Czas Quotes

We've searched our database for all the quotes and captions related to Czas. Here they are! All 100 of them:

I mistook stars reflected in a pond at night for those in the sky.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
But do you know when stories stop being stories? The moment someone begins to believe in them.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Why didn't you become a sorcerer, Geralt? Weren't you ever attracted by the Art? Be honest.' 'I will. I was.' 'Why, then, didn't you follow the voice of that attraction?' 'I decided it would be wiser to follow the voice of good sense.' 'Meaning?' 'Years of practice in the witcher's trade have taught me not to bite off more than I can chew. Do you know, Vilgefortz, I once knew a dwarf, who, as a child, dreamed of being an elf. What do you think; would he have become one had he followed the voice of attraction?
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
A coward,' he declared with dignity, when he'd stopped coughing and had got his breath back, 'dies a hundred times. A brave man dies but once. But Dame Fortune favours the brave and holds the coward in contempt.' — Dandelion
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
And if someone has friends, and he loses everything in spite of that, it's obvious the friends are to blame. For what they did, or for what they didn't do.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Strzyg, wi­wern, en­driag i wil­kołaków wkrótce nie będzie na świecie. A skurwysyny będą zaw­sze.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Co pewien czas zadaje sobie to ćwiczenie: odpowiadaj ludziom, jakby naprawdę myśleli to, co mówią.
Jacek Dukaj (Król Bólu)
Confundí el cielo con las estrellas reflejadas por la noche en la superficie de un estanque.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Na przykład. Obudziłem się. Chcę wstać. Chcę wstać. Co to znaczy. Jest taki czas, że chcę wstać, a nie wstaję. Bo skoro wstaję, to nie "chcę"; ot, wstaję. Wstałem. A tu nie. Chcę. Co to za granica? Co takiego oddziela "chcę" od "robię"? Co za dziwny bufor intencji? Nie ciało. Nie niemoc fizyczna. Nie niedowład woli. (Bo CHCĘ!) Dlaczego zatem chcę, a nie wstaję? (Chcę, a nie pracuję. Chcę, a nie idę. Chcę, a nie jem. Chcę, a nie mówię. Na przykład.) Nawet jeśli tylko przez chwilę, przez sekundę, ułamek. Jak nazwać ów ośrodek, który stawia mi opór? Dla pływaka jest to woda. Dla dżdżownicy - ziemia. Dla jonu - pole elektromagnetyczne. A dla woli - co? Coś. Przeciwchcenie. Nolensum.
Jacek Dukaj
Czas jest - oszczędność słowa i sumienne tegoż zażywanie, a nie introligatorstwo tomów szczepić. Cała literatura świata w tę stronę pójdzie i nastąpi spalenie bibuły, ażeby feniks słowa powstał.
Cyprian Kamil Norwid (Listy (Pisma wybrane, #5))
Бързайте да обичаме хората тъй бързо си отиват ще останат от тях обувки и глух телефон
Jan Twardowski (Czas bez pożegnań)
- On tylko tak głupio wygląda - potwierdził Jaskier. - Ale cały czas liczę na to, że wreszcie zechce mu się wytężyć mózgownicę. Może wyciągnie słuszne wnioski? Może zrozumie, że jedyną czynnością, która dobrze wychodzi samotnym, jest samogwałt?
Andrzej Sapkowski (Chrzest ognia (Saga o Wiedźminie, #3))
„– Będę czujny – westchnął. – Ale nie sądzę, żeby twój wytrawny gracz był w stanie mnie zaskoczyć. Nie po tym, co ja tu przeszedłem. Rzucili się na mnie szpiedzy, opadły wymierające gady i gronostaje. Nakarmiono mnie nie istniejącym kawiorem. Nie gustujące w mężczyznach nimfomanki podawały w wątpliwość moją męskość, groziły gwałtem na jeżu, straszyły ciążą, ba, nawet orgazmem, i to takim, któremu nie towarzyszą rytualne ruchy. Brrr... - Piłeś?
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Krew na twoich rękach, Falka, krew na twej sukience Płoń, płoń, Falka, za twe zbrodnie Spłoń i skonaj w męce!
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
A most deplorable sight," she said, folding her arms across her chest. "Someone who has lost everything. You know, minstrel, it is interesting. Once, I thought it was impossible to lose everything, that something always remains. Always. Even in times of contempt, when naivety is capable of backfiring in the cruellest way, one cannot lose everything. But he... he lost several pints of blood, the ability to walk properly, partial use of his left hand, his witcher's sword, the woman he loves, the daughter he had gained by a miracle, his faith... Well, I thought, he must have been left with something. But I was wrong. He has nothing now. Not even a razor." Dandelion remained silent. The dryad did not move. "I asked if you had a hand in this," she began a moment later. "But I think there was no need. It's obvious you had a hand in it. It's obvious you are his friend. And if someone has friends, and he loses everything in spite of that, it's obvious the friends are to blame. For what they did, or for what they didn't do.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Czas nigdy się nie kończy. - Tak, zawsze jest czas na ból i czas na uzdrowienie. To oczywiste.
Jennifer Brown (Hate List)
Młodość nie jest tak pociągająca jak się panu wydaje. Młodość to zmarnowany czas. Zmarnowany na złudzenia. Jakby życie ofiarując nam młodość, zadrwiło z nas, aby tym dotkliwiej nas potem doświadczyć.
Wiesław Myśliwski (Ostatnie rozdanie)
Moja dziewczynko z porcelany, kiedyś to mi się stłukła? Te białe ptaki to są słowa, którymi czas o okno stuka. Na żółtych kartkach ręce drżą, wzbiera zmarłymi słowikami, gdy w wielkiej lirze huczy bąk jak w wieczór-w śmierć zaplątany
Krzysztof Kamil Baczyński (Liryki najpiękniejsze)
Ciemność i czas - lekkie, niewidzialne substancje, które obnażają ludzką kruchość. Umysł jest tylko płomykiem zapałki na wietrze. Dusza ze strachu przed mrokiem wtula się w ciało, a ono swoje istnienie stwierdza dotykając własnej skóry.
Andrzej Stasiuk (Dukla)
Faceci są jak niektóre radioaktywne pierwiastki: mają bardzo krótki czas połowicznego rozpadu. Potem już promieniują śladowo. I przeważnie tylko w innych laboratoriach. Chociaż niekoniecznie. Wystarczy, że laborantka jest obca i młodsza.
Janusz Leon Wiśniewski (S@motność w Sieci (S@motność w Sieci, #1))
No sabemos mucho del amor. Con el amor es como con la pera. La pera es dulce y tiene forma. Intentad definir la forma de la pera.” Jaskier en "Tiempo de Odio".
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Słuchaj, Hoshinku, wszystkie przedmioty są w ruchu. I Ziemia, i czas, i pojęcia, miłość, życie, wiara, sprawiedliwość i zło, wszystko jest płynne i przejściowe. Nic nie trwa wiecznie w tym samym miejscu w jednym kształcie. Cały wszechświat to ogromna firma przewozowa.
Haruki Murakami (Kafka on the Shore)
And so,' smiled the Witcher, 'I have no choice? I have to enter into a pact with you, a pact which should someday become the subject of a painting, and become a sorcerer? Give me a break. I know a little about the theory of heredity. My father, as I discovered with no little difficulty, was a wanderer, a churl, a troublemaker and a swashbuckler. My genes on the spear side may be dominant over the genes on the distaff side. The fact that I can swash a buckler pretty well seems to confirm that.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Nie zapominaj, że śmierć była zawsze blisko mnie, zbyt blisko, abym nie przywykła do jej chłodnego, kojącego dotyku, abym nie musiała do niego przywyknąć. Pamiętaj także o tym, że kochałam i że to miłość skazała mnie na śmierć. I przecież jestem, mimo wszystko jestem, mówię do ciebie. Moja jedyna miłość zwyciężyła raz jeszcze, żyję, mogę patrzeć na drzewa chwiejące się w wietrze, do moich oczu dobiega daleki błysk latarni. Słyszę szum spienionej wody i czuję, jak w mojej piersi delikatnie uderza najczulszy ze wszystkich odmierzających czas instrumentów - serce. Jest jeszcze ciągle słabe, ale bije dzielnie i z wielką cierpliwością przetacza ciepłą krew. Posłuchaj, przyjacielu, te wszystkie kartki to jego rytm.
Halina Poświatowska (Story for a Friend)
Szczerszy niż większość ludzi, wyznaję bez ogródek, jakie były sekretne przyczyny tego błogostanu: ten spokój, tak sprzyjający pracom i ćwiczeniom umysłu, wydaje mi się jednym z najpiękniejszych skutków miłości. I dziwię się, że te radości tak niepewne, tak rzadko doskonałe w trakcie ludzkiego życia, pod jakąkolwiek formą szukalibyśmy ich albo je otrzymali; są traktowane tak podejrzliwie przez domniemanych mędrców, że boją się przywyknięcia do nich i ich nadmiaru zamiast się bać ich braku i utraty, że marnują na dręczenie własnych zmysłów czas, który by lepiej zużyli równoważąc i upiększając swoje dusze.
Marguerite Yourcenar (Memoirs of Hadrian)
Madam Yennefer, Forgive me. I'm riding to Hirundum because I want to see Geralt. I want to see him before I start school. Forgive my disobedience, but I must. I know you'll punish me, but I don't want to regret my indecision and hesitation. If I'm to have regrets, let them be for deeds and actions. I'm an enchantress. I seize life by the scruff of the neck. I'll return when I can. - Ciri
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
*** mój dom jest teraz pełen zasadzek lepiej nie przychodź do mojego domu są tam moje usta czerwone jak pamięć i moje ręce - zwierzęta o sierści zwinnej i moje oczy - latarnie na morzu i krzyk moich oczu - bo czas pochmurny i tuż przy drzwiach stoją moje nie obute stopy i żebrzą i cały pokój jest chłodny od lęku i ciemny od pragnienia
Halina Poświatowska
Dziś większość ludzi umiera na postępujący zdrowy rozsądek, a kiedy jest już zbyt późno na leczenie, odkrywają, że jedyną rzeczą, której się nigdy nie żałuje, są własne błędy.
Oscar Wilde (The Picture of Dorian Gray)
Bom ja ostatni tu w poetów świecie, Którym nie przyszedł w czas i...zresztą wiecie!
Cyprian Kamil Norwid (Poematy (Pisma wybrane, #2))
Wszelka prawda jest krzywa, czas nawet jest kołem.
Fryderyk Nietzsche (Tako rzecze Zaratustra)
Sam widziałeś, jak się szarpałem i urabiałem sobie tyłek, żeby wyjść z twarzą, ale sam wiesz, że to się nie liczy, bo obaj wiemy, co to czas... jak go spowalniać.
Jack Kerouac
Co jakiś czas przychodzi taki okres jak w tym tygodniu, kiedy drobne przykrości urastają do ogromnych rozmiarów i wszystko traci sens
Sylvia Plath (Letters Home)
Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.
J.K. Rowling (Harry Potter I Czara Ognia (Harry Potter, #4))
1. celem NSA jest przechowywanie jak największej ilości informacji przez jak najdłuższy czas – najlepiej na wieczność.
Edward Snowden (Permanent Record)
- Czas robi z ciałem to samo co głupota z duszą - powiedział, wskazując na siebie. - Rozkłada je.
Carlos Ruiz Zafón (Marina)
Czas nie lubi, żeby go zabijać! Gdybyś była z nim w lepszych stosunkach, zrobiłby dla ciebie z zegarkiem prawie wszystko, co zechcesz.
Lewis Carroll (Alice in Wonderland)
Moja miłość do Lintona jest jak liście w lesie. Wiem dobrze, że czas ją zmieni, tak jak zima zmienia wygląd lasu.
Emily Brontë (Wuthering Heights)
Przyjdzie czas, kiedy każdego spytamy: kim jesteś i jakiemu panu służyłeś.
Tadeusz Konwicki
Cel w życiu. Każdy go szuka, maleńkiego punktu na horyzoncie, do którego mógłby zmierzać. Bez niego kluczysz, błądzisz, kręcisz się w miejscu. Tracisz czas i ciągle na coś czekasz. Na cud.
Izabela Sowa (Smak świeżych malin (Owocowa Trylogia, #1))
Przyjaciele moi i przyjaciółki! Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości. Nie mówcie jej "przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu". Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi "Przepraszam, musiałam pomylić adres..." I pstryk, iskierka gaśnie
Agnieszka Osiecka
There may no longer be faith nor truth in the world, but surely good sense still exists. What say you, Dandelion? Is there still good sense in the world? Or do only contemptibility and contempt remain?
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
To jest dzika ziemia, kraj, który sam wybrałem, W nim szorstka, skalna góra, wielkie wrzosowisko. Rzadko na pustych polach tych głos jakiś słychać, Chyba głos zimnej wody, co gdzieniegdzie płynie Przez skały i wrzos wiotki rosnący w pustkowiu. Mysz tędy przebiegnie ni ptak nie przeleci, Bojąc się myszołowa, co po niebie płynie. Szybuje tam i krąży, kołysząc skrzydłami, Królestwo swe szerokie bystrym mierzy okiem, Łowi drżenie niewielkich ukrytych żyjątek, Rozdziera na kawałki i zrzuca je z nieba; Tkliwości i litości serce nie dopuszcza, Tam gdzie woda i skała tylko są pokarmem - Życie niełatwe, strachu jest pełne i wstrząsów. Czas nigdy nie wędrował do tego odludzia, Wrzos i czarne bażyny kwitną po terminie, Skały sterczą, strumyki spływają śpiewając, O to, czy pora wczesna, czy późna, nie dbają; Niebo płynie nad głową, błękitne lub szare; Zimę poznałbyś po tym, że śniegiem zacina, Gdyby nie to, że czerwiec jej zbroi się ima. Jednak to moja ziemia, najbardziej ją kocham, Pierwszy kraj, jaki powstał z Potopu, Chaosu; Nie ma w nim żadnych dolin miłych dla popasu, Nie ma podkutych koni, krwią nie był kupiony. Kraj odwieczny - pagórki są w nim fortecami Dla półbogów, gdy kroczą po ziemi, strach siejąc Wśród tłumu tłustych mieszczan w odległych dolinach.
Robert Graves
Starajcie się przezwyciężyć formę, wyzwolić się z formy. Przestańcie utożsamiać się z tym, co was określa. Próbujcie uchylić się wszelkiemu swemu wyrazowi. Nie ufajcie własnym słowom. Miejcie się na straży przed wiarą waszą i nie dowierzajcie uczuciom. Wycofajcie się z tego, czym jesteście na zewnątrz, i niech lęk was ogarnie przed wszelkim uzewnętrznieniem, tak właśnie, jak ptaszka drżenie ogarnia wobec węża. Albowiem jest błędny postulat, jakoby człowiek miał być określony, to znaczy niewzruszony w swoich ideach, kategoryczny w swoich deklaracjach, niewątpliwy w swej ideologii, stanowczy w swych gustach, odpowiedzialny za słowa i czyny, ustalony raz na zawsze w całym swoim sposobie bycia. Rozpatrzcie bliżej chimeryczność tego postulatu. Żywiołem naszym jest wieczysta niedojrzałość. Co dzisiaj myślimy, czujemy, będzie nieuniknienie głupstwem dla prawnuków. Lepiej tedy, abyśmy już dzisiaj uznali w tym porcję głupstwa, którą przyniesie czas… i ta siła, która was zmusza do przedwczesnej definicji, nie jest, jak sądzicie, siłą całkowicie ludzką. Niezadługo zdamy sobie sprawę, że już nie to jest najważniejsze: umierać za idee, style, tezy, hasła, wiary; i nie to także: utwierdzać się w nich i zamykać; ale co innego, ale to: wycofać się o krok i zdobyć dystans do wszystkiego, co nieustannie wydarza się z nami.
Witold Gombrowicz (Ferdydurke)
Przeczuwam (ale nie wiem, czy już mogą to wyznać me wargi), że wkrótce nastąpi czas Generalnego Odwrotu. Zrozumie syn ziemi, że nie wyraża się w zgodzie ze swoją najgłębszą istotą, lecz tylko i zawsze w formie sztucznej i boleśnie z zewnątrz narzuconej, bądź przez ludzi, bądź też przez okoliczności. Pocznie przeto lękać się tej formy swojej i wstydzić się jej, jak dotąd czcił ją i nią się pysznił. Wkrótce poczniemy obawiać się naszych osób i osobowości, stanie się nam jasne bowiem, że one bynajmniej nie są w pełni nasze. I zamiast ryczeć: "Ja w to wierzę - ja to czuję - ja taki jestem - ja tego bronię" - powiemy z pokorą: "Mnie się w to wierzy - mnie się to czuje - mnie się to powiedziało, uczyniło, pomyślało".
Witold Gombrowicz (Ferdydurke)
Inaczej pojmują czas miejscowi, Afrykańczycy. Dla nich czas jest kategorią dużo bardziej luźną, otwartą, elastyczną, subiektywną. To człowiek ma wpływ na kształtowanie czasu, na jego przebieg i rytm (oczywiście, człowiek działający za zgodą przodków i bogów). Czas jest nawet czymś, co człowiek może tworzyć, bo np. istnienie czasu wyraża się poprzez wydarzenia, a to, czy wydarzenie ma miejsce czy nie, zależy przecież od człowieka. Jeżeli dwie armie nie stoczą bitwy, to bitwa ta nie będzie miała miejsca (tzn. czas nie przejawi swojej obecności, nie zaistnieje). Czas pojawia się w wyniku naszego działania, a znika, kiedy go zaniechamy albo w ogóle nie podejmiemy. Jest to materia, która pod naszym wpływem może zawsze ożyć, ale popadnie w stan hibernacji i nawet niebytu, jeżeli nie udzielimy jej naszej energii. Czas jest istnością bierną, pasywną i przede wszystkim – zależną od człowieka. Całkowita odwrotność myślenia europejskiego. W przełożeniu na sytuacje praktyczne oznacza to, że jeżeli pojedziemy na wieś, gdzie miało po południu odbyć się zebranie, a na miejscu zebrania nie ma nikogo, bezsensowne jest pytanie: „Kiedy będzie zebranie?”. Bo odpowiedź jest z góry wiadoma: „Wtedy, kiedy zbiorą się ludzie”.
Ryszard Kapuściński (The Shadow of the Sun)
Then the prophetess said to the witcher: "I shall give you this advice: wear boots made of iron, take in hand a staff of steel. Then walk until the end of the world. Help yourself with your staff to break the land before you and wet it with your tears. Go through fire and water, do not stop along the way, do not look behind you. And when the boots are worn, when your staff is blunt, once the wind and the heat has dried your eyes so that your tears no longer flow, then at the end of the world you may find what you are looking for and what you love... The witcher went through fire and water, he did not look back. He did not take iron boots or a staff of steel. He took only his sword. He did not listen to the words of prophets. And he did well because she was a bad prophet.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni, gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich oczach widział gotycki kościół. A ja nie jestem żadną świątynią, tylko lasem i łąką - drżeniem liści, które garną się do twoich rąk. Tam z tyłu szumi potok, to jest czas, który ucieka, ty pozwalasz mu przepływać przez palce i nie chcesz schwytać czasu. I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają nietknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd wiem, że masz bardzo piękne usta.
Halina Poświatowska (Dzieła Tom 1 - Poezja 1)
Kiedyś odcinek, teraz płaszczyzna, czas więc na przestrzeń. Kulturę podałem tutaj przykładowo. Ale właśnie kulturze dobrze by zrobiło, gdyby myślano o niej w kategoriach przestrzennych. Chyba że przestanie być dla urzędników abstrakcją. Ale w to jakoś trudno mi uwierzyć.
Michał Rusinek (Pypcie na języku)
Przestań się tak zamartwiać. Nawet bez naszego udziału wszystko ułoży się tak, jak ma się ułożyć, i choćby człowiek nie wiem jak się starał, prędzej czy później ktoś zostanie zraniony. Takie jest życie. Brzmi to, jakbym się wymądrzała, ale już czas, żebyś się nauczył tak żyć.
Haruki Murakami (Norwegian Wood)
Jeśli chodzi o nasze umysły, zbyt często jesteśmy zaskakująco bezmyślni. Unosimy się na falach beztroski nieświadomi tego, jak dużo nam umyka i jak niewiele wychwytujemy z własnych procesów myślowych. I o ile bylibyśmy lepsi, gdybyśmy tylko dali sobie czas na zrozumienie i refleksję.
Anonymous
Szkoda, że Cię tu nie ma. Zamieszkałem w punkcie, z którego mam za darmo rozległe widoki: gdziekolwiek stanąć na wystygłym gruncie tej przypłaszczonej kropki, zawsze ponad głową ta sama mroźna próżnia milczy swą nałogową odpowiedź. Klimat znośny, chociaż bywa różnie. Powietrze lepsze pewnie niż gdzie indziej. Są urozmaicenia: klucz żurawi, cienie palm i wieżowców, grzmot, bufiasty obłok. Ale dosyć już o mnie. Powiedz, co u Ciebie słychać, co można widzieć, gdy się jest Tobą. Szkoda, że Cię tu nie ma. Zawarłem się w chwili dumnej, że się rozrasta w nowotwór epoki; choć jak ją nazwą, co będą mówili o niej ci, co przewyższą nas o grubą warstwę geologiczną stojąc na naszym próchnie, łgarstwie, niezniszczalnym plastiku, doskonaląc swoją własną mieszankę śmiecia i rozpaczy nie wiem. Jak zgniatacz złomu, sekunda ubija kolejny stopień, rosnący pod stopą. Ale dosyć już o mnie. Mów jak Tobie mija czas-i czy czas coś znaczy, gdy się jest Tobą. Szkoda, że Cię tu nie ma. Zagłębiam się w ciele, w którym zaszyfrowane są tajne wyroki śmierci lub dożywocia-co niewiele różni się jedno z drugim w grząskim gruncie rzeczy, a jednak ta lektura wciąga mnie, niedorzeczny kryminał krwi i grozy, powieść rzeka, która swój mętny finał poznać mi pozwoli dopiero, gdy i tak nie będę w stanie unieść zamkniętych ciepłą dłonią zimnych powiek. Ale dosyć już o mnie. Mów jak Ty się czujesz z moim bólem-jak boli Ciebie Twój człowiek.
Stanisław Barańczak (Widokówka z tego świata i inne rymy z lat 1986–1988)
Ale moje myślenie stało się już od dawna straszliwie niekonsekwentną formą bólu głowy, formą bólu, który sporadycznie pojawia się tu i tam, gdy człowiek całą swoją naturę wysila przez dłuższy czas ponad miarę, oczywiście choroba umysłowa, którą muszę określić jako zdecydowane przeciwieństwo tępoty.
Thomas Bernhard (Watten. Ein Nachlaß)
Być obcym to być wolnym. Mieć za sobą wielką przestrzeń, step, pustynię. [...] Mieć swoją historię, nie dla każdego, własną opowieść, napisaną śladami, jakie zostawia się po sobie. Wszędzie czuć się gościem, domy zasiedlać tylko na jakiś czas, nie przejmować się sadem, raczej cieszyć się winem, niż przywiązywać do winnicy. Nie rozumieć języka, przez co widzieć lepiej gesty i miny, wyraz ludzkich oczu, emocje, które pojawiają się na twarzach niby cienie chmur. Uczyć się cudzej mowy od początku, w każdym miejscu po trochę, porównywać słowa i znajdować porządki podobieństw. Trzeba tego stanu uważnie pilnować, bo daje ogromną moc.
Olga Tokarczuk (Księgi Jakubowe)
Weź głupiej szlachty figur trzy - przepiłuj, Będzie sześć - dodaj Żydów z ekonomem, Zamięszaj piórem albo batem wyłój, I dolej wody, aż stanie się tomem - Zagrzej to albo, gdy masz czas, umiłuj!... Nareszcie pannę, zrumienioną sromem Jak rzodkiew, zanurz - dla intrygi krótszéj Dodaj wór rubli - zamięszaj - i utrzyj.
Cyprian Kamil Norwid
Everywhere you are a stranger.’ Finished Iskra with seeming carelessness, and quickly and unceremoniously placed a beret with turkey feathers on her head. ‘An Outsider everywhere and always different. How shall we call you, little hawk?’ Ciri looked into her eyes. ‘Gvalch’ca.’ The elf laughed. ‘Once you start to speak, you speak in multiple languages, little hawk! Very good. You will carry the name from the Elder People, a name that you yourself have chosen. You will be called Falka.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Czas pojawia się w wyniku naszego działania, a znika, kiedy go zaniechamy albo w ogóle nie podejmiemy. Jest to materia, która pod naszym wpływem może zawsze ożyć, ale popadnie w stan hibernacji i nawet niebytu, jeżeli nie udzielimy jej naszej energii. Czas jest istnością bierną, pasywną i przede wszystkim – zależną od człowieka.
Ryszard Kapuściński (The Shadow of the Sun)
Wielu chłopców będzie przynosić Ci kwiaty, ale pewnego dnia spotkasz tego, który pozna Twój ulubiony kwiat, Twoją ulubioną piosenkę, Twoje ulubione słodycze. Nawet jeśli będzie za biedny, żeby dać Ci któreś z nich, to nie będzie miało znaczenia, bo poświęci czas, żeby poznać Cię jak nikt inny. Tylko ten chłopieć zasłuży na Twoje serce.
Leigh Bardugo (Six of Crows (Six of Crows, #1))
У тебя впереди целая ночь. Думай, глядя на небо. На звезды. И не перепутай их с теми, которые отражаются в поверхности пруда.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Ciri była już na schodach, gdy jeszcze raz usłyszała głos Yennefer. Czarodziejka stała przy kolumnie, opierając o nią czoło. - Kocham cię, córeczko - powiedziała niewyraźnie. - Biegnij.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))
Jestem zmęczony, szefie. Zmęczony wędrówką, samotnie jak jaskółka w deszczu. Zmęczony tym, że nigdy nie miałem przyjaciela, żeby powiedział mi skąd, gdzie i dlaczego idziemy. Głównie zmęczony tym, jacy ludzie są dla siebie. Zmęczony jestem bólem na świecie, który czuję i słyszę... Codziennie... Za dużo tego. To tak, jakbym miał w głowie kawałki szkła. Przez cały czas.
Stephen King (The Two Dead Girls (The Green Mile, #1))
Jeśli nieszczęśliwy w paroksyzmie rozpaczy, w napadzie obłąkania sam sobie życia nie odbierze, to nie wierz mu nigdy, że chce umierać - nieszczęśliwy chce żyć właśnie- nieszczęśliwy trzyma się jutra całymi siłami drętwiejących rąk swoich, bo z jutrem łączy go coś silniejszego od nadziei samej, łączy go ciekawość: - jakie też to szczęście być może? I nieszczęśliwy boi się wszystkiego, nieszczęśliwy jest najnikczemniejszym tchórzem, chociaż sam przed sobą i przed drugimi zapiera się tego - nieszczęśliwy, gdy mu umierać przychodzi, umiera z przekleństwem na ustach, wyrzuca piekielne szyderstwo Bogu i pluje na świat, co mu niezrozumiały, niepojęty, dał potrzeby bez zaspokojenia, dał czas do cierpień, ale nie dał jednej chwili do radości.
Narcyza Żmichowska
Ale kiedy mój niepokój uśmierzył się, nie rozumiałem go już; przy tym jutrzejszy wieczór był jeszcze daleko; powiadałem sobie, że będę miał czas coś wymyślić, mimo że ten przeciąg czasu nie mógł mi przynieść żadnej nowej szansy, że chodziło o rzeczy, które nie zależały od mojej woli i które jedynie przestrzeń dzieląca je jeszcze ode mnie czyniła na pozór możliwszymi do uniknięcia.
Marcel Proust (Du côté de chez Swann (À la recherche du temps perdu, #1))
To chwila, pomyślałam, z której będę się śmiać po wielu latach, mówiąc: "Czy pamiętasz Gilesa przebranego za Araba, a Beatrice z zasłoną na twarzy i dzwoniącymi bransoletami na rękach?". Czas złagodzi wszystko, zamieni to w chwilę śmiechu. Ale teraz ten moment nie był zabawny, teraz nie miałam ochoty się śmiać. To nie była przeszłość, to była teraźniejszość. Zbyt żywa i prawdziwa.
Daphne du Maurier (Rebeca)
Nie powinno się wierzyć zdjęciom – sugerują, że czas pozbawia ludzi siebie samych, że tnie nasze życie na małe kawałki i maceruje tym samym nasze dusze. Że w ten sposób tracimy siebie część po części. A przecież – tak myślę – dojście do końca jest zebraniem wszystkiego w garść, ujęciem w jedną małą kolekcję chwil życia. Nie żadną stratą, a wręcz przeciwnie – odnalezieniem tego, co zostało pogubione.
Olga Tokarczuk (Ostatnie historie)
W dzień przesieka wyglądała całkiem zwyczajnie, tracąc bezpowrotnie swój magiczny urok. Nic dziwnego, że prawdziwi romantycy i miłośnicy wolności wybrali noc. Noc, a nie dzień, gdy nędza i śmieci skaczą do oczu, gdy widać, jak brudne i brzydkie są nasze miasta, gdy na ulicach pełno jest głupich ludzi, a na drogach — śmierdzących samochodów. Dzień to czas więzów i pęt, obowiązków i zasad. Noc to czas wolności.
Siergiej Łukjanienko (Night Watch (Watch, #1))
Historia kosmosu rozpoczyna się, jeśli użyjemy słowa „czas” w którymkolwiek ze znaczeń, przed około dwunastoma miliardami lat, jeśli natomiast użyjemy słowa „czas” błędnie, skończymy na infantylnym obliczeniu wielebnego arcybiskupa Jamesa Usshera z Armagh, według którego Ziemia - „ta Ziemia”, sama w sobie, uprzedzam, przyszła na świat w sobotę, 22 października 4004 roku przed Chrystusem, o szóstej po południu.
Anonymous
Skoro tylko kot doprowadzony został do komisariatu, stwierdzono tam, że rzeczony obywatel intensywnie wonieje spirytusem, w związku z czym jego zeznań nie przyjęto za dobrą monetę. Tymczasem staruszka, dowiedziawszy się od sąsiadów, że jej kota przymknęli, popędziła do komisariatu i zdążyła na czas. Wystawiła kotu jak najpochlebniejsze świadectwo, zeznała, że zna go od pięciu lat, od małego kociaka, że ręczy za niego jak za samą siebie, udowodniła, że nigdy jeszcze się nie zdarzyło, by przyłapano go na czymś zdrożnym, oraz że nigdy nie wyjeżdżał do Moskwy. W Armawirze się urodził, tu się wychował, tu się kształcił w łowach na myszy. Kot został uwolniony z więzów i zwrócony właścicielce, acz, co prawda, ciężko doświadczony przez los – przekonał się bowiem na własnej skórze, co to znaczy fałszywe posądzenie i oszczerstwo.
Mikhail Bulgakov (The Master and Margarita)
Temu, kto utracił wszystko, pozostaje w życiu tylko pasja absurdu . Cóż bowiem ze sfery istnienia może jeszcze na nim wywrzeć wrażenie? Cóż może go pociągnąć? Niektórzy powiadają: poświęcenie się dla ludzkości, dla publicznego dobra, kult piękna itd. Podobają mi się tylko ludzie, którzy - na krótki bodaj czas - dali sobie spokój z tym wszystkim. Tylko ci żyli w sposób absolutny. I tylko oni mają prawo wypowiadać się o życiu.
Emil M. Cioran (On the Heights of Despair)
Twoja niezwykła męska uroda zawsze działała na mnie w ten sam sposób. Był to rodzaj podziwu. Gdybym mogła, patrzyłabym na Ciebie, cały czas bym na Ciebie patrzyła. Oglądałabym Twoją twarz we fragmentach. Zachwyt nad Tobą był jednocześnie zachwytem nad moim uczuciem do Ciebie. Istniało dla mnie coś takiego jak fenomen życia, fenomen muzyki i fenomen miłości, a więc Ty też stawałeś się kimś wyjątkowym, zadziwiającym, bo przecież byłeś moją miłością...
Maria Nurowska (Listy miłości)
Najczęściej zdajemy sobie sprawę z jałowości przeżywanych przez nas dni dopiero wtedy, kiedy jest nam dane żyć naprawdę. Czasem te chwile są krótkie jak rozbłysk światła: tylko kilka godzin, jeden dzień, tydzień, może miesiąc. Wiemy, że jesteśmy żywi, bo czujemy ból, bo nagle wszystko zaczyna nabierać znaczenia, i kiedy ten krótki czas się kończy, cała reszta naszego życia staje się wspomnieniem, do którego nadaremno staramy się powrócić, póki starczy nam tchu.
Carlos Ruiz Zafón (El laberinto de los espíritus (El cementerio de los libros olvidados, #4))
Otóż, jak już wspominałem, nie mam żadnych zastrzeżeń wobec religii jakiegokolwiek człowieka, bez względu na to, jaka ona jest - dopóki ów człowiek nie zabija czy nie lży innego, dlatego że ten jej również nie wyznaje. Kiedy jednak religia tego człowieka staje się wręcz opętana, kiedy okazuje się oczywistą dla niego udręką i koniec końców czyni tę naszą ziemię zajazdem wielce niewygodnym do mieszkania - wtedy uważam, że wielki czas wziąć owego osobnika na stronę i przedyskutować z nim rzecz całą." - Ismael, Moby Dick, Herman Melville
Herman Melville (Moby-Dick or, The Whale)
A jeśli wieczność okaże się nudna? Wystarczy! Nudzić się można jedynie w czasie. Poza czasem będę bezpieczn, zdany na rozkosz bycia. Bez ciała, bez bliźnich, bez słów. Wieczny. Czysty umysł. O czystości przejrzystej dla siebie samej. (...) Cały będę jak nicość, lecz będę całością. Przestrzeń jest moim więzieniem, czas - karą. Już ich nie chcę, uwalniam się od nich. Jestem wolny. Jestem koniecznością. (...) Kilka minut później Bóg zapadł w swój ostatni sen, zabierając świat z powrotem do nicości, z ktorej nigdy nie powinien był go wydobywać.
Éric-Emmanuel Schmitt (La Secte des égoïstes)
Biorąc za przykład pamiętną historię czarnej Ameryki, powinniśmy w pierwszej kolejności przyznać, że niewolnicy nie zostali pochwyceni przez jakiegoś faraona, lecz przez kilka chrześcijańskich państw i społeczności, które przez wiele, wiele lat funkcjonowały w ramach trójstronnego „handlu” między zachodnim wybrzeżem Afryki, wschodnimi wybrzeżami Ameryki Północnej oraz kilkoma stolicami Europy. Ten ogromny i potworny proceder miał błogosławieństwo wszelkich Kościołów i przez długi czas nie wzbudzał absolutnie żadnych oporów natury religijnej.
Anonymous
- Jesteś wegetarianką? - pytam, wskazując na leżące przede mną dowody. Kiwa głową. - Dlaczego? - Mam taką teorię, że kiedy umrzemy, każde zjedzone przez nas zwierzę będzie miało szansę odpłacić się tym samym i nas zjeść. Jeśli jesteś mięsożerny i dodasz sobie wszystkie zwierzęta, które skonsumowałeś - no cóż, czeka cię długi czas w czyśćcu w postaci przekąski do przeżuwania. - Naprawdę? Wybucha śmiechem. - Nie. Po prostu mam serdecznie dosyć tego pytania. Jestem wegetarianką, ponieważ uważam, że nie powinno się zjadać innych stworzeń, które też czują. To nieetyczne.
David Levithan (Every Day (Every Day, #1))
Odymałem się, przyznaję się bez bicia. Mam jednak dość kontrowersyjne zdanie na temat odymania – jak zresztą na temat wielu innych spraw. Uzasadnionego odymania nie należy pochopnie odgwizdywać. Jest to słodko-kwaśny stan ducha, który prowadzi do bliskiego kontaktu z samym sobą. Mnie osobiście przynajmniej odymanie się nie deprymuje. Uważam nawet, że może być wspaniałe. Tak sobie iść niespiesznie poboczem, kopiąc patyki i kamyki, zezować ku istotom stadnym i z dużej odległości słuchać ich pustej gadaniny. Praca i odymanie. Na tym upływał czas. Czułem się znakomicie.
Ingvar Ambjørnsen (Fugledansen (Elling, #2))
Złóż głowę — śpiącą, kochaną, Ludzką — na moim ramieniu Niewiernym; w myślących dzieciach Czas trawi śpiesznym płomieniem Urodę, każdemu z nich daną Inaczej, i zżera je lękiem; Ale ja chcę do świtu w objęciach Mieć to żywe stworzenie, pełne Winy, niestałe, śmiertelne, Lecz dla mnie skończenie piękne. Bez granic jest dusza i ciało: Kochankom, kiedy w omdleniu Conocnym leża pod okiem Łagodnej planety Wenus, Jej blask śle wizje nietrwałe Wszechwładnej miłości, obrazy Nadziei wiecznie wysokiej; Sny, w abstrakcyjnej wersji Budzące i w chudej piersi Pustelnika zmysłowe ekstazy. Pewność, wierność nie trwa nawet Doby — zgaśnie przed północą Jak cichnący dzwonu głos, Znów modni maniacy wzniosą Swoją pedantyczną wrzawę I wróżba z kart nas postraszy: Trzeba spłacić każdy grosz Kosztów, długów i rachunków; Lecz skarb nocnych pocałunków Wartości rankiem nie straci. Piękność, północ, przywidzenia — Wszystko niknie; niech wiatr brzasku Nad twą głową, która śni, Zbudzi dzień tak pełen blasku, By wzrok i puls śpiewał pean Światu, który pędzi w śmierć; Znajdziesz i w pustyni dni Mannę mimowolnych mocy, Znajdziesz i w zniewadze nocy Miłość wszystkich ludzkich serc.
W.H. Auden
Nie mogłem rzucić się na niego, bo siedziałem, a siedziałem dlatego, że siedział. Ni z tego, ni z owego siedzenie wybiło się na plan pierwszy i stało się największą przeszkodą. Wierciłem się przeto na siedzeniu nie wiedząc, co zrobić i jak się zachować, zacząłem ruszać nogą, spoglądać po ścianach i obgryzać paznokcie, a przez ten czas on konsekwentnie i logicznie siedział, mając siedzenie zorganizowane i wypełniony czytającym belfrem. Trwało to okropnie długo. Minuty ciążyły jak godziny, a sekundy rozszerzały się i czułem się nieporęcznie jak morze, które by ktoś chciał wypić przez rurkę.
Witold Gombrowicz (Ferdydurke)
Kiedy jesteśmy młodzi, każdy powyżej trzydziestki wygląda na człowieka w średnim wieku, każdy po pięćdziesiątce na starca. I czas dowodzi, wraz ze swoim upływem, że nie myliliśmy się tak bardzo. Te drobne różnice wieku — tak istotne i olbrzymie, kiedy jesteśmy młodzi — ulegają erozji. Koniec końców wszyscy zaczynamy należeć do tej samej kategorii, kategorii niemłodych. Sam nigdy się tym specjalnie nie przejmowałem. Są jednak wyjątki od tej reguły. W przypadku niektórych ludzi różnice czasu ustalone w młodości nigdy tak naprawdę nie znikają: starsi pozostają dla nich starszymi, nawet gdy jedni i drudzy są zaślinionymi stetryczałymi osobnikami. W przypadku niektórych ludzi różnica, powiedzmy, pięciu miesięcy oznacza, że będą się uważali za mądrzejszych i obdarzonych większą wiedzą niż ci drudzy, bez względu na dowody świadczące o czymś wprost przeciwnym. A może powinienem powiedzieć „z racji” dowodów świadczących o czymś wprost przeciwnym. „Z racji" tego, że — jak jest absolutnie jasne dla obiektywnego obserwatora — gdy szala przechyla się na korzyść marginalnie młodszej osoby, ta druga tym bardziej rygorystycznie podtrzymuje przekonanie o swojej wyższości. Tym bardziej neurotycznie.
Julian Barnes (The Sense of an Ending)
Chcę ci wyznać tajemnicę Czas jest tobą Czas jest kobietą Jest osobą Pochlebioną gdy się pada na kolana U jej stóp czas jak suknia rozpinana Czas jak nie kończąca się włosów fala Rozczesywana bez końca Czas jak lustro co się w oddechu rozjaśnia i zmącą O świcie kiedy się budzę czas jak ty śpiąca czas jak ty Jak nóż przebijający mi gardło Ach czy nazwę nareszcie Tę udrękę czasu który nie odpływa tę udrękę Czasu zatrzymanego jak krew w naczyniu krwionośnym To gorsze niż pragnienie nigdy nie spełnione niż nienasycenie Oczu kiedy przechodzisz przez pokój i drżę z obawy By nie prysło urzeczenie To jeszcze gorsze niż przeczuwać cię obcą W ucieczce Z myślami gdzie indziej z innym już stuleciem w duszy Mój Boże jakie ciężkie są słowa I tak być musi Moja miłości ponad rozkoszami miłości nieprzystępna dziś dla zagrożeń Bijąca w mojej skroni mój pulsujący zegarze Kiedy wstrzymujesz oddech duszę się W moim tętnie waha się i przystaje twój krok Chcę ci wyznać tajemnicę Każde słowo Na mych wargach jest nędzarką która żebrze Utrapieniem dla twych dłoni czymś co gaśnie pod twym wzrokiem Więc powtarzam że cię kocham bo mnie zwodzi Kryształ frazy nie dość jasny by zawisnąć na twej szyi Wybacz mowę pospolitą Ona jest Czystą wodą która przykro syczy w ogniu Chcę ci wyznać tajemnicę Nie potrafię Opowiedzieć ci o czasie który ciebie przypomina I o tobie nie potrafię ja jedynie tak udaję Jak ci którzy bardzo długo stoją na peronie dworca I machają jeszcze dłonią choć pociągi odjechały Aż im słabnie przegub ręki pod ciężarem nowej łzy Chcę ci wyznać tajemnicę Ja się boję Ciebie tego co wieczorem każe podejść ci do okien Twoich gestów i słów jakich nie wymawia się zazwyczaj Powolnego i szybkiego czasu boję się i ciebie Chcę ci wyznać tajemnicę Zamknij drzwi Łatwiej umrzeć jest niż kochać i dlatego Życie moje znieść umiałem Moja miłości
Louis Aragon
Dopiero z upływem lat zaczyna się dostrzegać pewne rzeczy. Teraz wiem na przykład, że życie dzieli się zasadniczo na trzy etapy. Najpierw człowiek nawet nie myśli o tym, że się starzeje, że czas płynie i że od pierwszej chwili, od samych narodzin, zmierzamy do wiadomego końca. Kiedy mija pierwsza młodość, wkraczamy w drugi okres i uświadamiamy sobie, jak kruche jest nasze życie. To, co z początku jest tylko bliżej nieokreślonym niepokojem, przebiera na sile, stając się wreszcie morzem wątpliwości i pytań, które towarzyszą nam przez resztę dni. I w końcu u kresu życia rozpoczyna się trzeci etap, okres pogodzenia się z rzeczywistością. Wówczas nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaakceptować naszą kondycję i czekać.
Carlos Ruiz Zafón (The Prince of Mist (Niebla, #1))
Skoro nie mam nadziei, bym jeszcze powrócił Skoro nie mam nadziei Skoro nie mam nadziei, bym wrócił Do pożądania zalet innych ludzi Nie usiłuję walczyć o te sprawy (Po cóż ma stary orzeł rozpościerać skrzydła?) Po cóż bym opłakiwał Miniona chwałę zwykłego królestwa? Skoro nie mam nadziei, abym jeszcze zaznał Niepewnej chwały określonej chwili Skoro nie sądzę Skoro wiem, że nie zaznam Prawdziwej mocy, która przemija Skoro nie mogę pić Skąd piją kwiaty drzew i źródła rzek, bo nic tam już nie ma Skoro wiem, że czas jest zawsze czasem, A miejsce zawsze i jedynie miejscem, A co się dzieje, to się dzieje tylko jeden raz I tylko w jednym miejscu, Cieszę się, że jest tak jak jest Wyrzekam się uwielbianej twarzy I wyrzekam się głosu Skoro nie mogę mieć nadziei, bym jeszcze powrócił Raduję się, że mam coś stworzyć Co sprawiałoby radość I modlę się do Boga o litość nad nami I modlę się, bym mógł zapomnieć O sprawach, które ważę w sobie zbyt przytomnie, Zbytnio roztrząsam Skoro nie mam nadziei, bym jeszcze powrócił Niech mówią za mnie te słowa Bo co się stało, już się nie stanie Niech sąd nad nami nie będzie zbyt srogi Skoro już skrzydła nie niosą mnie w przestrzeń, Tylko z wysiłkiem biją powietrze Teraz już próżne, doszczętnie jałowe, Próżniejsze i bardziej jałowe niż wola, Ucz nas jak troszczyć się i jak nie troszczyć Ucz nas cichości. Módl się z nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej Módl się za nami teraz i w godzinę śmierci naszej.
T.S. Eliot
JULIASIEWICZOWA Dlaczegóż jesteś… kołtunem? ZBYSZKO Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! bo w łonie matki już nim byłem — bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem, w duszy, całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła. Coś taki nowy, taki inny walczy z tym podstawowym — szarpie się, ciska. Ale ja wiem, że to do czasu — że ten kołtun rodzinny weźmie mnie za łeb, że przyjdzie czas, gdy ja będę Felicjanem, będę odbierał czynsze, będę… no… Dulskim, pra–Dulskim, ober–Dulskim — że będę rodził Dulskich, całe legiony Dulskich — będę miał srebrne wesele i porządny nagrobek, z dala od samobójców. I nie będę zielony, ale nalany tłuszczem i nalany teoriami i będę mówił dużo o Bogu… urywa — idzie do fortepianu i gra nerwowo.
Gabriela Zapolska (Moralność pani Dulskiej)
NIMFY chórem otaczają wielkiego Pana Już idzie sam! Wszechświata treść Idzie nam nieść Nasz wielki Pan. Najżywsze wy, otoczcie go, Tanecznie wraz obskoczcie go! Poważny on i dobry wraz. Chce. by był wesół każdy z nas. Też pod błękitnym sklepem nieb W bezsennej wciąż czujności krzepł. Lecz szmer strumyków śpiewa mu 1 wietrzyk kołysze go do snu. Gdy nań w południe sen ma przyjść, Na drzewie żaden nie drga liść; Jak balsam słodka roślin woń Napełnia nieb milczącą toń; I nimfie igrać już nie czas, Gdzie stała, tam zasypia wraz. Zaś gdy znienacka, tak jak zwykł, Jego straszliwy zagrzmi ryk, Jak gromu huk i rozjęk mórz, Podówczas nikt nic nie wie już. Zastępów zbrojnych szyk już pęka, Bohater nawet sam się lęka. Kto godzien czci, cześć złóżmy mu — I żyj ty, coś nas przywiódł tu!
Johann Wolfgang von Goethe
- Panna Gates jest całkiem miła, prawda? - Pewnie - odparł Jem. - Lubiłem ją, kiedy nas uczyła. - I bardzo nienawidzi Hitlera... - A co w tym złego? - Widzisz, wczoraj długo nam opowiadała o tym, jak on źle traktuje Żydów. Jem, to niedobrze, kiedy ktoś kogoś prześladuje, prawda? Albo nawet jeśli ktoś źle o kimś myśli, prawda? - No pewnie, że niedobrze, Skaucie. Co cię gryzie? - Bo... Kiedy tamtej nocy wychodziliśmy z sali rozpraw, panna Gates... szła po schodach przed nami i rozmawiała z panną Stephanie Crawford. Słyszałam, jak mówiła, że już najwyższy czas, żeby ktoś dał im lekcję, bo za dużo sobie pozwalają i może jeszcze przyjdzie im do głowy, że mogą się z nami żenić. Jem, jak można tak bardzo nienawidzić Hitlera, a jednocześnie być tak niedobrym dla ludzi we własnym kraju...
Harper Lee (To Kill a Mockingbird)
Cała sytuacja, której się przyglądam - tutaj, w sali wypełnionej kobietami, które po raz pierwszy w historii wykonują nie wiem nawet jak wiele różnych zawodów - jest bardzo interesująca i ma wielkie znaczenie. Zdobyłyście sobie własne pokoje w domu dotychczas zajętym wyłącznie przez mężczyzn. Możecie, choć nie bez wielkiego trudu i wysiłku, zapłacić za czynsz. Zarabiacie swoje pięćset funtów rocznie. Ale ta wolność to dopiero początek: pokój wprawdzie macie własny, ale pusty. Trzeba go umeblować, trzeba go udekorować; trzeba go z kimś dzielić. Jak macie zamiar go umeblować? Z kim chcecie go dzielić i na jakich warunkach? Oto, jak sądzę, pytania najwyższej wagi i znaczenia. Po raz pierwszy w historii możecie je zadać; po raz pierwszy w historii możecie same zadecydować, jaka będzie na nie odpowiedź. Chętnie bym została, by przedyskutować te pytania i odpowiedzi - ale nie dziś. Mój czas upłynął, tu muszę przerwać.
Virginia Woolf (Eseje wybrane)
Wiosna wybuchła z pełną mocą, pod wpływem temperatury i słońca cały świat zazielenił się nagle, a oszałamiający zapach kwiatów zaatakował nozdrza alergików. Błogosławiony czas! Spędzaliśmy go z Samsonem na powietrzu, całymi godzinami mogliśmy bez celu włóczyć się po naszych miejscach, wstępowaliśmy do restauracyjki "Wielki Błękit" na kawę, siadaliśmy sobie na ławeczce i wygrzewaliśmy nasze spragnione ciepła ciała. Dwa zwierzaki pod rozśpiewanym nieboskłonem. Czasami w spacerach towarzyszyła nam Julia, a wtedy zmieniały się w wielkie święto i niczego sobie nie żałowaliśmy. Było w tym wszystkim coś niezwykłego, żarliwość, która splotła się w nas i uczyniła członkami radosnego stowarzyszenia czcicieli codzienności. Znów czułem się szczęśliwy. Po prostu nie mogłem doczekać się każdego nadchodzącego dnia. Niezwykłość uczestniczenia w czymś podobnym zakrawała na cud, być może doświadczałem cudu, ale byłem zbyt głupi, żeby tak to nazwać.
Borzestowski Waldemar
Oto ja wobec wszystkich człowiek przy zdrowych zmysłach Znający życie i śmierć to co żyjący znać może Który poznałem cierpienia i radości miłości Który potrafiłem niekiedy narzucać swoje myśli Znający wiele języków Który niemało podróżowałem Ja co widziałem wojnę w Artylerii i Piechocie Raniony w głowę z czaszką trepanowaną pod chloroformem Który straciłem najlepszych przyjaciół w straszliwej bitwie Wiem o starym i nowym ile poszczególny człowiek może o tym wiedzieć I nie dbając dzisiaj o tę wojnę Między nami i dla nas przyjaciele moi Rozstrzygam ten długi spór tradycji i wynalazczości Porządku i Przygody Wy których usta są na podobieństwo ust Boga Usta które są samym porządkiem Bądźcie wyrozumiali kiedy nas porównujecie Z tymi co byli doskonałością porządku Nas którzy wszędzie wietrzymy przygodę Nie jesteśmy waszymi wrogami Chcemy wam dać rozległe i dziwne dziedziny Gdzie kwiat tajemniczości prosi chętnych o zerwanie Są tam nowe ognie kolory nigdy nie widziane Tysiąc nic nie ważących fantazmów Którym trzeba nadać realność Chcemy wykryć dobroć niezmierzoną krainę gdzie wszystko milknie Jest również czas który można ścigać albo zawrócić Litości dla nas walczących zawsze na krańcach Bezkresu i przyszłości Litości dla naszych błędów litości dla naszych grzechów Oto i lato pora gwałtowna nastała I młodość moja zgasła jak podmuch wiosenny O słońce to już zbliża się Rozum płomienny I czekam Aż za urodą którą na koniec przybrała Abym kochał ją miłą i szlachetną pójdę Nadchodzi i z daleka Przyciąga mnie jak siłą stali magnetycznej Ma postać prześlicznej Rudej Jej włosy ze złota tak jasno Świecące się nigdy nie zgasną Jak ognie pyszniące się będą Śród róż herbacianych co więdną Ale śmiejcie się śmiejcie się ze mnie Ludzie zewsząd ludzie tutejsi Bo tyle jest rzeczy których wam nie śmiem powiedzieć Tyle jest rzeczy których nie dacie mi powiedzieć Zlitujcie się nade mną
Guillaume Apollinaire
- One się nie starzeją. (...) Kiedy jeszcze byłem sam na wyspie, obrazy ze snu stawały się coraz wyraźniejsze. W końcu wyskoczyły z moich myśli i wdarły się w tutejszą rzeczywistość. Nadal jednak pozostają fantazją. A fantazja ma tę cudowną moc, że to, co stworzy, na zawsze pozostaje młode i żywe. (...) Słyszałeś o Roszpunce, mój chłopcze? Pokręciłem głową. - Ale o Czerwonym Kapturku słyszałeś? Albo o Królewnie Śnieżce czy Jasiu i Małgosi? (...) Ile oni mają lat, jak myślisz? Sto? Może tysiąc? Są zarazem bardzo młodzi i bardzo starzy, ponieważ zrodzili się w wyobraźni ludzi. Nie, nie przypuszczam, by karzełki się zestrzały i posiwiały. Nawet stroje, które noszą, nie mają najmniejszego choćby zagniecenia. Inaczej jest z nami, zwykłymi śmiertelnikami. My się starzejemy i siwiejemy. To my się zdzieramy na strzępy i pewnego dnia odchodzimy. Z naszymi snami jest inaczej. One potrafią żyć w innych ludziach przez długi czas po naszym odejściu z tego świata.
Jostein Gaarder (The Solitaire Mystery)
— Nie, to nie żarty. Opowiadam ci tylko, do czego doszedłem. Można przekazywać wiedzę, ale nie mądrość. Mądrość można znaleźć, można nią żyć, można się na niej wspierać, można dzięki niej czynić cuda, ale wypowiedzieć jej i nauczać nie sposób. Domyślałem się tego już jako chłopak i to właśnie odsunęło mnie od nauczycieli. Dokonałem pewnego odkrycia, Gowindo, które ty znowu uznasz za żart albo za błazeństwo, ale to najbardziej cenna z moich myśli. Oto przeciwieństwo każdej prawdy jest równie prawdziwe! Prawdę można przecież wypowiedzieć i ubrać w słowa tylko wtedy, gdy jest to prawda jednostronna. Wszystko, co ma postać myśli i daje się wyrazić słowami, jest jednostronne, jest połowiczne, brakuje mu całości, dopełnienia, jedności. Gdy wzniosły Gautama nauczał o świecie, musiał go podzielić na sansarę i nirwanę, na złudzenie i prawdę, na ból i wyzwolenie. Inaczej się nie da, kto chce nauczać, nie ma przed sobą innej drogi. Ale sam świat, to, co jest wokół nas i w nas w środku nigdy nie jest jednostronne. Żaden człowiek ani żaden uczynek nie należy całkowicie do sansary ani do nirwany, żaden człowiek nie jest do końca grzeszny ani święty. Tak się wydaje, owszem, ponieważ ulegamy złudzeniu, iż czas jest czymś rzeczywistym. Czas nie jest czymś rzeczywistym. A jeśli czas nie jest rzeczywisty, to i ta odległość, jaka zdaje się dzielić świat od wieczności, cierpienie od szczęścia, zło od dobra, jest tylko złudzeniem. — Jakże to? — spytał niespokojnie Gowinda. — Posłuchaj mnie, mój miły, słuchaj mnie dobrze! Grzesznik, taki jak ja i taki jak ty, jest grzesznikiem, ale kiedyś znowu złączy się z brahmanem, osiągnie kiedyś nirwanę, będzie buddą i teraz zobacz: to “kiedyś" jest złudzeniem, jest tylko przenośnią! Naprawdę bowiem nie jest tak, że grzesznik przebywa jakąś drogę, by stać się buddą, nie staje się nim w trakcie rozwoju, choć nasz umysł nie potrafi sobie tego inaczej wyobrazić. Nie, w grzeszniku jest już teraz dzisiaj przyszły buddą, cała jego przyszłość już w nim jest zawarta i w tym grzeszniku, w sobie samym, w każdym człowieku należy wielbić przyszłego, możliwego, ukrytego buddę. Świat, przyjacielu, nie jest doskonały ani też nie zbliża się powoli do doskonałości, nie: jest doskonały w każdej chwili, wszelki grzech zawiera w sobie już łaskę, każde dziecko nosi w sobie starca, każdy noworodek śmierć, każdy umierający wieczne życie. Nikomu z ludzi nie jest dane ocenić, jak daleko inny zaszedł na swej drodze, w zbóju i hulace czeka już budda, w braminie czeka zbój. Głęboka medytacja pozwala ci znieść czas, widzieć naraz wszelkie życie niegdysiejsze, obecne i przyszłe, i wtedy wszystko jest doskonałe, wszystko jest brahmanem. Dlatego wszystko, co jest, zdaje mi się dobre, śmierć na równi z życiem, grzech na równi ze świętością, roztropność na równi z głupotą, wszystko musi być takie, jakie jest, potrzeba tylko mojej zgody, mojej dobrej woli, mojego przyzwolenia, a wszystko jest dla mnie dobre, może mnie tylko wesprzeć, nie może mi szkodzić. Na własnym ciele i duszy doświadczyłem, że potrzeba mi było grzechów, potrzebna mi była rozpusta, chciwość, próżność i najstraszniejsze zwątpienie, aby nauczyć się uległości, aby pokochać świat, aby nie porównywać go z jakimś przez siebie wymarzonym, wyobrażonym światem, z wymyślonym jakimś rodzajem doskonałości, tylko zostawić go takim, jakim jest, i kochać go i cieszyć się, że do niego należę. Takie między innymi są moje odkrycia, Gowindo.
Hermann Hesse (Siddhartha)
Imię moje: Izmael. Przed kilku laty — mniejsza o ścisłość jak dawno temu — mając niewiele czy też nie mając wcale pieniędzy w sakiewce, a nie widząc nic szczególnego, co by mnie interesowało na lądzie, pomyślałem sobie, że pożegluję nieco po morzach i obejrzę wodną część świata. Taki mam właśnie sposób odpędzania splinu i regulowania krwiobiegu. Gdy tylko stwierdzę, że usta wykrzywiają mi się ponuro, gdy tylko do duszy mej zawita wilgotny, dżdżysty listopad, gdy złapię się na tym, że mimowolnie przystaję przed składami trumien albo podążam za każdym napotkanym pogrzebem, a w szczególności, gdy moja hipochondria tak mnie opanuje, iż potrzeba mi silnych zasad moralnych, by się powstrzymać od rozmyślnego wyjścia na ulicę i metodyczmego strącania ludziom z głów kapeluszy — wtedy uznaję, że już wielki czas udać się na morze jak najrychlej. To jest moja namiastka pistoletu i kuli. Katon z filozoficzną oracją rzuca się na ostrze swego miecza; ja spokojnie siadam na okręt. Nie ma w tym nic zdumiewającego. Gdyby tylko zdawano sobie z tego sprawę, okazałoby się, że niemal wszyscy ludzie, każdy na swój sposób, w takiej czy innej chwili, żywią wobec oceanu niemal te same co ja uczucia.
Herman Melville (Moby-Dick or, The Whale)
„W miejscach jak ta wysepka wszyscy się w końcu do siebie upodabniają. Przybysze, wędrowcy, włóczędzy zawsze stoją wyżej, ponieważ nie powiedzieli „tak” żadnemu miejscu, a więc nie oddali się w niewolę. Domy, z których wyruszyli, ulegają chwilowemu zapomnieniu, zapadają w niebyt. Ich kraje także stają się nierealne, nie mówią o nich tutejsze gazety, nikogo nie obchodzą. Tamto życie, z którego się na jakiś czas ewakuowali, przestaje istnieć, co daje iluzję wolności. Bez miejsca i imienia, bez znajomości ich łóżek, szaf z ubraniami, ich porannego wstawania, półek z kosmetykami w łazience, słów, którymi klną, i stron w Internecie, które odwiedzają. Bo czym można jeszcze określić ludzi? – Stają się powtarzalni, wielokrotni. Im mniej jest się określonym, im mniej zależnym – tym większe złudzenie, że ma się przed sobą więcej wyborów, kręci się w głowie od możliwości samego siebie, od potencjalnych, nierozwiniętych jeszcze łańcuchów zdarzeń. Sztuką jest odkryć i utrzymać ten stan zawieszenia, nieopowiadania się po żadnej ze stron, być jak preparat w formalinie, który tkwi w przezroczystym płynie, nie dotykając żadnej ze ścian, i obojętnie daje się oglądać, jakby go śniono. Pozwalać się śnić – po to są podróże.
Olga Tokarczuk (Ostatnie historie)
Miałaś być mistyczną syntezą, w której pan i chłop we mnie mieli spocząć w bratnim uścisku, miałaś zebrać i skupić moje najtajniejsze siły płciowe i spotęgować je w pragnieniu nowej przyszłości, — miałaś zlepić to, co od początku było we mnie złamane, żelazny rdzeń wbić w krzyż pacierzowy mego bytu, — najdelikatniejsze struny miałaś we mnie potrącać, w których może drżał kawałek duszy w ślubnym uścisku z moją płcią. Tego wszystkiego nie zdołałaś i dusza ma Cię odtrąciła. Ale teraz: w tej wielkiej chwili, w której się może z Tobą połączę i w jedno zleję, teraz, ukochana moja, położę głowę na Twym łonie, będę całował Twoje długie, piękne ręce — u Twych stóp rzucam krwawy ciężar mego panowania ponad światem i wszystkim jego płodem — teraz daję Ci moją duszę z powrotem. Ty moja, ukochana, oblubienico śmierci, Ty ukochana całą bezgraniczną głębią mej pustki. Słyszę coś, co jest głębokie jak świat, ciemne jak noc, a panuje ponad wszelkim bytem. To tęsknota za tą syntezą, której rozkosze wywyższyły mnie nad wszystkich ludzi — syntezą, którą na próżno przez Ciebie osięgnąć pragnąłem. I weź, weź moją duszę, niech się rozleje w kształtach Twego ducha i powróci razem do praidei, z której Ja Ciebie stworzyłem. Zimny dreszcz poranny czołga się po mym ciele: Nadszedł już mój czas. A gdy wzejdzie młody, czysty, święty dzień ponad ślubnym łożem natury, ten biały młody dzień, który Ja, władca bytu, Ja, w którym i przez którego wszystko istnieje — wtedy mnie już nie będzie.
Stanisław Przybyszewski (Requiem aeternam)
W piaskownicy dziecko buduje zamki z piasku. Wciąż buduje nowe. Z podziwem przygląda się swojemu dziełu zaledwie przez moment, bo budowla zaraz się rozsypuje. Tak samo czas eksperymentuje na Ziemi. Pisze na niej historię świata, szkicuje wydarzenia, ludzi, a potem skreśla. Kipi tu życiem jak w kotle czarownicy, Aż pewnego dnia my zostajemy wymodelowani z tej samej kruchej materii co nasi przodkowie. Miota nami wiatr historii, unosi nas. Jest z nami. Ale w końcu nas porzuca. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiamy się i znikamy. Przez cały czas czekają inni i szykują się do zajęcia naszego miejsca. Bo nie mamy pod stopami stałego gruntu. Nie mamy nawet piasku. Sami jesteśmy piaskiem. (...) Nie ma takiego miejsca, w którym można by się schować przed czasem. Możemy ukrywać się przed królami i cesarzami, może zdołalibyśmy ukryć się przed Bogiem. Ale przed czasem schować się nie da. Czas dopadnie nas wszędzie, bo wszystko, co nas otacza, zanurzone jest w tym niespokojnym żywiole. (...) Czas nie mija, Hansie Thomasie. I nie cyka. To my mijamy, a cykają nasze zegarki. Tak samo cicho i nieubłaganie jak słońce, wstające na wschodzie i zachodzące na zachodzie, czas przeżera historię. Niszczy wielkie cywilizacje, podgryza dawne pomniki, pochłania pokolenie za pokoleniem. Dlatego właśnie mówimy o "zębie czasu". Bo czas nadgryza i przeżuwa, a między jego trzonowcami jesteśmy my. (...) Przez ułamek chwili jesteśmy cząstką tego ustawicznie zmieniającego się mrowiska. Biegamy po ziemi, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą. Widziałeś to mrowie ludzi na Akropolu! Ale to wszystko kiedyś zniknie. Zniknie i zostanie zastąpione nowym mrowiskiem. Bo wciąż ludzie czekają w kolejce. Kształty pojawiają się i znikają. Maski przybywają i odchodzą. Wciąż pojawiają się nowe wynalazki. Żaden temat się nie powtarza, żadna kompozycja nie układa się dwa razy tak samo... Nie ma nic bardziej skomplikowanego i cenniejszego od człowieka, synku. A mimo to traktuje się nas jak tanie świecidełka! (...) Chodzimy sobie po ziemi jak te figurki w śmiesznej bajce. Kiwamy głowami jak pajacyki i uśmiechamy się do siebie. Jakbyśmy sobie powtarzali: "Cześć, żyjemy razem! znajdujemy się w tej samej rzeczywistości - czyli w tej samej bajce..." Czy to nie zdumiewające, Jansie Thomasie? Żyjemy razem na jednej z planet we wszechświecie. Aż nagle zostajemy usunięci z boiska. Hokus-pokus i już nas nie ma. (...) Gdybyśmy żyli w innym stuleciu dzielilibyśmy życie z innymi ludźmi. Dziś możemy kiwać głowami i uśmiechać się na powitanie tylko do ludzi nam współczesnych. Możemy mówić: "Cześć! Jakie to dziwne, że żyjemy akurat w tym samym czasie". Możemy też poklepać kogoś po plecach, i zawołać "Witaj, duszo!" (...) Żyjemy, słyszysz? Ale tylko teraz. Mówimy, że istniejemy. Tymczasem spycha się nas na bok i wciska w mrok historii. Bo jesteśmy jednorazowi. Uczestniczymy w odwiecznej maskaradzie, w której maski pojawiają się i znikają. Długi długi rząd masek... Czyż nie zasłużyliśmy na coś lepszego, Hansie Thomasie? Ty, ja zasłużyliśmy, by nasze imiona zostały wyryte na wieczność, by pozostał po nich ślad w tej wielkiej piaskownicy.
Jostein Gaarder (The Solitaire Mystery)
MEFISTOFELES A i babusie te cacane Jakoś mi dziwnie podejrzane, I za buziaków tych różami Moc metamorfoz kryć się zda mi. LAMIE Więc spróbuj! Dość nas w tej czeredzie. Już chwyć! a gdy ci się powiedzie, Na dobry los swe szczęście staw. Na cóż tych jurnych gadań zwrotki? Toż nędznyś tylko jest zalotnik. Chodzisz i pysznisz się jak paw! — Wszedł w nasze koło. Ściszcie wrzaski. Z wolna zrzucajcie teraz maski, Niech naga wyjdzie treść na jaw. MEFISTOFELES Najgładszą snadź-em już wyniuchał, obejmując ją Oj, biada! Toż to miotła sucha! chwytając drugą A ta? pfe! z uzębieniem psiem! LAMIE Czyś wart jest lepszej ? Wątpić śmiem. MEFISTOFELES Tę małą z gustem bym potrykał... Masz! Z rąk jaszczurką się wymyka! A kosy jej jak węże dwa. Więc do tej drugiej weź się, płowej. Oj, tyrsos trzymam, co miast głowy Na końcu pinii jabłko ma! Więc cóż? Tej tłustej niech się czepię: Może się jakoś przy niej skrzepię. Ostatnią robię z prób: A nuż! Pulchniutka z tyłu, jak i z przodu, Takie to cenią ludzie Wschodu. Ach! Pękł purchawki brzuch — i już. LAMIE Czas się rozpierzchnąć! Lećmy, jedźmy I błyskawicznie syna wiedźmy Okrążmy. Po cóż wdarł się tu? Niepewnych, wstrętnych lotów ściskiem, Jak nietoperza skrzydłem śliskiem! I tak na sucho ujdzie mu. MEFISTOFELES otrząsając się Zda się, żem nadto nie zmądrzał tej nocy. Jest absurdalnie tu, jak na Północy. Tu jak tam dziwny strachów ród, Poeci wstrętni, jak i lud. Tu bal maskowy nam jest dan, Jak wszędzie zresztą zmysłów tan, Ku masek jam się rwał urodzie, A stworym chwytał, aż mnie otrząsało, Już bym i chętnie dał się zwodzić. Gdyby choć dłużej trwać to chciało. błądząc pośród głazów
Johann Wolfgang von Goethe
Należymy do gatunku składającego słowa jak ryba ikrę, produkujemy więcej kultury, niż jesteśmy w stanie przetrawić. W ciągu ostatnich lat pedantycznie zwalczaliśmy graffiti na stacjach metra, a jednocześnie wydajemy miliony koron na budowę nowych bibliotek narodowych. Tymczasem zapis pamięci narodowej może przyjąć również formę graffiti. Nietzsche porównał człowieka przejedzonego kulturą do węża, który połknął zająca, a teraz drzemie w słońcu, nie będą w stanie się ruszyć. Czas epigramatów już minął. Na przystani w Bryggen w Bergen znaleziono niewielki kawałeczek drewna z takim oto napisem runicznym: Ingebjørg kochała mnie, kiedy byłem w Stavanger. Fakt ten musiał wywrzeć pewne wrażenie na autorze napisu, podobnie zresztą jak na czytelniku, żyjącym osiemset czy dziewięćset lat później. Dzisiaj oszczędny w słowach autor, chcąc uwiecznić jedną schadzkę z Ingebjørg, dorzuciłby do pamięci potomnych czerystustronicową powieść. Albo też zadręczyłby życie swoim współczesnym wpadającymi w ucho popularnymi piosenkami w stylu 'Nie ma jak z Ingebjørg, nie ma jak z Ingebjørg'. Paradoks polega na tym, że gdyby przez wszystkie osiemset lat napisano równie wiele powieści, jak w latach siedemdziesiątych, to nikt z nas nie byłby w stanie przebrnąć przez tak obfitą tradycję piśmiennictwa i nie dotarłby do prostej, lecz przyjemnej historii o Ingebjørg. (...) Namiętna historia miłośna została odarta ze wszystkiego aż do kości, lecz mimo to niesie za sobą mnóstwo konotacji. Ponadto pewnych rzeczy czytelnik może się domyślić. Dostał do ręki coś, nad czym dalej może pracować jego wyobraźnia. Po czterystustronicowej powieści trudno jest samemu coś wymyślić.
Jostein Gaarder (The Ringmaster's Daughter)
Mój drogi Panie! Nie powinien Pan zostać bez pozdrowień ode mnie w czas Bożego Narodzenia, zwłaszcza że przy święcie samotność może Panu ciążyć bardziej niż zwykle. Ale jeśli Pan wtedy spostrzeże, że jest ona wielka, to niech Pan się z tego cieszy; czymże bowiem (proszę sobie pomyśleć) byłaby samotność bez tej wielkości; istnieje tylko jedna samotność, ta wielka, i niełatwo dźwigać jej brzemię. I bywają chwile - prawie wszyscy je znają - gdy z chęcią zamienilibyśmy ją na jaką bądź choćby najbanalniejszą i najtańszą wspólnotę, na pozorną, nic nieznaczącą zgodność z pierwszym lepszym, najmniej godnym człowiekiem... Ale zarazem są to chyba te właśnie chwile, w których wzrasta samotność; jej wzrastanie jest bowiem bolesne jak dorastanie chłopca i smutne jak początek wiosny. To jednak nie powinno Pana wprawiać w zamęt. Ważne jest przecież tylko to: samotność, wielka wewnętrzna samotność. Trzeba się na to zdobyć - zagłębić się w siebie i całymi godzinami nikogo nie widywać. Być samotnym tak, jak było się samotnym, będąc dzieckiem, w otoczeniu dorosłych i ich spraw, które wydawały się ważne i wielkie, ponieważ ci duzi wyglądali na bardzo czymś zaabsorbowanych i ich poczynania były dla nas zupełnie niepojęte. I jeśli pewnego dnia ujrzy człowiek, że ich zajęcia są marne, że ich praca zawodowa skostniała i zatraciła związek z życiem, to czemu nie spoglądać dalej na to wszystko jak dziecko, jak na coś obcego, za horyzont mając zawsze głębię własnego świata, rozległość własnej samotności, co sama jest pracą, rangą i zawodem? Czemu mielibyśmy chcieć zamienić mądre niezrozumienie dziecka na niechęć i pogardę. Wszak niezrozumienie oznacza bycie samemu, natomiast niechęć i pogarda - udział w tym, od czego człowiek chce się za ich pomocą odseparować.
Rainer Maria Rilke (Letters to a Young Poet)
Nie potrafię zrozumieć, czemu marnujemy czas dyskutując o religii. O ile jesteśmy uczciwi, a naukowcy powinni być tacy, musimy przyznać, że religia jest zbieraniną fałszywych stwierdzeń, bez żadnych podstaw w rzeczywistości. Sama idea Boga, to wytwór ludzkiej wyobraźni. To zupełnie zrozumiałe, dlaczego pierwotni ludzie, którzy o wiele bardziej byli narażeni na łaskę i niełaskę sił przyrody, niż my dzisiaj, personifikowali te siły w strachu i z drżeniem. Ale dziś, gdy już zrozumieliśmy tak wiele naturalnych procesów w przyrodzie, nie mamy takiej potrzeby. Nie mogę dostrzec, za żadne skarby świata, jak Wszechmogący Bóg pomaga nam w jakikolwiek sposób. To, co widzę – że to założenie prowadzi do tak bezproduktywnych pytań – dlaczego Bóg pozwala na tak wiele nieszczęść i niesprawiedliwości, wyzysku biednych przez bogatych i wszystkich innych okropności. Mógł temu zapobiec. Jeśli religia jest ciągle nauczana, to bynajmniej nie z powodu, iżby jej idee wciąż nas przekonywały. Lecz po prostu dlatego, że niektórzy z nas chcą zapewnić spokój klas niższych. Spokojnymi ludźmi jest o wiele łatwiej rządzić niż krzykliwymi i niezadowolonymi. Jest też znacznie łatwiej ich eksploatować. Religia to rodzaj opium dla ludu, które pozwala uśpić ludzi w pobożnych marzeniach i skłonić aby zapomnieli o krzywdach, jakie są im wyrządzane. Stąd wynika sojusz owych dwu wielkich potęg politycznych, państwa i Kościoła. Państwo i Kościół potrzebują iluzji, że dobry Bóg nagrodzi ludzi w niebie, nie na ziemi – tych wszystkich którzy godzą się na niesprawiedliwości, którzy wypełniają swoje obowiązki cicho i bez narzekania. Dlatego właśnie uczciwe stwierdzenie, że Bóg jest tylko wytworem ludzkiej wyobraźni, nazywane jest przez Kościół najgorszym ze wszystkich grzechów śmiertelnych.
Paul A.M. Dirac
Georgiano, próżniejsze i głupsze od ciebie stworzenie z pewnością nigdy nie chodziło po świecie. Nie powinnaś się była urodzić, gdyż nie umiesz spożytkować życia. Zamiast żyć dla samej siebie, w sobie i z sobą, jak każdy rozumny człowiek powinien, ty tylko szukasz, do czyjej siły mogłabyś przyczepić swoją słabość. A jeżeli nie znajdujesz nikogo, kto by był gotów wziąć na siebie ciężar takiej tłustej, słabej, pustej, niezdarnej istoty, krzyczysz, że cię maltretują, zaniedbują, żeś nieszczęśliwa. Przy tym życie musi być dla ciebie szeregiem ciągłych zmian i podniecających wrażeń, inaczej świat, wedle ciebie, to więzienie; chcesz, by cię podziwiano, by cię uwielbiano, by ci pochlebiano; potrzeba ci muzyki, tańca, towarzystwa, bez tego nudzisz się, tęsknisz, zamierasz. Czyż nie masz dość rozumu, żeby obmyślić sobie sposób życia, który by cię uniezależnił od czyjejś pomocy, od czyjejś woli poza twoją własną? Weź jeden dzień, podziel go na części, każdej jego części wyznacz zadanie, nie pozostawiaj wolnych i nie zajętych kwadransów, dziesięciu, pięciu minut, wypełnij sobie cały czas; każdą robotę z kolei wykonaj systematycznie, ściśle i dokładnie. Dzień ci upłynie, zanim się spostrzeżesz, że się zaczął, z nikomu nie będziesz zawdzięczała, że ci dopomógł przebyć choćby jedną zbędną chwilę. Nie będziesz potrzebowała szukać niczyjego towarzystwa, rozmowy, sympatii, względności; słowem, będziesz żyła tak, jak powinna żyć istota niezależna. Przyjmij tę radę, pierwszą i ostatnią, jaką ci daję, a wtedy nie będziesz potrzebowała ani mnie, ani nikogo innego, cokolwiek by się stało. Nie chcesz? Żyj dalej jak dotąd, wiecznie czegoś pragnąć, utyskując i próżnując, a będziesz musiała znieść następstwa swej głupoty, choćby były najprzykrzejsze i trudne do zniesienia." - Eliza Reed, "Jane Eyre
Charlotte Brontë
Ach, ale poezje to takie nic, kiedy się je pisze za młodu. Powinno się z tym czekać i gromadzić sens i słodycz przez całe jedno ży­cie i to długie o ile możności, a potem, na sa­mym końcu, może potem mogłoby się napisać dziesięć dobrych wierszy. Poezje nie są bowiem, jak ludzie sądzą, uczuciami (uczucia miewa się dość wcześnie) — są doświadczeniami. Gwoli jednej strofy trzeba wiele miast zobaczyć, ludzi i rzeczy, trzeba znać zwierzęta, trzeba czuć, jak latają ptaki, i znać gest, z jakim małe kwiaty otwierają się o świcie. Trzeba umieć myśleć wstecz o drogach w nieznajomych stronach, o niespodziewanych spotkaniach i rozstaniach, których nadejście widziało się dawno - o dniach dzieciństwa jeszcze nie wyjaśnionych, o rodzicach, których się martwić musiało, skoro dziecku radość nieśli, a dziecko jej nie rozumiało (była to radość dla kogoś innego), o dziecięcych chorobach, co poczynają się tak dziwnie w tylu ciężkich i głębokich przemianach, o dniach w cichych, bezszmernych izbach i porankach nad morzem, o morzu w ogóle, o morzach, o nocach podróżniczych, co w dal szumiały hen w górze i z wszystkimi gnały gwiazdami - a to jeszcze nie dosyć, jeżeli komuś wolno myśleć o tym wszystkim. Trzeba mieć wspomnienia wielu nocy miłosnych, z których żadna nie była równa drugiej, krzyku rodzących i wspomnienia lekkich, białych, śpiących połóżnic, które się zamykają. Ale i przy konających trzeba było spędzić czas, przy zmarłych trzeba było siedzieć w izbie z otwartym oknem i miarowymi szmerami. A nie wystarcza i to jeszcze, że się ma wspomnienia. Trzeba je umieć zapomnieć, jeśli jest ich wiele, i trzeba mięć tę wielką cierpliwość czekania, póki nie wrócą. Bo wspomnienia same to jeszcze nie to. Dopiero kiedy krwią się staną w nas, spojrzeniem i gestem, czymś bezimiennym i nie dającym się odróżnić od nas samych, dopiero wtenczas zdarzyć się może, iż w jakiejś bardzo odosobnionej godzinie pierwsze słowo poezji wstanie pośrodku nich i z nich wyjdzie.
Rainer Maria Rilke (The Notebooks of Malte Laurids Brigge)
The person who discovered my modest abilities was, of course, a sorcerer, whom I met by accident,’ continued Vilgefortz calmly. ‘He offered me a tremen- dous gift: the chance of an education and of self-improvement, with a view to join- ing the Brotherhood of Sorcerers.’ ‘And you,’ said the Witcher softly, ‘accepted the offer.’ ‘No,’ said Vilgefortz, his voice becoming increasingly cold and unpleasant. ‘I re- jected it in a rude – even boorish – way. I unloaded all my anger on the old fool. I wanted him to feel guilty; he and his entire magical fraternity. Guilty, naturally, for the gutter in Lan Exeter; guilty that one or two detestable conjurers – bastards with- out hearts or human feelings – had thrown me into that gutter at birth, and not be- fore, when I wouldn’t have survived. The sorcerer, it goes without saying, didn’t understand; wasn’t concerned by what I told him. He shrugged and went on his way, by doing so branding himself and his fellows with the stigma of insensitive, arrogant, whoresons, worthy of the greatest contempt.
Andrzej Sapkowski (Czas pogardy (Saga o Wiedźminie, #2))