jakiego nigdy dotąd nie zaznała.
Vincent V. Severski (Nielegalni (Nielegalni, #1))
Polski polityk, niezależnie od opcji, mówi dziś dowolny idiotyzm i nawet się przy tym nie zarumieni. W dodatku łże jak najęty, że wszystkie swe siły poświęca na pracę dla dobra ojczyzny i dla naszego szczęścia. Dante ponad 700 lat temu powiedział, że kłamstwo jest z twarzy podobne do prawdy. W moim głębokim przekonaniu dziś w Polsce już mało kto wie, jak wygląda prawda.
Anonymous
Gazeta Wyborcza (AGORA SA) - Clip This Article at Location 62 | Added on Wednesday, 15 April 2015 09:31:04 MINISTROWIE PRZERZUCAJĄ SIĘ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ ZA ZANIECZYSZCZENIA POWIETRZA NIE WIDAĆ, ALE PROBLEM JEST DOMINIKA WANTUCH (GAZETA WYBORCZA) | 426 words – Mamy coraz czystsze powietrze – przekonywał w poniedziałek minister środowiska Maciej Grabowski na zorganizowanej przez „Gazetę Wyborczą” debacie „Oddychać po ludzku”. Kilkudziesięciu aktywistów i badaczy, którzy do Warszawy zjechali z całej Polski, ze zdumienia przecierało oczy. Bo oddychamy pyłami. Zgodnie z unijnymi normami stężenie pyłu PM10 nie może przekraczać 50 mikrogramów na metr sześcienny przez więcej niż 35 dni w roku. W Warszawie ów limit został wykorzystany w ciągu zaledwie 3,5 miesiąca. A w południowej Polsce i na Śląsku to stężenie sięga nawet 300 mikrogramów! Grabowski tłumaczył, że rząd o problemie zanieczyszczonego powietrza dotychczas nie rozmawiał. Jak to możliwe w jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajów UE, któremu Komisja Europejska grozi miliardowymi karami za brudne powietrze? Politycy zdają się mówić: „Powietrza nie widać, więc problemu nie ma”. Ale jest. Przeważająca część Polski oddycha szkodliwymi substancjami. Pochodzą głównie z samochodów i domowych pieców węglowych, do których wrzucamy byle jaki węgiel. W pyłach jest niemal cała tablica Mendelejewa – siarka, związki azotu, wapnia, chloru, trujące wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, rakotwórczy benzo(a)piren, furany. Są też dioksyny, czyli te same substancje – choć oczywiście w mniejszym stężeniu – którymi próbowano otruć prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę. Z badań lekarzy z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie wynika, że matki, które były narażone na wysokie stężenie pyłów, rodzą dzieci o mniejszej wadze i mniejszym obwodzie głowy. Po kilku latach widać gorsze wyniki w testach inteligencji tych dzieci, większe problemy z pamięcią i koncentracją, a także wyższy poziom niepokoju. Badania dr Ewy Czarnobilskiej z UJ dowodzą, że krakowskie dzieci (Kraków jest najbardziej zanieczyszczonym miastem w Polsce) częściej chorują na astmę oskrzelową. W skali ogólnopolskiej to 6 proc. dzieci. W Krakowie prawie 16 proc. Tymczasem ministrowie przerzucają się odpowiedzialnością za zanieczyszczenie powietrza. Minister gospodarki Janusz Piechociński twierdzi, że problem nie leży w jego kompetencjach. Choć to właśnie on jest odpowiedzialny za wprowadzenie norm eliminujących z rynku najgorszej jakości węgiel i piece. Minister środowiska przekonuje, że sam może niewiele. I zamiast działać, stawia na uświadamianie, jak palenie węglem i spaliny samochodowe są złe. Są. Wiemy to. Ale bez zmian w prawie powietrze nie będzie lepsze. Wystarczy spojrzeć za zachodnią granicę. Niemcy wpuszczają do miast tylko auta spełniające określone normy emisji spalin. Londyn i Wiedeń wprowadzają wysokie opłaty za parkowanie w mieście. Większość krajów UE od lat eliminuje piece węglowe i zabrania spalania trujących miałów, mułów czy flotokoncentratów. A w Polsce? W Polsce podnosi się próg, przy którym ogłaszany jest stan alarmowy. Jeszcze kilka lat temu było to 200 mikrogramów na metr sześcienny stężenia pyłów. Dziś – 300. Minister gospodarki nie przychodzi na debatę, bo problem go nie interesuje. Minister środowiska bezradnie rozkłada ręce. Nic więcej. ==========
Anonymous
Grey zapisze się złotymi zgłoskami w historii Polski. Primo: przez pierwszy weekend emisji do kin poszło 834 tys. 479 Polaków (zostawiając w kasie 17 mln 174 tys. 736 zł), co jest naszym rekordem kasowym i frekwencyjnym wszech czasów.
Anonymous
Spotkałeś takich pod knajpą Asmodeusz na Starowiślnej, stali w kółku i machali grzywami jak wiatraki, a na ziemi, pośrodku nich, leżała mała empetrójka z przenośnym głośniczkiem i ryczała jak niedźwiedź. – Łor-soł siti et łor – ryczała. – Wojses from andergrand – ryczeli metale. – Łispers of fridom! – Naj-tin-forti-for… – Help dat newer kejm! Po czym łączyli się w histerycznym, ocierającym się o falset krzyku: – Warszawo, waaaalcz! Mieli ciary na rękach. Naszywki Iron Maiden i Sepultury mieszały się z naszywkami żołnierzy wyklętych oraz Polski Walczącej.
Anonymous
Wyjaśnię to na przykładzie karmienia piersią. W latach sześćdziesiątych rozpowszechnił się pogląd, że karmienie butelką jest lepsze niż karmienie piersią. Według mnie to wynika z faktu, że w czasach wojennych mleko sprowadzała do Polski UNRRA, a potem, zanim mleko w proszku zaczęto produkować w Polsce, przychodziło do nas w paczkach z zagranicy. To był luksus. Kto nie da swojemu dziecku luksusu? Potem pojawiła się ideologia, która to wzmocniła. Kobiety na traktory!
Anonymous
Najbardziej polskie słowo: ŻÓŁĆ 1. Składa się z samych znaków występujących wyłącznie w polskim języku. 2. W symboliczny sposób stanowi o naturze naszej wspólnoty: zgorzknienie, frustracja, poczucie niespełnienia, ciągłe niezadowolenie...
Zygmunt Miloszewski (Ziarno prawdy (Teodor Szacki, #2))
Na szczęście potem Zbyszek musiał wracać do Polski, bo jako pedofil pracował w jakiejś podstawówce i kończyły mu się ferie zimowe (...).
Michał Witkowski (Fynf und cfancyś)
Поділи були невіддільним елементом процесу придушення реформ, щоб можна було зберегти російське панування. Річ Посполиту Польщі й Литви ліквідували не внаслідок її внутрішньої анархії. Її ліквідували тому, що вона раз по раз намагалася реформувати себе
Норман Дейвіс (Boże igrzysko: Historia Polski)
Головним об'єктом занепокоєності Баторія був східний сусіда Речі Посполитої — Велике князівство Московське і його великий князь — Іван IV, прозваний Грозним. Московія не була звичайною державою, а Іван не був нормальним сусідою. Причина полягала не тільки в тому, що Московія вже понад століття конфліктувала з Литвою через Смоленськ, і не тільки в тому, що під час останнього безкоролів'я Іван поновив війну в Лівонії. Такі речі були звичайним явищем. Не дуже велике мало значення й те, що московським жорстокості та амбіціям годі було знайти порівняння тієї жорстокої та амбіційної доби. Тривога Баторія зосередилася на демонічних рисах Москви, що вочевидь пожирала не тільки землі своїх сусідів, а й найкращих громадян і традиції самої Росії. Ці риси дали змогу Іванові IV утверджувати претензії на землі та почестві в Росії, набагато вищі від тих, що їх коли-небудь мали він сам, його предки і його далеке князівство. „Збирання земель руських“ отим „третім Римом“ мало таке саме логічне обґрунтування в Східній Європі, як у Західній Європі його міг би мати якийсь ірландський князьок, що надумав би збирати кельтські землі Франції, Іспанії та Британії під егідою Дубліна, або якийсь герцог Франконії, який прагнув би відновити Франкську імперіюю Карла Великого. Цілком позбавлена бодай найменшого впливу Ренесансу та Реформації, Іванова Москва жила власними патологічними вартостями у своєму закритому світі. Проте сорок років розгнузданого варварства не спромоглися породити реакцію, що десь в іншій країні була б цілком природною річчю. Ба більше, Іван мав певний авторитет в очах людей, які не скуштували безпосередньо його репресій. Королеві Англії Єлизаветі видавалося цілком доречним розвивати торговельні контакти навколо мису Норд-Кап, а імператорові в далекому Відні — вигадувати дипломатичні союзи. Але для Польсько-Литовської держави ситуація була зовсім інша. Боротьба з Московією тієї пори була справою і принципу, і виживання. Коли під час виборів Стефан Баторій обіцяв „захищати християнський світ“, він не закликав до хрестового походу проти турків, культурою яких захоплювався і сюзеренітет яких над Трансильванією він давно вже визнав. Баторій закликав до війни проти Московії.
Норман Дейвіс (Boże igrzysko: Historia Polski)
В очах багатьох лібералів „нації“ майже за визначенням егоїстичні, ірраціональні та руйнівні, натомість „держави“, хоч які їхні теперішні вади, принаймні потенційно піддаються реформам. <...> Непоправно оптимістичні з приводу готовності автократів і тоталітарних вождів визнавати свої провини й виправлятися, вони всупереч усяким надіям неодмінно сподіваються, що можна якимось чином урятувати статус-кво, не вдаючись до насильства й революції. Сьогодні вони не менш щиро прагнуть „лібералізації“ Радянського Союзу, ніж їх попередники колись прагнули реформувати царську Росію і зберегти Австро-Угорщину. Повнячись страху, мовляв, нові національні держави можуть виявитись не менш репресивними, ніж династичні імперії, вони визнавали їх появу з неохотою і чималим скептицизмом. Отже, цілком парадоксально й вочевидь усупереч своїм начебто ліберальним принципам, вони ніколи не квапилися активно підтримувати затяжну боротьбу національних рухів проти автократії й тиранії. <...> За ситуацій, коли всяке політичне життя було міцно заморожене поколіннями автократичного контролю, ідея поступової реформи або „політичної еволюції“, як і плавлення масла в холодильнику, завжди була нереалістична. Ба більше, образ західних лібералів, що затишно засуджують дії людей, ідеали яких не разу були випробувані полум'ям, був не менш образливим ніж сміховинним. Тяжко усвідомлювати, що західним лібералам була властива прикра тенденція ставати на бік влади, тобто бути проти того народу Східної Європи, що найщирше поділяв їхні власні принципи. <...> Відколи держави, що поділили Польщу, міцно утвердили свій контроль, поляки ніколи не могли домогтися елементарної справедливості, як вони бачили її, мирними методами. Вони могли сподіватися на зміну свого тяжкого становища, тільки залучивши зовнішню допомогу або спричинивши великі заворушення. ... Поліпшити долю двадцяти мільйонів поляків можна було тільки коштом дискомфорту двухсот мільйонів інших європейців. Як висловився колись лорд Брум, „польська справа суперечила бажанням інших держав. Усі вони прагнули миру, натомість оборона справи Польщі означала війну.“ ... Коли британський парламентар або російський ліберал викривали несправедливість панівного устрою, коли німецький або італійський націоналіст затято нападався на дрібну тиранію своїх гнобителів, їх широко вітали як реформаторів, проґресистів і людей, обдарованих баченням майбутнього. Вважали, що вони згладжують непослідовність усталеного ладу, проте не загрожують йому. А коли поляк виголошував ті самі думки або вимагав для поляків тих самих прав, що їх мали інші народи, його раз по разу критикували як „бунтівника“, „мрійника“, „екстреміста“ або „фанатіка“. Кинувши виклик авторитетові головних континентальних імперій, він провокував набагато більшу ворожість і дуже своєрідну реакцію.
Норман Дейвіс (Boże igrzysko: Historia Polski)
За доби імперіалізму, коли світ заполонили імперії, було природним, що вимоги національних територій обговорювали в імперіалістичних категоріях. У революційних колах дії держав, що поділили Польщу, в Східній Європі давно дали імперіалізмові ту лиху назву, яку Ленін згодом прибрав в шати марксистської теорії. Те, що Росія, Німеччина та Австрія винні в імперіалізмі в найгіршому значенні цього слова, давно вже стало визнаною доктриною польських радикалів. Але то була гра, в яку могло грати кілька партнерів. Росіяни, німці та австрійці, ображені й роздтрадовані польськими нападами на свої священні імперії, з'ясували, що можуть відплатити тією ж монетою. Вимоги відновити незалежність Польщі, що мали колись підтримку більшості європейських радикалів, тепер були з радістю охарактеризовані як „польський імперіалізм“. Соціалісти всіх країн, що в принципі чинили опір утвердженню націоналізму, з великою втіхою хапалися за модні епітети. Отже, виникла курйозна ситуація, коли, скажімо, британські соціалісти послідовно обстоювали цілісність величезної багатонаціональної Російської імперії, союзника Британської імперії у двох світових війнах, і натомість чинили опір формуванню „імперіалістичної“ польскої держави в будь-якій іншій формі, крім найурізанішої.
Норман Дейвіс (Boże igrzysko: Historia Polski)
Після придушення Січневого повстання накотилась хвиля терору [проти римо-католицької церкви в Польщі]. Цього разу початкову стриманність папи в Санкт-Петербурзі тлумачили як ознаку слабкості, натомість його запізнілі протести породили мстиву відповідь. На аудієнції в грудні 1865 р. царський chargé d'affaires, уповноважений, у Римі зухвало закинув папі, мовляв, „католіцизм еквівалентний революції“. Формальний розрив відносин був неминучий. Згодом католицька церква в Росії зазнала другого цілеспрямованого нападу, що тривав аж до 1883 р., коли підписали другий конкордат, не менш непереконливий і незадовільний, ніж перший. Просто не існувало ніяких засобів, якими можна було б примусити автократичний уряд дотримуватися своїх зобов'язань.
Норман Дейвіс (Boże igrzysko: Historia Polski)
У Відні державні діячі ніяк не могли переконати царя відмовитись від контролю над країною, віддавна окупованою його переможним військом. У Парижі проводирі союзників ніяк не могли спонукати Юзефа Пілсудського дотримуватись їхньої політики. В Ялті та Потсдамі Черчіл та Рузвелт ніяк не могли дипломатичними засобами спонукати Сталіна зректися наперед визначеного наміру. Кожної з цих вирішальних митей питання вирішувалося не за столом нарад, — їх визначала реальна ситуація й люди, які тримали віжки практичної влади. В менш важливі миті дипломатичні заходи відігравали ще меншу роль. Фактично протягом новітнього періоду ноти, протести й заперечення з приводу Польщі лягали грубим шаром, мов осеневе листя, натомість життя у Східній Європі тривало без ніяких збурень.
Норман Дейвіс (Boże igrzysko: Historia Polski)
Tu jest sedno naszych społecznych nieszczęść: państwo polskie dla większości swych mieszkańców nie jest ich państwem.
Rafał A. Ziemkiewicz (Polactwo)
Francis Fukuyama sformułował tezę, podjętą przez wielu myślicieli i powszechnie dziś podzielaną, że oprócz kapitału finansowego, kapitału pracy i kapitału wiedzy, czwartym, zasadniczym czynnikiem cywilizacyjnego rozwoju jest kapitał społecznego zaufania. Nie może się szybko i dobrze rozwijać społeczeństwo podzielone, w którym rządzeni przyjmują z biernym oporem albo wręcz sabotują wszystkie zarządzenia władzy, a i na siebie nawzajem patrzą tak podejrzliwie, że wszelkie transakcje zawierać trzeba na zasadzie „z ręki do ręki”. Nasz wieszcz na długo przed Fukuyamą tę samą intuicję ujął w słowach: „Jeden, jeden tylko cud – z polską szlachtą polski lud!”. Ten cud jak dotąd się nie ziścił.
Rafał A. Ziemkiewicz (Polactwo)
Nie trzeba ciąć socjalu, reformować finansów państwa, uznali przywódcy wolnej Polski, podtrzymamy go na dotychczasowym poziomie dzięki wpływom z prywatyzacji. W ten sposób prywatyzację, która powinna służyć modernizacji gospodarki, zamieniono w wyprzedaż. Zamiast prywatyzować to, co przestarzałe, wymagające inwestycji i głębokiej restrukturyzacji – prywatyzowano to, za co można było najwięcej dostać do budżetu. Byle mieć czym opędzić bieżące wydatki, załatać dziurę w budżecie. Aby do następnych wyborów. Polska zachowywała się jak pijak, który woli wynosić z domu rodowe srebra i meble, żeby zdobyć na następną flaszkę, niż podjąć próbę wyjścia z nałogu.
Rafał A. Ziemkiewicz (Polactwo)
Niektórzy z nich zamienili z nami kilka słów i po odkryciu, że jesteśmy Polakami i katolikami, przyjęli nas jak stałych bywalców. Odkryliśmy później, jakie to było ważne — przed dywizjonami polskimi stacjonowały tutaj dywizjony angielskie i Irlandzka Armia Republikańska, organizacja nielegalna, spaliła im kilka spitfire'ów — tylko dlatego, że byli Anglikami i — co gorsza — protestantami. Nic dziwnego, że władze angielskie wysyłały teraz do Ballyhalbert jedynie polskie dywizjony.
Anonymous
Ludzie o przeroście zmysłu architektonicznego, ludzie lubujący się w jasności organizacyjnej, skłonni są wierzyć, że stosunki polityczne świata są regulowane przez jakąś wszechpotężną organizację, niczym przez wszechmocne ziemskie bóstwo, które przewiduje i kształtuje każde wydarzenie polityczne. Ludzie ci nie zdają sobie sprawy, że każdy czyn, każdy wypadek polityczny mieści w sobie atomy rzeczy wielkich i atomy rzeczy małych, małostkowych, przypadkowych.
Stanisław Mackiewicz (Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939)
W historii politycznej Polski nigdy nie grałem jakiejkolwiek roli, nigdy nie byłem na scenie, ale często siedziałem w pierwszym rzędzie, obserwowałem spektakl dokładnie, a czasami udawało mi się na chwilę zabrnąć za kulisy, zerknąć na to lub owo, dojrzeć szminkowanie i kostiumowanie.
Stanisław Mackiewicz (Historia Polski od 11 listopada 1918 do 17 września 1939)
…[O]ne of the earliest genuine references to billiards in America reveals that the Colonial statesman William Byrd of Westover—who was educated in England and called to the bar at the Middle Temple—had a billiard table: in his diary entry for 30 July 1710, Byrd writes, apropos of having laid his wife, "It is to be observed that the flourish was performed on the billiard table.
Ned Polsky
Of course, the hustler doesn't proclaim his trade to the outside world, for typically he has neither a masochistic urge to be put down nor the reactive hostility to majority opinion that one finds in the flamboyant homosexual or "professional Negro" or "professional Jew" and the like.
Ned Polsky (Hustlers, Beats, and Others)
The only thoroughly beat Negro scene is the Maracanda, where most of the clientele are junkies and Charlie Parker is the squarest thing on the jukebox.
Ned Polsky (Hustlers, Beats, and Others)
Jak powóz w Pompejach - król był pod Neapolem zwiedzić nowo odkryte ruiny miasta. Widział odciśnięte zwłoki ludzi, zwierząt zabitych wybuchem Wezuwiusza. Żłobienia po kołach wozów, ślady stóp uciekinierów w zastygającym na prawie dwa tysiące lat wulkanicznym popiele. Król przyglądał się płaskiemu krajobrazowi Mazowsza. Tutaj nic nie wybuchło. Szarość ludzi, bieda biorą się z ziemi. Wciąga w bagno, nie pozwalając wyrwać się do życia. Słowiańska melancholia pijackiego fatalizmu. Nie ma sensu niczego zmieniać, lawina mułu pokryje drogi, kurz osiądzie na umysłach i zlepi się w grudę zatykającą usta. Zbiorowy polski grób przypomina pompejański, ale ludzie uwięzieni są w błocie własnej nędzy. Zastygli w lawie. (...) Francuzi mają Wersal, niepowtarzalny, jedyny Wersal kopiowany w każdym kraju. My - portrety trumienne. Żywe trupy kroczące przez błotne Pompeje.
Manuela Gretkowska (Faworyty)
polskie społeczeństwo oligarchiczne było tak mocno ugruntowane, że nie było w stanie zreformować się wewnętrznie - tak jakby tkwiło w czarnej dziurze, w której grawitacja jest zbyt silna, by cokolwiek, nawet światło, mogło się z niej wydostać
Marcin Piatkowski (Europe's Growth Champion: Insights from the Economic Rise of Poland)
- Powiedz, znasz jakiegoś Polaka? - Ja? Nie. Ale mój stary zna trzech. — Pokręciła głową z dezaprobatą. - I każdemu z nich skopałby w ciemnej uliczce tyłek. Jeden odebrał mu dobrą posadę u pana Smitha, a dwaj kolejni zgodzili się za dwie trzecie tego, co on zarabiał, targać paczki u Grega Parkera. Cholera by ich wzięła. Przez nich mój stary pije. I pomyśleć, że w trzydziestym drugim, jak się tyle mówiło o tym ich powstaniu, jak cierpią i w ogóle, to moja własna matka wzięła z uciułanych na starość pieniędzy całe dziesięć funtów i zaniosła do tego Komitetu, co wiesz, zbierali pieniądze. I jeszcze kazała sobie pokwitowanie wystawić, że wpłaciła na polskie wdowy i dzieci, a teraz oni, ci „biedni powstańcy”, odbierają robotę naszym mężom! Do dupy z tym wszystkim, mówię ci, Harry!
Elżbieta Cherezińska (Turniej cieni)
Istnieją trzy rodzaje materializmu: Materializm japoński- posiadam dokładnie to, co niezbędne, i ani sztuki ponad to. A jeśli już mi się zdarzy, w chwili zaćmienia umysłu wprowadzić do życia coś niepotrzebnego- kłaniam się temu nisko i deportuję poza orbitę swego uporządkowanego życia. Materializm polski- posiadam zdecydowanie więcej, niż potrzebuję. Mam w związku z tym poczucie winy, ale przecież coś mi się od życia należy; stać mnie w końcu, a nawet jeśli nie, to wezmę pożyczkę; może wygram w lotto; jestem tym, co posiadam; jak mi się znudzi, oddam komuś albo przerobię. Materializm amerykański- nie mogę bez tego żyć. Sto par moich butów przygarnie następnych sto par; mój telewizor nie może nie być jeszcze większy; Black Friday, potem nudna niedziela i w końcu fantastyczny Cyber Monday; nie mam nic do oddania, wszystko jest mi potrzebne; gdy dzwoni domofon, potrzebuję czasu, by przedrzeć się do drzwi.
Katarzyna Nosowska (A ja żem jej powiedziała...)
„We współczesnym świecie trwa ostra konkurencja w niemal wszelkich dziedzinach życia. Wśród tych cech, które pozwalają w owej konkurencji zaistnieć, jest oryginalność, a więc zdolność do intrygująco nowego spojrzenia na rzeczywistość. Nie jest to jedyna cecha, a jej posiadanie nie gwarantuje sukcesu. Stanowi ona jednak bez wątpienia rzecz bardzo ważną. Tej cechy Polak na razie nie wykazuje. Oczywiście korzystanie ze zdobytych doświadczeń i wykorzystywanie potencjału nie posiadanego przez innych także nie gwarantują sukcesu. W skali światowej mamy wszak również do czynienia z czymś, co można by nazwać kulturowym konformizmem i dlatego nie każdy nonkonformizm bywa nagradzany. Bywają takie nonkonformizmy, za które można być odtrąconym. Tak czy inaczej sukces zależy od zbyt wielu czynników, by głosić jakąś prostą na niego receptę. Nie ma również pewności, że polskie doświadczenie zawiera coś, na co jest zapotrzebowanie we współczesnym świecie. Wbrew temu, co sądzą multikulturaliści, istnieją społeczeństwa, które nie potrafią wnieść wiele do światowej kultury i są zmuszone przebywać na jej marginesie. Czy Polakom również musi przypaść taka rola niezależnie od obecnej fali imitatorstwa przewalającego się przez nasz kraj, to problem, którego nie podejmuję się rozstrzygnąć. Nie jest przecież wcale powiedziane, że nasze doświadczenie zawiera treści i siły, które mogą uczynić nas społeczeństwem bardziej obecnym w dzisiejszym świecie. Wśród społeczeństw, tak jak wśród jednostek, nie ma równości; jedni osiągają sukces, a inni – tych zaś jest znacznie więcej – muszą zadowolić się mniej eksponowanymi miejscami. Ważne jest jednak – i to jest główne przesłanie niniejszych wywodów – aby potrafić zmusić się do myślenia w kategoriach szukania tego, czym można się wyróżnić, a nie w kategoriach tego, czym można się wtopić w istniejący świat. Nie da się a priori określić, jakie miejsce jest dla nas stosowne w dzisiejszym świecie. Określenie stanie się możliwe dopiero wówczas, jeśli weźmiemy udział w walce o wpływ na kształt świata. Tego udziału zaś najwidoczniej nie mamy ochoty brać. Jest coś przygnębiającego w fakcie, że miliony Polaków wyzwolonych po wielu dziesięcioleciach z najgorszych reżymów, jakie stworzono w historii, okazują się niezdolne do pełnego korzystania ze zdobytej wolności. Uświadomienie sobie źródeł tego uczucia przygnębienia – gdy jest wystarczająco mocno przeżyte – może mieć skutki pobudzające. Problem jednak w tym, iż ciągle zbyt niewielu ludzi odczuwa zgnuśnienie polskiej duszy. Dla licznych rzesz owa dusza przeżywa rozkwit, a jego miarą jest to, iż zaczyna być nieodróżnialna od innych dusz. Idąc dalej tym tropem, można dojść do przekonania, że swój największy triumf osiągnie w momencie, gdy przestanie istnieć.
Ryszard Legutko (Raj przywrócony)
- Jeśli jesteś z Polski, to może mi to wytłumaczysz. Jak katolicki papież może się na to godzić? Jak może nas nie przeprosić? Wszyscy papieże po kolei umywali ręce. A przecież każdy z nich miał chyba dostęp do Biblii? Powiedz mi, co w tej Biblii jest takiego, że zabrania Kościołowi powiedzieć: przepraszam? Nawet Jezus, nasz Pan, tuż przed śmiercią żałował za swoje grzechy. Dlaczego więc papież nie może powiedzieć, że przeprasza za to, co nam uczyniono?
Joanna Gierak-Onoszko (27 śmierci Toby'ego Obeda)
Lektor z kolei wizualnie nie istnieje - nie ma ciała. Kiedy zobaczymy go na ekranie "w całości", na przykład udzielającego wywiadu, zazwyczaj mamy wrażenie, że jego głos zupełnie nie pasuje do korpusu. Wówczas lektor brzmi tak, jakby sam podkładał pod siebie dźwięki.
Monika Borys (Polski bajer)
- Ale wiesz co? Pan Bari prosił mnie, żeby znaleźć kogoś, kto może zająć się Kulfonem. Myślisz, że dałabyś radę? Spodziewał sięradości, zwłaszcza że dziecko co jakiś czas zerkało na kontenerek. Ale nic takiego sięnie stało. Dziewczynka przyjrzała się uważnie śwince morskiej, potem popatrzyła na Wierzbę. - Tudna rzecz - powiedziała. Mogę spróbować. Ale trochę się boję. - Na pewno dasz sobie z tym radę lepiej niż ja. - Marcin skrzywił się ostentacyjnie. - Nie jestem dobry z głaskania, a Kulfon tego potrzebuje.
Michał Cholewa (Dzika Karta (Algorytm Wojny, #6))
Naści; rządź! Masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć.
Stanisław Wyspiański (The Wedding)
Przyjaźń farsą, Litość: kłam, a słyszę, że gadają o przyjaźni. Miłość farsą — słyszę wkoło półszepty miłości. Kłamstwo Szczerość, a widzę tu gości i muzyki słyszę swoje, polskie, nasze, i po ścianach złożone pałasze, obrazeczki, sceny narodowe. To mnie drażni i męczy, i boli: Czy my mamy prawo do czego?!! Czy my mamy jakie prawo żyć...? My motyle i świerszcze w niewoli, puchnąć poczniemy i tyć z trucizny, którą nas leczą. I te naszą dolę kaleczą, widzieć i trupem gnić...
Stanisław Wyspiański (The Wedding)
Chciałam, by ludzie usłyszeli moje nazwisko, chciałam, owszem, osiągnąć sukces, być kimś. I on też to wiedział, on we mnie widział artystkę. Słyszał mój głos, tam, w Wiedniu i Stuttgarcie, w czasach, gdy krok za krokiem oddalał się od Polski — i ode mnie — zmierzając w stronę przeciwną, do Paryża, do miejsca, o którym marzył od dawna i o którym razem snuliśmy niegdyś śmiałe fantazje. Słyszał mój głos i wiedział, co zamierzam. Jechał jednak dalej w kierunku przeciwnym — przeciwnym do mnie — a ja nic nie powiedziałam. Nie zatrzymałam go i nie poprosiłam, by zawrócił. Wiedziałam, że nie zawróci, i bałam się takiej odpowiedzi, rozsypania iluzji, nagłej świadomości, że od początku żyłam tylko złudzeniem. Brzmi żałośnie? Teraz zawsze mogę powiedzieć, że nie wrócił, bo przecież go nie poprosiłam.
Magda Knedler (Narzeczone Chopina)
Prawda o jej stanowisku w tej sprawie nie pokrywa się ze spotykanymi u nas stereotypami. Róża Luksemburg była osobą intymnie przywiązaną do polskiej kultury. Władała biegle kilkoma obcymi językami (rosyjskim, niemieckim i francuskim) i większość swego życia spędziła w Szwajcarii i w Niemczech, jednakże język polski był i pozostał jej pierwszym i najbliższym językiem. Tysiące Niemców dowiedziało się po raz pierwszy właśnie z jej artykułów prasowych, kim był Adam Mickiewicz, jej ulubiony poeta. Słowem i pismem walczyła z przymusową germanizacją Polaków w zaborze pruskim. W 1900 r. ogłosiła w tej sprawie w Poznaniu m.in. broszurę pt. Przeciwko wynaradawianiu. Programowo wypowiadała się za autonomią dla zaboru rosyjskiego i czyniła to w sposób bardziej bezkompromisowy niż współcześni jej przywódcy endecji. Nie była natomiast zwolenniczką umieszczenia hasła niepodległości Polski w programie SDKPiL.
Feliks Tych (O rewolucji)
Nacjonalizm ukraiński był w Rosji, całkiem inaczej niż czeski, polski lub fiński, zwykłym kaprysem, błazenadą paru tuzinów drobnomieszczańskich inteligentów, bez najmniejszych korzeni w stosunkach gospodarczych, politycznych czy duchowych kraju, bez żadnej tradycji historycznej, ponieważ Ukraina nigdy nie wytworzyła narodu ani państwa, bez jakiejkolwiek kultury narodowej prócz reakcyjno-romantycznych wierszy Szewczenki. Wygląda to tak, jak gdyby pewnego pięknego ranka ci od wybrzeża aż do Fritza Reutera zapragnęli założyć nowy dolnoniemiecki naród i państwo. I tę zabawną farsę paru profesorów uniwersytetu i studentów Lenin i towarzysze rozdęli sztucznie do znaczenia czynnika politycznego swoją doktrynerską agitacją z „prawem do samookreślenia aż do itd.”. Użyczyli pierwotnej farsie znaczenia, aż wreszcie farsa stała się śmiertelnie poważna, nie stała się wprawdzie poważnym ruchem narodowym, bo nie ma dlań korzeni, ale stała się szyldem i wspólną flagą kontrrewolucji! Z tego jaja wylęgły się w Brześciu niemieckie bagnety.
Róża Luksemburg (The Russian Revolution)
Kordian wyciągnął telefon, wyprężył klatkę piersiową, jakby to mogło cokolwiek zmienić, a potem wybrał numer. Odpowiedział mu mechaniczny głos. - Abonent czasowo niedostępny - powiedział i wzruszył ramionami. - Tymczasowo? Dobre sobie. - Nie bądź pesymistą. Popiła w nocy, rankiem pewnie poprawiła i uznała, że lepiej będzie nie pokazywać się w kancelarii. - Tak? To brzmi jak typowe zachowanie Chyłki? Nie brzmiało, ale było jedyną wersją, którą był gotów przyjąć. - Bo mnie się wydaje, że ilekroć się nabombi, robi wszystko, by dobitnie oznajmić to całemu światu - dodał Kormak. - To nie jest normalna sytuacja, Zordon. Coś jest nie tak. - Tak podpowiada twój instynkt śledczego? - Tak sugeruje fakt, że ma wyłączoną komórkę. kto jak kto, ale adwokaci zawsze muszą być pod ręką. Prokurator może sobie wyłączyć telefon, trup jest trupem, nigdzie nie ucieknie. Ale adwokat to co innego. Jemu uciekną polskie nowe złote, jak nie zareaguje w porę.
Remigiusz Mróz (Immunitet (Chyłka i Zordon, #4))
- O, jesteś - zauważyła. - Jestem - odparł stanowczo zbyt poważnie nawet jak na niego. - Trzeźwy i w pełni sił. Tymczasem ty jesteś nawalona. Odsunął od siebie krzesło i usiadł obok. Oparł się o blat, a potem rozmasował sobie głowę, jakby fakt, że trochę wypiła, przyprawił go o migrenę. - Bez przesady, Zordon. Chlapnęłam może co nieco, ale... - To po to pojechałaś do Krakowa. - Kalumnie i oszczertwa! - Chyłka... - Pozwę cię z dwieście dwunastego paragraf pierwszy Kodeksu karnego, zanim zdążysz się zorientować, co się dzieje. Wiesz, ile ci za to będzie grozić? - Posłuchaj... - No, mów. To kolokwium. Westchnął, a potem skrzyżował dłonie na stole. - Grzywna albo ograniczenie wolności - powiedział, chyba tylko po to, aby dała mu spokój. - I dodatkowo może cię czekać nawiązka na rzecz pokrzywdzonej lub na Polski Czerwony Krzyż. Milczał, patrząc na nią z zawodem. - Albo na inny cel społeczny, który wskaże pokrzywdzona. Na przykład fundusz wyleczenia Zordona z Chyłki. Uniósł brwi. - Co ty pieprzysz? - Weź lusterko i spójrz sobie w oczy - odparła z uśmiechem. - Zobaczysz w nich głęboki zawód spowodowany jeszcze głębszym uczuciem, którym darzysz swoją patronkę.
Remigiusz Mróz (Immunitet (Chyłka i Zordon, #4))
Ja, pisarz polski, ja, Gombrowicz, za tym pobiegłem błędnym ognikiem, jak za przynętą — ale co wiedział Fryderyk? Potrzeba upewnienia się, czy on wie, co on wie, co myśli, co sobie wyobraża, stała się wprost dręcząca, nie mogłem dłużej bez niego, czy też raczej z nim, ale niewiadomym! A pytać? Jak pytać? Jak to wyjęzyczyć? Raczej — pozostawić go sobie i śledzić — czy nie zdradzi się ze swym podnieceniem...
Witold Gombrowicz (Pornografia)
– Po co tu przyjeżdżacie? – spytała nagle dziurooka po polsku, z mocnym ukraińskim akcentem. – Słucham? – zdziwiłem się. – Po co tu przyjeżdżacie, wy, Polacy? – zapytała. – Przysłuchuję się wam, od kiedy wsiedliście do pociągu. Wygląda na to, że bardzo wam się tu nie podoba. – A skąd tak dobrze znasz polski? – próbowałem zmienić temat, bo nie zamierzałem świecić oczami za Marzenę i Bożenę. To znaczy – wtedy mi się wydawało, że chodzi wyłącznie o Marzenę i Bożenę. – To ja ci powiem, dlaczego tu przyjeżdżacie – zignorowała moje pytanie. – Przyjeżdżacie tutaj, bo w innych krajach się z was śmieją. I mają was za to, za co wy macie nas: za zacofane zadupie, z którego się można ponabijać. I wobec którego można poczuć wyższość. – „Wobec”, „zadupie”, „ponabijać” – próbowałem grać cool. – Wiem, studiowałaś w Polsce. Pewnie w Krakowie. – Bo wszyscy mają was za zabiedzoną, wschodnią hołotę – ciągnęła ona tymczasem, patrząc mitymi czarnymi dziurami prosto w oczy – nie tylko Niemcy, ale i Czesi, nawet Słowacy i Węgrzy. To tylko wam się wydaje, że Węgrzy to są tacy wasi zajebiści kumple. Tak naprawdę nabijają się z was jak wszyscy inni. Nie wspominając o Serbach czy Chorwatach. Nawet, kolego, Litwini. Wszyscy uważają was za trochę inną wersję Rosji. Za trzeci świat. Tylko wobec nas możecie sobie pobyć protekcjonalni. Odbić sobie to, że wszędzie indziej podcierają sobie wami dupę.
Ziemowit Szczerek (Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian)
W tamtym momencie życia miałam już zupełnie inne ambicje. Chciałam tańczyć, a nie rzygać.
Aleksandra Weretelnik (Poza Zasięgiem Część I. Najbardziej Wyjątkowy Płatek Śniegu)
Warszawa wymusza na tych, którzy się tu urodzili, swoisty fanatyzm, lęk przed przebywanie na dłużej gdziekolwiek indziej. [...] Nie można po prostu mieszkać w Warszawie. Trzeba być jej żołnierzem. Iść prosto, karmić się niechęcią całej reszty Polski. Salutować.
Jakub Żulczyk (Dawno temu w Warszawie (Ślepnąc od świateł, #2))
Pomaganie potrzebującym to nie dobroczynność, to człowieczeństwo.
Abhijit Naskar
Mój świat, moja odpowiedzialność.
Abhijit Naskar
Jeśli pochodzenie określa rasę, wszyscy jesteśmy Afrykanami – wszyscy jesteśmy czarni.
Abhijit Naskar (We Are All Black: A Treatise on Racism (Humanism Series))
Piękno jest iluzją.
Abhijit Naskar
Zjednoczeni jesteśmy ludźmi, podzieleni jesteśmy małpami.
Abhijit Naskar (Lives to Serve Before I Sleep)
Jedyną prawdą w kosmosie jest miłość.
Abhijit Naskar (Amor Apocalypse: Canım Sana İhtiyacım)
Aby zobaczyć miłość, musimy być miłością.
Abhijit Naskar (Amor Apocalypse: Canım Sana İhtiyacım)
Podnieście serce, nie rękę.
Abhijit Naskar (Amor Apocalypse: Canım Sana İhtiyacım)
Każdy jest rodziną, wszędzie jest dom.
Abhijit Naskar (Yarasistan: My Wounds, My Crown)
Moje rany, moja korona.
Abhijit Naskar (Yarasistan: My Wounds, My Crown)
Nacjonalizm to terroryzm.
Abhijit Naskar (Generation Corazon: Nationalism is Terrorism)
Prawda nie potrzebuje rozgłosu, kłamstwa tak.
Abhijit Naskar (Human Making is Our Mission: A Treatise on Parenting (Humanism Series))
W kryzysie uczymy się więcej niż w komforcie.
Abhijit Naskar
Spryt nie zbawi tego świata, ciepło i mądrość tak.
Abhijit Naskar
jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz - polskie przysłowie. Czasy się zmieniają i nie tylko zależy jak sobie pościelisz ale także na czym śpisz! Nie zapominajmy o tym ALVARE Materace do spania Warszawa
Materace ALVARE
Ziemia prostej matematyki, gdzie ten, który pracuje dodaje a ten który idzie na emeryturę odejmuje.
Núria Añó
(…) w językową przeszłość odchodzą konstrukcje, które ostatecznie okazują się gramatycznym balastem.
Jan Miodek (Rozmyślajcie nad mową!)
(…) dobrze się dzieje w języku, gdy w obieg społeczny wchodzą nowe użycia słów czy nowe połączenia wyrazowe. Nie ulega przecież wątpliwości, że wzbogacają one system stylistyczny, stając się dla mówiących jeszcze jedną ofertą leksykalną. Źle się natomiast dzieje, gdy ta nowa oferta zaczyna być traktowana jako wyłączna, bo momentalnie nabiera charakteru wyrazowego natręta – manierycznego, snobistycznego
Jan Miodek (Rozmyślajcie nad mową!)
The world will never spin if it doesn't have a force to make it spin. And I'm guessing you know what the force is. Us humans.
Dallon Polski
As nobody bothered to honor them, they very sensibly celebrated each other at fund-raising synagogue dinners, taking turns at being Man-of-the-Year, awarding each other ornate plates to hang over the bar in the rumpus room. Furthermore, God was interested in the fate of the Hershes, with time and consideration for each one. To pray was to be heard. There was not even death, only an interlude below ground. For one day, as Rabbi Polsky assured them, the Messiah would blow his horn, they would rise as one and return to Zion, buried with twigs in their coffins, as Baruch had once said, to dig their way to Him before the neighbors.
Mordecai Richler (St. Urbain's Horseman)
Z dziadkami nie dało się pogadać. Na wszystkie pytania odpowiadali np.: „Jezus Chrystus król Polski alleluja, alleluja, amen”, albo: „Kto ty jesteś? Polak mały, bolszewika goń, goń, goń”.
Ziemowit Szczerek (Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian)
Gdy w domu sąsiadów pokazują wam z nabożeństwem sygnet prapradziadka, wolno pomyśleć, że teraźniejszość tej rodziny musi być pod zdechłym Azorem, skoro przeszłość tak jej imponuje.
Witold Gombrowicz (Wspomnienia polskie. Wędrówki po Argentynie)
Z wszystkich korzyści, które można tu sobie wyobrazić, korzyścią najważniejszą byłoby powieszenie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Jego śmierć na szubienicy byłaby wielkim wydarzeniem w historii Polski, wydarzeniem, które w całej swojej ohydzie, potworności i wielkości radykalnie i już na zawsze zmieniłoby nasze dzieje – zupełnie inny ich obraz mielibyśmy teraz w naszych głowach. Naród ufundowałby się na tym morderstwie – stałby się przez ten czyn groźnym i dzikim narodem królobójców – i ten czyn dziki i straszny uczyniłby Polaków (może przedwcześnie, a może w samą porę) narodem nowoczesnym – idącym przez krew ku swoim nowym przeznaczeniom.
Jarosław Marek Rymkiewicz (Wieszanie)
Kto chciał, mógł jednak wejść po stopniach, podnieść chustkę i obejrzeć z bliska rozkładającą się głowę. Było to coś zupełnie niebywałego – nigdy przedtem, także nigdy potem w Polsce nie zdarzyło się nic podobnego, na nic podobnego nigdy wcześniej i nigdy później nie pozwolono, nic podobnego nawet nikomu nie przyszło do głowy – żeby każdy, kto chciał, mógł podnieść jedwabną, kitajkową chustkę i obejrzeć z bliska gnijącą twarz prymasa Polski; żeby każdy mógł sprawdzić, czy to on tam leży, czy ktoś inny. Powtarzam, żeby każdy, kto to czyta, dobrze zdał sobie sprawę z tego, o czym tutaj mówimy – gnijącą twarz prymasa Poniatowskiego mógł obejrzeć każdy stróż z Krakowskiego Przedmieścia, każdy handlarz kurczakami z Grzybowa, każdy Żyd z Nalewek, każda handlarka sprzedająca pierogi pod Bramą Krakowską, każdy żebrak spod kościoła Bernardynów, każdy rzeźnik z Leszna. Mogła to zrobić każda kurwa zza Żelaznej Bramy. Każdy woźnica, każdy lokaj, każdy podchorąży. Między 11 a 18 sierpnia insurekcja sięgnęła szczytu. Można nawet ująć to inaczej – wtedy polska rewolucja odniosła swoje ostateczne i ostatnie zwycięstwo. Insurekcja zwyciężyła. Wszyscy byli równi. Kompletna anarchia. Jeśli w Polsce jest jeszcze coś do kochania, to właśnie to – ta jej cudowna insurekcja.
Jarosław Marek Rymkiewicz (Wieszanie)