Lub U Quotes

We've searched our database for all the quotes and captions related to Lub U. Here they are! All 20 of them:

Gubi się ten, kto czyni drugiego potężnym, gdyż tworzy się tę potęgę zręcznością lub siłą, a jedno i drugie budzi nieufność u tego, który stał się potężnym
Niccolò Machiavelli (The Prince)
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie, z którego mam za darmo rozległe widoki: gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową ta sama mroźna próżnia milczy swą nałogową odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie. Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej. Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok. Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie słychać, co można widzieć, gdy się jest Tobą. Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki; choć jak ją nazwą, co będą mówili o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę geologiczną stojąc na naszym próchnie, łgarstwie, niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją własną mieszankę śmiecia i rozpaczy nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija kolejny stopień, rosnący pod stopą. Ale dosyć już o mnie. Mów jak Tobie mija czas-i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą. Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele, w którym zaszyfrowane są tajne wyroki śmierci lub dożywocia-co niewiele różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy, a jednak ta lektura wciąga mnie, niedorzeczny kryminał krwi i grozy, powieść rzeka, która swój mętny finał poznać mi pozwoli dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek. Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujesz z moim bólem-jak boli Ciebie Twój człowiek.
Stanisław Barańczak (Widokówka z tego świata i inne rymy z lat 1986–1988)
Nigdy nie uważał, że „czyta” książki. Język był w tym wypadku równie zdradziecki, jak u hazardzisty, który przechwala się wygraną partią, tak jakby siłą lub determinacją wydarł losowi zwycięstwo, gdy tymczasem szczęśliwy rzut sztonami nie był niczym więcej, jak tylko udaną próbą wykorzystania chwili własnej bezradności. Otwarcie książki zaś wiązało się z ryzykiem zupełnie innej miary. Otwierając książkę, nie tylko stawał się bezradny, nie tylko oddawał ileś tam zazdrośnie strzeżonych uderzeń serca władającemu piórem obcemu człowiekowi, lecz pozwalał samego siebie napisać. Czymże jest bowiem lektura księgi, jeśli nie ciągłym poddawaniem się nieprzewidywalnym kaprysom duszy jej autora?
R. Scott Bakker (The Warrior Prophet (The Prince of Nothing, #2))
SAMOGŁOSKI "A noir. E blanc. I rouge. U vert. O bleu"... Obwieszczę kiedyś wasze, o głoski, genezy tajemne. - A: czarne gorseciki, włochate i ciemne, much, co nad ścierwem brzęczą niby żywe deszcze: golf cieni. E: namiotów czystość, biali Wieszcze, lanca z lodu, wulkanów opary podziemne. I: purpura, krew pluta, uśmiechy przyjemne ust pięknych, lub warg strasznych śmiech, budzący dreszcze. U: cykle, święte drżenie mórz zielonych w znoju ciszo pastwisk usianych stadami spokoju zmarszczek, które alchemja w mądrych czołach tłoczy O: trąba archanielska, przedziwne wybuchy, Milczenie, gdzie wędrują li Światy i Duchy, Omega, fioletowy promień - Jego oczy.
Arthur Rimbaud (Poezje (Dzieła wszystkie, #1))
Emocjonalny stosunek Polaków do sąsiednich narodów jest obciążony wspomnieniem doznanych krzywd, odniesionych ran (rzecz jasna tych, które nam zadano, a nie tych, które my zadawaliśmy) oraz rachunkiem poległych i pomordowanych. Łatwo rozdmuchać tlący się żar tej wrogości oraz pragnienie wyrównania rachunku. Robią to czasem politycy dla doraźnego, wyborczego zysku. Taki zysk zmienia się jednak w narodową stratę. Stosunki z sąsiednimi państwami zależą od psychologicznej tkanki stosunków między narodami. Dla każdego polskiego rządu – obojętne czy premierem będzie Kaczyński, czy Tusk – rozniecona wrogość wobec Rosjan, Niemców lub Ukraińców będzie jak kula u nogi, która nie pozwoli na układanie wzajemnych stosunków gospodarczych i politycznych w najlepiej pojętym interesie narodowym. Słono za to zapłacimy.
Karol Modzelewski (Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca)
Na pierwszy ogień idą ręce i nogi. Stosunkowo cienkie i otoczone tlenem są niczym podpałka, łatwo się zapalają i szybko płoną. W temperaturze zaledwie kilkuset stopni skóra szybko czernieje, tłuszcz pod nią zaczyna skwierczeć, a po kilku zaledwie minutach skóra pęka i zaczynają palić się mięśnie. Wtedy też dzieje się coś niezwykłego i przedziwnego. Kończyny zaczynają się poruszać – dłonie zaciskają się w pięści, palce u nóg zginają w dół, ręce podnoszą się do ramion, a nogi rozsuwają lekko i uginają w kolanach. To wynik siły mięśni i właściwości biomechanicznych ludzkiego ciała: zginacze, czyli mięśnie, które zginają ręce i nogi, są silniejsze od prostowników, czyli mięśni prostujących kończyny. Gdy ogień wysusza mięśnie i ścięgna, te kurczą się niczym stek na grillu, a zginacze pokonują prostowniki. W rezultacie ułożenie ciała przypomina pozycję, jaką przyjmuje bokser na ringu, dlatego też nazywamy je „postawą bokserską”. Zjawisko takie jest bardzo typowe – równie typowe dla ofiar pożarów jak fioletowy i spuchnięty język w przypadku wisielców – i zachodzi zawsze, gdy tylko kończyny ofiary mogą się swobodnie wyginać. Ręce związane lub ułożone za plecami nie mogą się zgiąć, więc jeśli znajdziemy spalone ciało z wyprostowanymi rękami, może to oznaczać, że ofiara została w jakiś sposób skrępowana lub unieruchomiona. Inna bardzo dramatyczna zmiana dotyczy głowy. Czaszka jest ściśle zamkniętym naczyniem, wypełnionym w większości płynem i miękką tkanką mózgu. W krótkim czasie cała ta wilgoć osiąga punkt wrzenia i wytwarza wysokie ciśnienie we wnętrzu czaszki: im gorętszy ogień, tym wyższe ciśnienie. Jeśli w czaszce znajduje się jakaś droga ujścia dla tego ciśnienia – na przykład otwór po kuli – kości pozostają nienaruszone. Jeśli jednak brakuje takiej drogi, czaszka może dosłownie eksplodować i rozerwać się na drobne kawałki wielkości monety. Odnalezienie i rekonstrukcja czaszki zniszczonej podczas pożaru to jedno z najbardziej nużących zadań, przed jakimi staje antropolog sądowy.
Bill Bass, Jon Jefferson
Gdy przyglądałem się ciału, Arthur Bohanan, specjalista z laboratorium kryminalistycznego wydziału policji w Knoxville, zwrócił się do mnie z prośbą: – Bill, podaj mi rękę. Pracowałem z nim od lat, wiedziałem więc, że bynajmniej nie szuka u mnie oparcia. Chciał, żebym usunął jedną z dłoni ofiary i podał mu ją. W sprawach dotyczących morderstw zdarza się nieraz, że śledczy odcinają palce lub nawet całe dłonie, by zabrać je do swojego laboratorium lub przesłać je FBI. W sytuacji, gdy tożsamość ofiary jest nieznana, należy spróbować każdej możliwej techniki, by powiązać ze sobą odciski i nazwisko. Przyjrzałem się dłoniom ofiary. Skóra była rozmoczona, wyglądało na to, że lada moment zsunie się z kości, wiedziałem jednak, że to nie powstrzyma Arta przed zdjęciem odcisków; słynął z tego, że potrafił włożyć własne palce w skórę palców ofiary, by przywrócić im naturalny kształt i pobrać odciski.
Bill Bass, Jon Jefferson
Bo widzisz - powiada - właściwy rozwój miłości tak wyglądać powinien: już za młodu chodzi człowiek za ładnymi ciałami i jeśli go tylko dobrze przewodnik prowadzi, kocha jedno z tych ciał i tam płodzi myśli piękne; niedługo jednak spostrzega, że piękność jakiegokolwiek ciała i piękność innych ciał to niby siostry rodzone i że jeśli ma gonić za istotą piękną, to musi dobrze oczy otworzyć i widzieć, że we wszystkich ciałach jedna i ta sama piękność tkwi. A kiedy to zobaczy, zaczyna wszystkie piękne ciała kochać; tamten gwałtowny żar ku jednemu ciału przygasać w nim zaczyna, wydaje mu się lichy i mały. A potem więcej zaczyna cenić piękność ukrytą w duszach niż tę, która w ciele mieszka; toteż jeśli w kim duszę zdrową znajdzie, choćby nawet jej ciało nieszczególnie kwitło, wystarcza mu to, i kochać zaczyna, i troszczy się, i znowu takie myśli płodzi, i szuka, kto by też młodego człowieka rozwinąć potrafił; z czasem musi zobaczyć piękno ukryte w czynach i prawach i znowu pozna, że i ono w każdym jest jedno i to samo. Wtedy mu się piękno ciał zacznie wydawać czymś małym i znikomym. Od czynów przejdzie do nauk, a kiedy całą ich piękność zobaczy, kiedy na takie skarby piękna spojrzy, nie będzie już niewolniczo wisiał u jednostkowej formy jego, nie będzie ślepo kochał piękności jednego tylko chłopaka albo człowieka jednego, albo dążenia; nie, on na pełne morze piękna już wypłynął i kiedy się na nim rozglądnie, płodzić zacznie słowa i myśli wielkie i wspaniałe, gnany nienasyconym dążeniem do prawdy; aż kiedy sił w tej pracy nabierze i hartu, jedyna mu się wiedza ukaże, która naprawdę‍ mówi o tym, co piękne. Teraz mnie słuchaj - powiada - jak tylko możesz uważnie!  Ten, kto aż dotąd zaszedł w szkole Erosa, kolejne stopnie piękna prawdziwie oglądając, ten już do końca drogi miłości dobiega. I nagle mu się cud odsłania: piękno samo w sobie, ono samo w swojej istocie. Otwiera się przed nim to, do czego szły wszystkie jego trudy poprzednie; on ogląda piękno wieczne, które nie powstaje i nie ginie, i nie rozwija się ani nie więdnie, ani nie jest z jednej strony piękne, a z drugiej szpetne, ani raz tylko takie, a drugi raz odmienne, ani takie w porównaniu z czymkolwiek, a z czym innym inne, ani też dla jednego piękne, a dla drugiego szpetne. I nie ukaże mu się piękno niby twarz albo ręce jakie, lub jakakolwiek cząstka cielesna, ani jako słowo, ni wiedza jakakolwiek, ani jako cecha jakiegoś, powiedzmy, stworzenia, ni ziemi, ni nieba, ani czegokolwiek innego, tylko piękno samo w sobie niezmienne i wieczne, a wszystkie inne przedmioty piękne uczestniczą w nim jakoś w ten sposób, że podczas gdy same powstają i giną, ono ani się pełniejszym nie staje, ani uboższym, ani go żadna w ogóle zmiana nie dotyka. Więc kto od kochania chłopców zaczął, jak należy, a wznosząc się ciągle wyżej już to piękno oglądać zaczyna, ten stanął prawie u szczytu. Bo tędy biegnie naturalna droga miłości, czy ktoś sam po niej idzie, czy go kto drugi prowadzi: od takich pięknych ciał z początku ciągle się człowiek ku temu pięknu wznosi, jakby po szczeblach wstępował: od jednego do dwóch, a od dwóch do wszystkich pięknych ciał, a od ciał pięknych do pięknych postępków, od postępków do nauk pięknych, a od nauk aż do tej nauki na końcu, która już nie o innym pięknie mówi, ale człowiekowi daje owo piękno samo w sobie; tak że człowiek dopiero przy końcu istotę piękna poznaje.
Anonymous
Parzenie się na czas dłuższy u kręgowców można wytłumaczyć dostatecznie przyczynami fizjologicznymi, np. u ptaków potrzebą niesienia pomocy samiczce w czasie wysiadywania na jajkach. Napotykane wśród ptaków przykłady wiernej monogamii niczego nie dowodzą w odniesieniu do ludzi, albowiem ludzie nie pochodzą od ptaków. A jeśli ścisła monogamia ma być szczytem wszelkiej cnoty, to palma pierwszeństwa należy się tasiemcowi, który w każdym ze swych 50-200 proglotyd lub pierścieni posiada całkowity żeński i męski narząd płciowy i który całe swe życie spędza na parzeniu się z samym sobą w każdym z tych pierścieni.
Friedrich Engels (The Origin of the Family, Private Property and the State)
Jednakże zapytanie o motywy, badani mówili o uget - pozostaje niejasne, czy autorka chce to tłumaczyć jako "przykre uczucie", czy "żal", ale w każdym razie jej zdaniem słowo to sugeruje brzemię, które trzeba nieść, dopóki nie znajdzie się ofiary (nie musi to być sprawca krzywdy) i nie zetnie jej głowy. Rosaldo mówi wyraźnie, że zabijanie nie zawsze wynika z zemsty; często jego powodem jest potrzeba zrzucenia z serca wielkiego ciężaru. Edward Schieffelin (1976; 1985b) opisał podobne reakcje zaobserwowane u przedstawicieli Kaluli z Nowej Gwinei. Członkowie tego ludu czasami reagują na stratęzłością, co znajduje wyraz w katartycznym obrzędzie, podczas któego tancerze śpiewający o stracie i ją opłakujący zostają spaleni przez rozgniewanych widzów. Stratą bywa śmierć lub odejście ukochanej osoby; nie musi jej spowodować konkretny człowiek, by wzbudzić taką reakcję. Krzywda lubstrata prowadzi do pełnego wściekłości tupania, wrzasku i prawgnienia rekompensaty(Schieffelin, 1985a), nawet jeśli nie ma pewności, że ktoś jest za nią odpowiedzialny.
Michael Lewis
Ten podrozdział pokazał, że percepcja to złożony proces. Percepcja, budowana na wrażeniach zmysłowych, ale podlegająca wpływom doświadczenia, tendencyjności, uprzedzeń oraz kultury (ang. culture), może być różna u poszczególnych osób. Badania sugerują, że na percepcję wpływają utajone uprzedzenia (ang. prejudice) rasowe oraz stereotypy (ang. stereotypes). Na przykład w kilku badaniach wykazano, że uczestnicy mający jasną skórę identyfikują broń szybciej i z większym prawdopodobieństwem spostrzegają przedmioty niebędące bronią jako broń, gdy obraz przedstawiający broń zostanie zaprezentowany jednocześnie z obrazem osoby o ciemnej skórze (Payne, 2001; Payne et al., 2005). Co więcej, decyzje osób rasy białej o strzeleniu do uzbrojonego celu w grze wideo są podejmowane szybciej, gdy cel jest ciemnoskóry (Correll et al., 2002; Correll et al., 2006). To badanie jest bardzo ważne, jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę głośnych przypadków z ostatnich kilku dziesięcioleci, kiedy młode osoby o ciemnej skórze zostały zabite przez ludzi, którzy twierdzili, że osoby faktycznie nieuzbrojone były uzbrojone i/lub stanowiły zagrożenie dla ich bezpieczeństwa. Powyższy przykład dotyczy Stanów Zjednoczonych, ale opisuje powszechne zjawisko znaczenia stereotypów i uprzedzeń dla trafności percepcji.
OpenStax (Psychology)
Ludzie bardziej przejmują się więc własną sprawnością niż moralnością, natomiast jeśli chodzi o cudze cechy - jest dokładnie odwrotnie. Jak zauważył belgijski psycholog Guido Peeters (1992), cechy sprawcze są bezwarunkowo korzystne dla ich posiadacza - człowiek inteligentny, sprawny i energiczny przede wszystkim sam zyskuje na tych swoich cechach (inni zaś mogą zyskać lub stracić w zależności od jego zamiarów). Natomiast cechy moralne są korzystne dla innych - to inni zyskują na naszej uczciwości, życzliwości i skłonności do pomagania (my zaś być może na tym zyskami, jeżeli nam się odwdzięczą, ale na pewno stracimy czas i energię, realizując te cechy). Hipoteza, że ludzie pożądają sprawności bardziej u siebie niż u innych, a moralności bardziej u innych niż u siebie, byłą sprawdzana na różne sposoby.
Wojciszke Bogdan (Psychologia spoleczna (Polska Wersja Jezykowa))
Co innego prawdziwy pożar. Tu zgroza, a jednocześnie pewne poczucie bezpieczeństwa osobistego, połączone z podniecającym widokiem ognia w nocy, powodują u patrzącego (o ile nie jest nim sam pogorzelec) pewien wstrząs i budzą w nim instynkty burzycielskie, które niestety spoczywają na dnie każdej duszy (...) Ten ponury nastrój ma w sobie coś odurzającego. "Naprawdę wątpię, czy można patrzeć na pożar bez pewnej przyjemności" – powiedział mi to kiedyś Stiepan Triomfowicz pod świeżym wrażeniem widowiska, gdy wrócił z nocnego pożaru, na który trafił przypadkowo. Oczywiście, że taki amator nocnych pożarów sam by się rzucił w ogień, gdyby trzeba było ratować dziecko lub kobietę. Lecz to już zupełnie inna kwestia.
Fyodor Dostoevsky (Demons)
- Idziesz? - spytał. Nie odzywała się. - Chyłka! - Nie... potrafię... - Potrafisz - zapewnił ją, a potem przypomniał sobie o czym przed momentem mówiła Klara. - Możesz policzyć dla mnie od dziesięciu w dół? - Nie... Zaklął w duchu. - Matematyka... to zło... - W takim razie powiedz mi, co jest w artykule osiemset trzydziestym piątym Kodeksu cywilnego. - Rój... pszczół? - Umowa przechowania. Depozyt. - Ach... romantyzm... prawniczy... - Zgadza się - odparł Oryński. - Zdeponowałem u ciebie serce, a ty zobowiązałaś się do przechowywania go w niepogorszonym stanie. Pacta sunt servanda, Chyłka. Nie masz wyboru. - Słuchaj... no... - Przypomnij sobie osiemset czterdziesty pierwszy kace. - Zaostrzenie... - Odpowiedzialności przechowawcy, tak - dokończył za nią. - Będziesz dodatkowo odpowiadała za zmianę miejsca przechowywania, że nie wspomę już o niebezpieczeństwie utraty lub uszkodzenia rzeczy. Więc rusz te swoje kształtne cztery litery i zacznij schodzić, bo w przeciwnym wypadku zaraz siadam do pisania pisma procesowego.
Remigiusz Mróz (Kontratyp (Chyłka i Zordon, #8))
Jeżeli porcelana to wyłącznie taka Jeżeli porcelana to wyłącznie taka Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu, Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby Nie było przykro podnieść się i odejść; Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce, Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci, Jeżeli plany to takie, by można o nich zapomnieć gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy lub świat Kto ci powiedział, że wolno ci się przyzwyczajać? Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze? Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy w świecie czuł się jak u siebie w domu?
Stanisław Barańczak (Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu)
... nie łudź się, że robisz tylko mały objazd w drodze powrotnej do Itaki. Lub, jeśli wolisz, przystanek na obsługę techniczną u Lotofagów albo u Kalipso. Żadna Atena nie zainterweniuje w twojej sprawie. Nikt nie dopilnuje, żebyś dotarł na miejsce. Jeśli naprawdę czegoś w życiu pragniesz, zwłaszcza jeśli to coś cię przeraża lub uważasz, że na to nie zasługujesz, musisz do tego dążyć i zrobić to teraz. Bo jeśli nie, to nie minie wiele czasu, a okaże się, że miałeś rację: nie zasługujesz na to.
Alena Graedon
W y c h o w a n i e b e z w a r u n k o w e • Skupienie się na dziecku jako zintegrowanej całości: jego fizyczność i psychika, racje działania, myśli i uczucia. • Pogląd na naturę ludzką: pozytywny lub wyważony. • Pogląd na miłość rodzicielską: miłość jest darem. • Strategie: praca z dzieckiem, wspólne rozwiązywanie problemów. W y c h o w a n i e w a r u n k o w e • Koncentracja na zachowaniu dziecka. • Pogląd na naturę ludzką: negatywny. • Pogląd na miłość rodzicielską: to przywilej, na który dziecko musi zasłużyć. • Strategie: praca nad dzieckiem, kierowanie nim poprzez kary i nagrody
Anonymous
Not all stories we tell ourselves are helpful; some are self limiting, and you find yourself running a half marathon to learn that you’re capable of b'eing athletic'. (Na ostatnich studiach miałam zajęcia z prowadzącą, która w twarz mi się uśmiechała, a za plecami w swoim gabinecie, przy mojej nieobecności oczywiście, dwukrotnie obliczała punkty przed wpisaniem oceny końcowej, nie mogąc uwierzyć, że mam wysoki wynik, wykrzykując o mnie że 'Ona nie może przecież mieć u mnie czwórki!' Koleżanka stała tam lekko oniemiała, patrząc na ten mikro-spektakl nienawiści, stąd się dowiedziałam). Dodam tylko, że był to jeden z wielu przykładów tego rodzaju zachowań. #arogancja władzy #zawiść pomiędzy kobietami polskimi (której nie rozumiem i nie partycypuję w powyższej) Kiedy ktoś nas obgaduje czy stara się za plecami umniejszać nasze umiejętności przy osobach trzecich, ale nie w twarz, zastanówmy się zawsze nad możliwymi motywacjami personalno-prymitywnymi zanim uwierzymy w pełni. Jeśli dana osoba nie daje osobie krytykowanej/obmawianej możliwości odpowiedzi, a wręcz nie informuje jej o swojej krytyce, podejmuje działania za plecami, nie wskazuje to na dobre intencje, a raczej na próbę budowania historii/własnego wizerunku/zniszczenia innej osoby, której się być może (jeśli to prawda to całkiem niesłusznie), być może podświadomie, zazdrości? Lub obawia? Nie wiem, trudno mi to ocenić, gdyż nie myślę tymi kategoriami na co dzień. Również nie pracowałam nigdy w większej grupie, w której musiałabym się wywyższać na tle kogoś innego, stąd być może nie wyrobiłam w sobie takich schematów myślowych. Raczej staram się być lepsza od siebie wczoraj niż od kogoś innego. Po to zresztą się uczę i po to również studiowałam, dla siebie i własnej wiedzy, co do której zawsze mam wątpliwości, że jest niedostateczna. Stąd też bierze się moja kompulsja na punkcie uczenia się.
Krysia (ja)
Tak jak nie może istnieć człowiek bez ciała, nie mogą istnieć prawa, gdy nie istnieje prawo przekładania ich na rzeczywistość — myślenia, pracy i zatrzymywania dla siebie jej produktów — to znaczy: prawo własności. Współcześni mistycy mięśni, oferujący wam złudny wybór między „prawami człowieka” a „prawem własności”, jakby jedno mogło istnieć bez drugiego, czynią ostatnią groteskową próbę ożywienia doktryny antynomii między duszą a ciałem. Tylko duch może istnieć bez własności materialnej; tylko niewolnik może pracować bez prawa do zatrzymania produktu swoich wysiłków. Doktryna głosząca, że „prawa człowieka” są nadrzędne w stosunku do „prawa własności”, oznacza po prostu, że niektóre jednostki mają prawo się bogacić kosztem innych; skoro kompetentni nie mają nic do zyskania u niekompetentnych, oznacza to prawo niekompetentnych do rozporządzania lepszymi od siebie i używania ich jako krów mlecznych. Każdy, kto uważa to za ludzkie i słuszne, nie ma prawa nosić miana człowieka. Źródłem prawa własności jest zasada przyczyny i skutku. Wszelka własność i wszystkie formy bogactwa są produktem ludzkiego umysłu i pracy. Tak jak nie mogą istnieć skutki pozbawione przyczyn, nie może istnieć bogactwo pozbawione źródła, którym jest inteligencja. Inteligencji nie można zmusić do pracy: ci, którzy potrafią myśleć, nie będą pracować pod przymusem; ci, którzy będą, wyprodukują niewiele więcej niż wart był bicz potrzebny do trzymania ich w ryzach. Produkty umysłu można otrzymywać jedynie na warunkach dyktowanych przez właściciela, w formie wymiany i dzięki dobrowolnej zgodzie. Każda inna polityka ludzi w stosunku do czyjejś własności jest polityką zbrodniarzy, niezależnie od ich liczby. Zbrodniarze to krótkowzroczne dzikusy, głodujące, gdy kończą im się łupy — tak jak dziś głodujecie wy, którzy wierzyliście, że zbrodnia może być „praktyczna”, skoro wasz rząd uznał rabunek za legalny, a opieranie mu się za bezprawne. Jedyną właściwą rolą rządu jest ochrona ludzkich praw, co oznacza ochronę człowieka przed fizyczną przemocą. Właściwy rząd jest policjantem, działającym jako środek samoobrony człowieka i jako taki może używać siły jedynie przeciwko tym, którzy użyli jej pierwsi. Jedynymi właściwymi formacjami rządowymi są: policja, broniąca was przed przestępcami, armia, broniąca was przed obcym agresorem, i sądy, broniące waszej własności i umów przed pogwałceniem lub oszustwem ze strony innych i rozstrzygające dysputy na podstawie racjonalnych zasad, na mocy obiektywnego prawa. Ale rząd inicjujący użycie siły przeciwko ludziom, którzy jej nie użyli, stosowanie zbrojnego przymusu wobec bezbronnych ofiar jest koszmarną, piekielną machiną, mającą na celu unicestwienie moralności: taki rząd odwraca swój jedyny cel moralny i z obrońcy zmienia się w najzacieklejszego wroga człowieka, z policjanta w zbrodniarza obdarzonego prawem używania przemocy wobec ofiar pozbawionych prawa do samoobrony. Taki rząd zastępuje moralność następującą zasadą zachowania społecznego: możesz robić sąsiadowi, co ci się podoba, pod warunkiem, że twój gang jest większy niż jego własny. Tylko cham, głupiec lub tchórz może się zgodzić na istnienie na takich warunkach i podarować innym czek in blanco na swoje życie i umysł, zaakceptować pogląd, że inni mają prawo rozporządzać nim zgodnie ze swoim widzimisię, że wola większości jest wszechmocna, że siła mięśni i liczb może zastąpić sprawiedliwość, rzeczywistość i prawdę. My, ludzie umysłu, będący kupcami, nie zaś panami czy niewolnikami, nie przyjmujemy ani nie wystawiamy czeków in blanco. Nie współżyjemy ani nie współpracujemy z niczym, co nieobiektywne.
Ayn Rand (Atlas Shrugged)
- To kiedy wesele? - odezwał się. - Wtedy, kiedy będziesz poza Warszawą, żeby nie ryzykować, że swoją obecnością spierdolisz nam najważniejszy dzień w życiu - odparła Chyłka. Kordian posłał jej niepewne spojrzenie. Jeszcze rok lub dwa lata temu takim dniem byłby dla niej ten, w którym Bruce Dickinson usiadłby na kanapie u Kuby Wojewódzkiego. Lub, w którym jej nazwisko znalazłoby się na szyldzie kancelarii. - Dajcie spokój, znamy się przecież tyle lat - powiedział Żelazny i popatrzył na Joannę. - Pamiętasz jak... - Pamiętam, jak cię poznałam, Artur. I pamiętam też pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy że chcę spędzić całe moje życie jak najdalej od tego człowieka.
Remigiusz Mróz (Afekt (Chyłka i Zordon, #13))